Nie macie ochoty zaczynać długich serii, które mają po kilkanaście tomów – jeśli nie więcej? Odpowiedzią na to są regularnie wydawane przez Waneko jednotomówki. W jednym egzemplarzu dostajemy zamkniętą historię, dlatego nie musimy wyglądać kontynuacji, jednocześnie obawiając się, czy autor nie obniżył poziomu. Do tego cyklu wydawniczego należy także "Doll Star: Wariant mocy słów" – co prawda oryginalnie podzielony na dwie części, lecz u nas wydano je jako całość.
W klasie pojawia się nowa uczennica – Saho Fukudou – która zaczyna interesować się outsiderką, Yugi Nonoką. Yugi jest wyszydzana przez swoich rówieśników, śpi na lekcjach, wagaruje i nosi ze sobą... maskotkę. Okazuje się, że Yugi słyszy, co mówią pluszaki, a dzięki swojemu Frankenwolfowi potrafi odkrywać największe lęki ludzi. Ta moc pozwala jej pomagać innym.
Początkowe strony kierują mangę w stronę horroru. Nieme maskotki i rozmawiająca z nimi nastolatka? Wygląda to niepokojąco i oryginalnie, ale – co najważniejsze – także ciekawie. Jednak później "Doll Star: Wariant mocy słów" zmienia się w dość tradycyjną historię o walce obdarzonej niezwykłymi zdolnościami dziewczyny ze złem. Właściwie może nie ze złem, choć nie brakuje wymądrzającego się antagonisty, który sprawia, że pozornie luźno powiązane epizody tworzą ciągłą fabułę.
Tylko czy właśnie tego oczekujemy? Heroiny, która robi zagadkowe miny i jest kreowana na twardzielkę, lecz w głębi duszy to dobra dziewczyna? Bohaterka zyskuje sprzymierzeńców – poza maskotką kwalifikuje się do nich Saho i pewien tajemniczy jegomość. Dochodzimy nawet do wątku genezy nadnaturalnych umiejętności Yugi. Koniec końców, zamiast nietuzinkowej pozycji, otrzymujemy klisze – co prawda składające się na przyjemną lekturę, ale szybko wypadającą z pamięci. Mandze nie pomaga przemoc i makabryczność scenariusza, ponieważ bez przekonującego rozwinięcia losy postaci nie są w stanie emocjonować.
Ratunkiem mogły być elementy psychologiczne, które mają duże znaczenie dla historii. Jednak czytelnik nie czuje ich wagi – analizy ludzkiego zachowania są wygłaszane hurtem, jakby wyjęto je z jakiegoś podręcznika. Przez to nie przekonują, a końcowe strony brzmią niedorzecznie. Źle wypada również samo zakończenie, ponieważ nie wynika z poprzednich zdarzeń. Można mieć wrażenie, że na ostatnich stronach zabrakło scenarzystce pomysłu albo odwagi, bo zdecydowała się na kolejną kliszę. Trochę lepiej wypada kryminalna część fabuły. To dzięki niej "Doll Star: Wariant mocy słów" nie jest tak oczywisty i interesuje, choć nadal trudno określić pojawiające się tu tajemnice pasjonującymi.
Rysunki Maki Ebishi prezentują się mrocznie dzięki umiejętnym wykorzystywaniu czerni i bieli. Czysta czerń dodaje ciężaru scenom, wprowadza napięcie i grozę. Z drugiej strony zmiany barw (szczególnie włosów) mogą wywoływać niewielką dezorientację, czy na pewno oglądamy tę samą postać z wcześniejszego kadru. Niemniej oprawa graficzna wygląda naprawdę dobrze, szkoda, że nie idzie w parze ze scenariuszem na wysokim poziomie. Dlatego "Doll Star: Wariant mocy słów" to tytuł tylko przyzwoity. Motyw maskotek zapowiadał bardziej niekonwencjonalną mangę.
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz