Okazuje się, że po dwóch tomach "Gdy zapłaczą cykady" – "Księdze uprowadzenia przez demony" i "Księdze dryfującej bawełny" – autor nadal jest w stanie zaskakiwać czytelnika. Może się wydawać, że wiemy już bardzo dużo, ale "Księga morderczej klątwy" dostarcza nowych informacji, które skłaniają do zastanowienia się nad sytuacją jeszcze raz.
Wprowadzenie nadal prezentuje się bardzo podobnie. Młody Keiichi jest nowym mieszkańcem wioski Hinamizawa, gdzie zdążył zaprzyjaźnić się z kilkoma dziewczynami. Razem tworzą zgraną paczkę, aż dowiaduje się o tajemniczych morderstwach.... Tym razem jednak sprawa zostaje przedstawiona w zupełnie inny sposób, a historia wkracza w rejony dramatu społecznego. Akcja skupia się na Satoko, którą bohater zaczyna traktować jak młodszą siostrę.
Niestety spokojny początek wywołuje już znużenie. Wymaga tego formuła – tylko że klubowe zabawy, w których Maebara niezmiennie przegrywa, są tak infantylną rozrywką, że aż chciałoby się je ograniczyć. Tymczasem mam wrażenie, iż ten wstęp został dodatkowo rozbudowany. Wcześniej nie odczuwało się zmęczenia nim, a tu szybko się ono pojawia z braku interesujących wydarzeń. Fabuła jest przeciągana, a Keiichi musi jeszcze wysłuchać opowieści o klątwie i historii wioski... Zbyt długo to trwa.
Gdy już akcja staje się nieprzewidywalna, przekonujemy się, że "Księga morderczej klątwy" to najbardziej realistyczny tom, ponieważ dotyka tematu przemocy w rodzinie. Z jednej strony – brawa za podejście do problemu, który jest bardzo trudny do rozwiązania. Z drugiej – minus za ukazywanie emocji. Jasne, postacie przeżywają sprawę, ale to wypada zbyt ekspresyjnie, np. w gwałtownych kłótniach. Przydałoby się uspokojenie, bo w obecnym kształcie część scen wydaje się sztuczna i przesadzona. W dużej mierze odpowiada za to ilustratorka Jiro Suzuki. Jej rysunki są gorsze od tych z poprzednich odsłon "Gdy zapłaczą cykady".
Rażą przede wszystkich twarze postaci. Zdarza się oglądamy prawie tę samą minę przez dwie-trzy strony, a przecież powinna ona ulegać przynajmniej delikatnym zmianom. Jeszcze bardziej to uderza, gdy dana osoba w uchwyconym momencie ma zamknięte oczy, ponieważ przez cały tom Jiro Suzuki utwierdzała mnie w przekonaniu, że nie lubi rysować tego elementu – dlatego niejednokrotnie stosuje uniki. Np. Shion mruga cztery razy w ciągu czterech stron, a chwilę później jej oko zostaje niby przysłonięte włosami, lecz wrażenie jest takie, jakby go w ogóle nie miała.
Problem czasem stanowi również układ treści. Czytanie zdania złożonego z siedmiu wyrazów w trzynastu linijkach (!) trochę irytuje... Co prawda może to być skutkiem tłumaczenia, ale jednak utrudnia lekturę. Ogólnie kreska Jiro Suzuki nie jest zła – dzięki niej wydarzenia nabierają upiornego wyrazu, postacie wyglądają jak w poprzednich tomach, a wszelka przemoc zostaje przedstawiona namacalnie. Tylko to wciąż nie usprawiedliwia zaniedbania detali.
Ostatecznie autor kieruje mangę na znajome tory, przerażając, zdumiewając i zmuszając do ponownego postawienia pytania – co tu się naprawdę stało? Wraz z bohaterem czujemy, że świat oszalał – albo my. To nadal fantastyka z makabrycznymi scenami, pomimo że znalazło się miejsce na wątki dramatyczne o tematyce społecznej. "Księga morderczej klątwy" odkrywa przed nami nowe fakty (m.in. o samym Keiichim) i jest bardzo dobrym, emocjonującym tytułem, jednak zauważalnie odstającym od wcześniejszych tomów.
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz