Jeśli po drugich tomach serii spodziewacie się przynajmniej trochę wyższego poziomu, rozkręcenia akcji i rozwinięcia historii, to Aya Kanno w "Requiem Króla Róż" tak właśnie czyni. Wcześniej jednak krótko przypomina dotychczasowe wydarzenia na stronie zatytułowanej "Bohaterowie i ich dzieje", co z pewnością przyda się czytelnikom, którzy usiądą do lektury kolejnej odsłony cyklu po jakiejś przerwie.
Pierwsza część zakończyła się urwaniem akcji w szczytowym momencie, zostawiając czytelnika z pytaniem, czy jednej z ważnych postaci uda się przeżyć. Bez ociągań dostajemy kontynuację tej historii, dowiadując się, jaki los czeka bohaterów i śledząc zaogniający się konflikt między rodem Yorków a Lancasterami. Aya Kanno szybko rozstawia pionki na szachownicy i dąży do przynajmniej tymczasowego rozwiązania sprawy – krwawego i pełnego przemocy.
Ujawnia się tu niewielka słabość "Requiem Króla Róż" – ustawianie postaci w odpowiednich miejscach i zwroty w bitwach (przewagę ma jedna strona... i już nie) są odrobinę naciągane. Dlatego lepiej głębiej nad tym nie rozmyślać. Już w poprzedniej recenzji wspominałem, że król Henryk wymyka się bez problemów, a z uwagi na to, że jest bogobojną, naiwną i uległą osobą oraz władcą, raczej powinien być cały czas pod eskortą. Być może można byłoby to wyjaśnić (np. jego sprytem?), ale autorka wolała skupić się na innych aspektach.
O dziwo, manga coraz bardziej przypomina "Grę o tron", ponieważ postacie – krótko mówiąc – nie są oszczędzane. Jest to jednak mimowolne skojarzenie, na którym najlepiej zamknąć kwestię podobieństwa do książek George'a R. R. Martina. Jak ma się komiks do historycznych wydarzeń? Autorka już wcześniej zaznaczyła, że nie zamierza trzymać się faktów, a fabuła stanowi wytwór jej wyobraźni. W jak dużym stopniu – najlepiej sprawdzić po lekturze całej serii, żeby niechcący nie niszczyć przyjemności, jaką ona daje.
Dobrym prognostykiem jest to, że postacie stają się coraz bardziej wyraziste i sympatyczne. Wyróżniają się pewnymi cechami, które sprawiają, iż mimo przynajmniej na razie jednowymiarowej osobowości, można je lubić. Na tym też opiera się humor recenzowanego tomu. Po mocniejszym fragmencie przychodzi moment na lekkie rozluźnienie, czego efektem są żarty wśród braci Ryszarda. Trudno się przy nich nie uśmiechać pod nosem, chociaż w pamięci wciąż mamy niedawne zdarzenia, które odcisnęły piętno na bohaterach.
Oczywiście nie wszyscy są jednowymiarowi. To dotyczy raczej braci protagonisty, natomiast królowa Małgorzata czy Joanna d'Arc pozostają interesującymi i tajemniczymi kreacjami, zwłaszcza Dziewica Orleańska, która kradnie swoją obecnością każdą scenę. Przyczepić się można tylko do króla Henryka. To nieskazitelny, płaczący facet z nie dość przekonujących powodów dążący do spotkania z Ryszardem. Pewnie odegra ważną rolę, ale jeszcze nie został na tyle nakreślony, żeby budzić coś innego niż delikatną niechęć.
Wewnętrzne rozdarcie, emocjonalne problemy... Tego w "Requiem Króla Róż" nie brakuje, lecz to nam pozwala zrozumieć postępowanie Ryszarda, który wreszcie wkracza do akcji – w stylu, który w każdym innym gatunku niż fantasy można byłoby uznać za przesadzony. Tu jednak wspaniale komponuje się z mrocznym klimatem i odmiennością bohatera. Swoją drogą, ten dostaje wątki miłosne, tylko pytanie, jak się rozwiną. Nie ukrywam, że jestem wielbicielem zadziornej Anny Neville, ale kwestia płci Ryszarda czyni jej rolę w jego życiu niejasną.
"Requiem Króla Róż" w drugim tomie budzi zachwyt i nieodparte zainteresowanie. Mangę czyta się w szybkim tempie, chłonąc następne wydarzenia i zastanawiając się, w jakim kierunku potoczy się akcja. Trochę humoru w ostatnim rozdziale pozytywnie wpływa na odbiór, mocniej wiążąc czytelnika z postaciami, co znajduje wyraz w finale, który mówi wprost – to jeszcze nie koniec, szczególnie że dopiero co ruszyła machina nienawiści.
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Ogółem recenzja zachęciło mnie to do zdobycia owej serii jak się rozczaruje będę jojczył tu
W tym momencie mogę zapewnić, że ukażą się jeszcze recenzje pięciu kolejnych tomów "Requiem Króla Róż", ale chcemy dalej eksplorować mangi, więc możliwe, że sięgniemy po kolejne serie
To czekam na opinię, mam nadzieję, że spodoba Ci się tak jak mi
Nie bym sam kupował te mangi po polsku i był na bieżąco.
Dodaj komentarz