George R. R. Martin tworząc "Grę o tron" posiłkował się historycznymi wydarzeniami. Zmieniał je, dopasowywał do swojej wizji, umieszczał w fabule w taki sposób, żeby nie można było jednoznacznie określić ich pochodzenia. Za jedną z jego inspiracji uważa się Wojnę Dwóch Róż, która rozegrała się w XV-wiecznej Anglii. Martin jednak nie był odosobniony. Ta wojna stanowi również główny motyw mangi "Requiem Króla Róż", mrocznej fantasy stworzonej przez Ayę Kanno.
Centralny bohater historii to pochodzący z Yorków młody Ryszard, w którym widzi się pomiot diabła. Lubiany przez braci i darzony miłością przez ubiegającego się o koronę ojca nie znajduje akceptacji w oczach matki. Kobieta jest święcie przekonana, że syn zgubi jej męża. Co jednak w tym chłopaku takiego wyjątkowego? Na pierwszy rzut oka – wątła budowa i różnokolorowe oczy, ale nie brakuje przesłanek, że chodzi też o coś więcej. Dla Ryszarda cel życia stanowi pomoc właśnie rodzicowi, Ryszardowi (mają te same imiona), w odebraniu władzy obecnemu królowi z rodu Lancasterów.
Nie bez przyczyny zacząłem od wspomnienia "Gry o tron", ponieważ po cichu spodziewałem się pewnych podobieństw. Pomyliłem się, przynajmniej sądząc po pierwszym tomie. Aya Kanno podeszła do wydarzeń historycznych inaczej – oczywiście zachowała ogólny zarys średniowiecznych realiów, ale dodała do nich surrealistyczny klimat. Już na samym początku czujemy się nieco przytłoczeni mieszaniem realizmu z budzącymi niepokój tajemnicami, koszmarami i występowaniem fantastyki, na razie bardzo mrocznej. Manga prawie staje się utworem grozy, szczególnie gdy uwzględnimy wieszczenie strasznego przeznaczenia bohaterowi.
Ryszard jako postać raczej nieszczęśliwa, pragnąca się wykazać i traktowana przez matkę jak demon wywołuje współczucie, lecz również zaintrygowanie. To wręcz chora ciekawość, która każe sprawdzić, kim tak naprawdę jest bohater – czy na pewno człowiekiem? Co takiego w jego wyglądzie jeszcze by przemawiało za tą tezą – czy coś skrywa pod ubraniami? Relacje z matką także interesują, bo wyraźne odrzucenie syna powinno zostać mocniej uzasadnione, więc może za nim stać coś więcej. Aya Kanno sprawnie buduje podobne sekrety i niedopowiedzenia.
"Requiem Króla Róż" ujmuje przede wszystkim wpleceniem w opowieść elementów nadnaturalnych. Dzięki nim manga przypomina mroczną baśń, której akcję śledzi się z przeświadczeniem, że koniec nie może być szczęśliwy – ale czy tak będzie, trzeba się przekonać. Początkowo wprowadza to też konsternację, lecz ostatecznie w rozwoju fabuły można się połapać. Świetnym pomysłem było także wykorzystanie postaci Joanny d'Arc, której rola pozostaje zagadką ze względu na jej niejednoznaczność. Dziś uznawana jest za świętą, ale w tamtych czasach potraktowano ją jak heretyczkę. Kim okaże się w świecie Ayi Kanno, szczególnie że i w nim spłonęła na stosie?
Autorka stawia bohaterów w trudnych sytuacjach. Już teraz można oczekiwać, że młodego Ryszarda czekają niełatwe wybory, choć do tej pory miał niewielką swobodę, co można uznać za mankament. Przydałby się z jego strony bardziej czynny udział w zdarzeniach, ale może nastąpi to w kolejnych częściach. Pierwszy posłużył przedstawieniu sylwetek zarówno z rodu Yorków, jak i Lancasterów, oraz nadaniu tła toczącemu się konfliktowi.
Trudno powiedzieć, czy nie wynika to z niedookreślenia konkretnych sytuacji (np. król bez eskorty sobie chodzi?), ale chyba twórczyni czasem woli wykreować ciekawą, lecz niekoniecznie w pełni przekonującą sytuację. To nic, bo jako całość pierwszy tom "Requiem Króla Róż" przekonuje. To posępna i tajemnicza historia o waśni między dwoma rodami i intrygującym losie Ryszarda, syna księcia Yorku. Szybko się w nią wchodzi, a rysunki tworzą złowieszczy nastrój. Na twarzach postaci dobrze są oddawane emocje, każdy ma charakterystyczny wygląd, natomiast otoczenie od razu kojarzy się ze średniowieczem. Warto dodać, że sama autorka inspirowała się nie tyle historią, co twórczością Williama Szekspira, dlatego pojawiają się cytaty z jego dzieł. Ich znajomość (są to "Henryk VI" i "Ryszard III") nie jest jednak konieczna do zrozumienia lektury.
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz