Oba dotychczasowe tomy "Velvet", "U kresu" i "Tajne życie umarlaków", prezentowały bardzo dobrą, rozbudowaną intrygą szpiegowską ubraną w fantastyczną oprawę wizualną. Czy zamykający serię trzeci album utrzymuje wysoki poziom poprzedniczek?
Po drodze do rozwikłania zagadki Velvet Templeton trafia na informację o korporacji Titanic Holding, którą niegdyś badał jej mąż. Mimo iż w dalszym ciągu bohaterka znajduje się na celowniku agentów specjalnych, to nie powstrzymuje się przed powrotem do Stanów Zjednoczonych i kontynuowaniem podjętego śledztwa.
Jestem niepocieszony, że właściwą część recenzji muszę rozpocząć od narzekania, ale niestety "Człowiek, który ukradł świat" w pewnym stopniu mnie zawiódł. Naturalnie to dalej bardzo dobra opowieść szpiegowska i udane zwieńczenie świetnego cyklu, jednak pozostawia ono po sobie spore uczucie niedosytu. Nietrudno o wrażenie, że scenarzyście Edowi Brubakerowi, znanemu chociażby z "Gotham Central" czy "Fatale", zabrakło pomysłu na wyróżniające się zakończenie. Finał z powodzeniem można nazwać przewidywalnym i przez to rozczarowującym. Końcowe wolty nie robią takiego wrażenia jak te z poprzednich tomów czy nawet ze wcześniejszych stron "Człowieka, który ukradł świat". Zdecydowanie szkoda, że cykl, w którym scenarzysta umiejętnie żonglował świeżymi pomysłami i znanymi nam już schematami, nie doczekał się oryginalniejszego zwieńczenia.
Nie licząc jednak mało odkrywczego finału, trzeci tom to wciąż angażująca, niekiedy efektowna i bardzo dynamiczna, innym razem melancholijna jazda bez trzymanki. Fałszywe paszporty, podwójne życiorysy, blefy, łamliwe sojusze, dziesiątki szpiegowskich zagrywek, pościgi, strzelaniny, bijatyki, trupy... Wszystko to, czego mogliśmy oczekiwać od historii o tejże tematyce, znalazło tu swoje miejsce i jest przy tym logicznie przedstawione. To w dużej mierze zasługa Brubakera, który w postaci Maxa wprowadził działającego na dwa fronty pomocnika i kochanka Velvet w jednej osobie. Jego rozdarcie pomiędzy posłusznym wypełnianiem rozkazów a nieodpartym przeczuciem o niewinności Templeton jest czymś znacząco ożywiającym trzecią odsłonę. Ponadto wciąż możemy czuć się usatysfakcjonowani skomplikowaną siecią intryg, które toczą się nie tylko wokół głównej bohaterki. Tym bardziej warto pochwalić przemyślaną konstrukcję fabuły, dzięki której nie poczujemy się zagubieni w gąszczu nazwisk, motywacji i twistów. Innym godnym podkreślenia elementem są z pewnością dialogi oraz monologi, bardzo wyraziste, niemal zawsze noszące jakąś porcję informacji, często pokazujące zblazowanie i zgorzknienie szpiegowskiej śmietanki.
Ponownie ciepłe słowa należą się ilustracjom, choć niestety nie są one już tak efektowne, jak miało to miejsce wcześniej. Niezmiennie poziom detali, wyśmienite oddawanie emocji wprost rysujących się na twarzach bohaterów i dynamika scen wprawiają w niemały zachwyt, co jest oczywiście zasługą Steve’a Eptinga, ale trochę szkoda, że tym razem kolorystka Elizabeth Breitweiser nieco spuściła z tonu. Odczuwalnie rzadziej częstuje nas kontrastem ciemnych, wystudzonych plansz, z których przezierają intensywne, jaskrawe fragmenty ciepłych barw. Można to jednak traktować jako moje marudzenie, bo i tak strona graficzna trzeciego tomu stoi wyżej niż mnóstwa innych kryminalno-szpiegowskich pozycji na rynku.
Cykl "Velvet" dobiegł końca i nawet malkontenctwo tyczące się przewidywalnego zakończenia nie zmienia prostego faktu – że to świetna seria. Jest wystarczająco rozbudowana pod względem fabularnym, by zadowolić fanów dobrych i dynamicznych historii pełnych zwrotów akcji, natomiast estetów z pewnością zachwyci drobiazgowa kreska Eptinga oraz charakterystyczne i niezwykle klimatyczne kolory nałożone przez Breitweiser.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz