Motyw robotów, które coraz bardziej przypominają ludzi, pojawia się ponownie, tym razem w mandze zatytułowanej "Pluto". Historia bazuje na klasyce – "Atomie Żelaznorękim".
W niewyjaśnionych okolicznościach ginie uwielbiany Mont Blanc. Robot był znany ze swojego wielkiego serca – m.in. zaprowadził pokój w Azji – więc jego śmierć jest niepowetowaną stratą dla świata. Jednak na niej się nie kończy. Okazuje się, że grasuje morderca, którego tożsamość i intencje pozostają zagadką. Jej rozwiązania podejmuje się detektyw Europolu – Gesicht.
Śledztwo zapowiada się fascynująco. W pierwszym tomie oglądamy tylko jego początek, ale i na tym etapie można przekonać się, jak autor radzi sobie z prowadzeniem rasowego kryminału. Kolejne punkty przebiegają gładko i sprawnie. Chociaż pierwsze chwile nie powodują zaintrygowania, to wraz z postępem lektury czujemy się bardziej zainteresowani – głównie dlatego, że sprawa się gmatwa, wypada tajemniczo. Następne rozmowy tworzą mroczny i niejasny obraz, dzięki któremu czytanie "Pluto" przebiega szybko. Jednak udana kryminalna warstwa w drugiej połowie tomu ustępuje dramatowi.
Naoki Urasawa już na początku pokazuje, że zależy mu na wykreowaniu złożonego świata przyszłości. Ta złożoność ma się opierać na postaciach robotów, które mają rodziny, mogą być zmęczone i wydaje się, że również czują. W coraz większym stopniu zaczynają więc przypominać swoich twórców – ludzi. Różnica polega na tym, że wcześniej natura mechanicznych bohaterów nie dominowała nad śledztwem, za to miała równe znaczenie. Później skupiamy się na wątku muzyka i jego lokaja, którym jest robot. Chociaż przedstawiane wydarzenia trochę łączą się z dochodzeniem, to owo połączenie zdaje się mniej istotne od relacji między postaciami i ujęcia sztuki. Pada filozoficzne pytanie: czy roboty mogą tworzyć sztukę? My możemy zapytać – czy w przyszłości roboty będą tworzyły sztukę?
Relacje idą w przewidywalnym kierunku, ale nie można tej części mangi odmówić wywoływania emocji. Cały tom jest emocjonalny, przeważnie smutny, bo roboty nadal bywają traktowane przedmiotowo. Zaskakuje natomiast ich przystosowanie do życia w społeczeństwie. W "Pluto" sztuczna inteligencja jest już bardzo rozwinięta, lecz nie może zabić człowieka. A może jest inaczej? Historie o buntach robotów sugerują zadanie również tego pytania.
Rysunki wyróżniają się z dwóch względów. Po pierwsze – twarze robotów też mają wyrażać emocje, co w przypadku starszych modeli zmusza do większej uwagi. Trzeba szukać szczegółów w ich zachowaniu – chyba że uznamy, iż emocje skrywane są wewnątrz. Po drugie – świat momentami jest przedstawiany z niezłym rozmachem. Oglądamy zaawansowane technologicznie realia, niepozostawiające złudzeń, że to przyszłość, a innym razem widzimy ładny krajobraz natury, dla której czas jakby stanął w miejscu. Czyżby więc rozwój robotyki nie musiał oddziaływać negatywnie na przyrodę? Na to pytanie oraz inne, które zdążyły już paść, nie znajdziemy prostych odpowiedzi. "Pluto" jednak je porusza, czym powoduje krótkie zastanowienie nad przyszłością ludzkości. Pierwszy tom serii Naokiego Urasawy jest więc bardzo dobrym kryminałem i równie dobrym dramatem o melancholijnym nastroju.
Dziękujemy wydawnictwu Hanami za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz