Jason Aaron od czasu debiutanckiej historyjki o Wolverinie, napisanej na zorganizowany przez Marvela konkurs, przyzwyczaił czytelników do rozpisywania historii dojrzałych oraz pełnych brutalności. Nie inaczej jest w przypadku "Ludzi gniewu".
Niejaki Isom Rath niegdyś zabił człowieka, zaś przyczyną krwawego czynu było nieporozumienie dotyczące stadka owiec. Życie kolejnych członków rodziny również było naznaczone krwawymi czynami. Aż do momentu, gdy płatny zabójca z Alabamy, Ira Rath, otrzymał ostatnie zlecenie.
Warto napomknąć, iż do stworzenia opowieści o rodzinie Rathów Aarona zainspirowało zdarzenie z jego dziadkiem w roli głównej. Oczywiście scenarzysta rozbudował "owczy" konflikt, jaki był udziałem praszczura. Tak więc Ira Rath jest płatnym mordercą, który otrzymuje nowe zlecenie, zaś jego syn desperacko próbuje zdobyć pieniądze, niezwykle potrzebne w obliczu zbliżającego się porodu partnerki. Na pewno trzeba docenić, jak dobrze scenarzysta radzi sobie z prowadzeniem wątku i odkrywaniem przed odbiorcą kolejnych kart. W "Ludziach gniewu" poznajemy raptem parę postaci, za to dobrze scharakteryzowanych, również dzięki retrospekcjom i nawiązaniom do przeszłości krwawej rodzinki. Równie istotną funkcję pełnią dialogi, w których Aaron po raz kolejny potwierdza swą klasę. Cięte riposty, niezbyt skrywane żale i bardzo wiele emocji – tego wszystkiego dostarczają kwestie wypowiadane przez bohaterów.
Mimo wielu zalet "Ludzie gniewu" w pewnym stopniu mnie rozczarowali. Po zapoznaniu się ze wstępem napisanym przez Jasona Aarona można pokusić się o stwierdzenie, że ten po prostu zawsze miał w planach przelanie na papier tejże opowiastki. Nie można odmówić jej fabularnego napięcia, ciekawych postaci i soczystych dialogów, aczkolwiek przedstawiona historia jest w gruncie rzeczy bardzo prosta. Oczywiście liniowość fabuły jest w tym przypadku w pełni zrozumiała, lecz przez to nie oddziałuje na odbiorcę tak mocno, jak inne komiksy amerykańskiego scenarzysty. Relacje zachodzące pomiędzy członkami rodziny Rath szokują, jednocześnie nie wzbudzając empatii.
Album zilustrował w całości Ron Garney znany z "Wolverine: Weapon X" oraz "Thor: God of Thunder". Rysunki są całkiem niezłe, w szczególności dobre wrażenie sprawiają twarze bohaterów i ich wyrazista mimika. Jednakże oprawie brak jakiegoś pierwiastka oryginalności, zabrakło utrzymanych w ciemnej tonacji kadrów, które lepiej odzwierciedlałyby mroczną historię rodziny Rathów. To także wina zastosowanych, pastelowych barw, a te niestety niezbyt oddają atmosferę komiksu.
Po lekturze innych utworów autora, jak chociażby serii "Skalp" czy "Thanos: Powstaje", oczekiwałem mocnej opowieści z ciekawymi postaciami i otrzymałem komiks wpisujący się w te kryteria. Sięgając po lekturę należy jednak mieć w pamięci, że to pozycja wybitnie jednorazowa, która zapewnia pewien zastrzyk emocji, ale plasuje się o klasę lub dwie niżej od sztandarowych dzieł Aarona.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz