Co się stanie, kiedy płatny morderca zyska zdolności telepatyczne i rentgen w oczach? Powstanie ludzka maszyna do zabijania czy może nowe talenty sprawią, że zwróci on lufę w kierunku superłotrów?
Tommy Monaghan zarabiał na życie pozbawianiem go innych na zlecenie. Pewnego dnia ktoś dopadł jego cel przed nim. W bezpośredniej konfrontacji z napotkaną istotą stracił przytomność, a po jej odzyskaniu odkrył nowe zdolności. Telepatia i rentgen pozwalają mu unikać zasadzek, dostrzegać przeciwników, zanim wychylą się zza rogu, i oczywiście sięgać do ich myśli. Zaopatrzony w zapasy ołowiu Hitman kontynuuje działalność cyngla na zlecenie, specjalizującego się w likwidowaniu osób obdarzonych supermocami.
Garth Ennis ma na koncie wiele tytułów, jednak jego nazwisko w największym stopniu jest kojarzone ze słynnym "Kaznodzieją" i łatwo dostrzec podobieństwa do niego w "Hitmanie". W obu komiksach Irlandczyk stawia na postacie z marginesu społecznego – na pierwszym planie umieszcza wyszczekanych twardzieli lubujących się w alkoholowo-tytoniowo-hazardowych rozrywkach. Autor nie stroni też od brutalnych scen, a całość okrasił mieszanką mniej lub bardziej udanych gagów i ciętych ripost. Trup ściele się gęsto, główny bohater nie jest doszczętnie zły, ale daleko mu do świętoszka, a odnalezienie spokoju ducha w jego przypadku zdaje się niemożliwe do osiągnięcia.
Sięgając po "Hitmana", trzeba mieć na uwadze, że większość akcji rozgrywa się w Gotham, czego konsekwencją są gościnne występy chociażby Jokera i Batmana. Na szczęście Ennis nie brnie w konfrontacje Tommy'ego z innymi postaciami półświatka posępnej metropolii, ponieważ otwierającą album historyjkę, w której tytułowy bohater spotyka m.in. demona Etrigana, uznaję za najsłabszą część komiksu. Dlatego też dobrze się stało, że w kolejnych zeszytach ograniczono występy innych znanych postaci Gotham.
Podczas lektury krzywiłem się na rzucane przez Gacka kwestie typu: "To moje miasto", lecz jednocześnie spotkanie Batmana z Hitmanem było całkiem interesujące. W dodatku rysunki zamaskowanego Wayne'a są świetne. Długa i rozłożysta peleryna w starym stylu i pewna siebie, spokojna postawa Mrocznego Rycerza przygotowanego na kolejny ruch mogą się podobać, zwłaszcza w połączeniu z ciemną kolorystyką. Inne elementy też wyglądają przyzwoicie, może poza dziwacznymi i zupełnie nieciekawymi istotami z pierwszych rozdziałów. Największą zaletą prac Johna McCrea jest jednak ukazywanie twarzy, które odmalowują szerokie spektrum emocji – od grymasów bólu i zdziwienia, przez wściekłość czy żal, aż po szydercze uśmiechy.
Mimo pewnych podobieństw nie mogę postawić "Hitmana" na równi z "Kaznodzieją", bo to komiks o klasę lub nawet dwie słabszy. Garth Ennis i John McCrea stworzyli zupełnie niezłego akcyjniaka z brutalnym, lecz sympatycznym i zabawnym protagonistą. Ot, komiksowy popcorniak z plusem, dostarczający niezgorszej rozrywki.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz