Wiedźmin: Dzieci lisicy

3 minuty czytania

dzieci lisicy

"Dzieci lisicy" to drugi tom serii amerykańskich komiksów, których głównym bohaterem jest sławny Biały Wilk – Geralt z Rivii. Tym razem nasz białowłosy wiedźmin będzie musiał zmierzyć się z tytułową lisicą i jednocześnie udźwignąć poziom całkiem ciepło przyjętego "Domu ze szkła". Chociaż od pierwszego tomu recenzowana pozycja jest w kilku aspektach wyraźnie lepsza, to jednak nie da się ukryć, że tym razem autorzy mieli po prostu niemal gotową historię.

Akcja komiksu rozpoczyna się w lesie nieopodal Pontaru na granicy redańsko-temerskiej. Geralt podróżuje w towarzystwie Addario Bacha, nazywającego siebie poczciwym waltornistą. Pierwsza walka to raczej krótkie przypomnienie profesji głównego bohatera, bowiem po chwili Biały Wilk i jego towarzysz docierają do Wiaternej. Ten znany port to doskonała okazja na złapanie statku płynącego do Novigradu. Chociaż nie wiemy, po co właśnie tam chce trafić wiedźmin, to jednak Geralt szybko zaciąga się na pokład "Proroka Lebiody", którego właściciele oferują darmowy transport za cenę zbrojnej eskorty.

Jeśli ten motyw wydaje wam się znajomy, to prawdopodobnie przeczytaliście już "Sezon burz" Andrzeja Sapkowskiego. Tam także mamy podróż do Novigradu i starcie z lisicą, która porwała dziecko bogatej elfki. Obie historie są niemalże identyczne, jednak przy tego typu porównaniach książka wypada znacznie lepiej. Przede wszystkim mamy do czynienia z pełniejszym przedstawieniem tła i motywacji bohaterów, jak też szerzej opisano aguarę, czyli lisicę, przez co już potężny przeciwnik zyskuje swój największy atut – wywołanie poczucia grozy i braku nadziei na ratunek. Także samo zakończenie w wykonaniu Andrzeja Sapkowskiego mogło się podobać, podczas gdy duet Tobin-Querio oferują nam coś na wzór okrojonej wersji, gdzie sens jest praktycznie taki sam, lecz jego podłoże zupełnie inne.

Komiks stara się postawić mocny akcent na iluzję, ale spłaszcza to pojęcie i ogranicza do serii obrazów, które napędzają całą akcję. Brakuje jednak jakiegoś metaforycznego obrazu, w którym także sam wiedźmin powinien odgrywać znacznie większą rolę. Dziwi także wprowadzenie postaci pewnej elfki, która na pokładzie "Proroka Lebiody" zdaje się być jedynie kolejną damą w opałach. Liczyłem na to, że jej obecność jest częścią iluzji i być może to sama aguara stoi sobie bezkarnie obok tylko po to, by zabrać swoją "własność" pod osłoną nocy. Tak się jednak nie stało i właściwie zmarnowano okazję na nieco autorskiej interpretacji znanej historii.

dzieci lisicy

Kreska Joe Queiro sprawia, że dla części osób "Dzieci lisicy" będą po prostu brzydkie. Co prawda nie można tutaj mówić o jakimś wybitnym i autorskim stylu, bowiem trochę to przypomina prace Mike'a Mignoli, ale jednak za dużo tutaj uproszczeń, przez co sylwetki czy twarze prezentują się nieciekawie. Sprawy nie polepsza dość bura paleta kolorów oraz dziwne zabiegi w postaci pokładu statku szerokiego niczym tor żużlowy czy też wspominanej wcześniej elfki, która na trzech obrazkach ma różny kolor włosów. Podobać się może za to okładka, która jest dużo ciekawsza od tego, co widzieliśmy przy okazji "Domu ze szkła".

dzieci lisicy

Polskie wydanie zawiera wszystkie zeszyty, zaś zdobiące je grafiki przekwalifikowano na wizerunek rozdziałów. Cieszy także fakt, że pokuszono się o wywiad z Paulem Tobinem i Borysem Pugaczem-Muraszkiewiczem. Teoretycznie można go traktować w kategorii ciekawostki, ale panowie mówią w zasadzie o dwóch różnych płaszczyznach i w tym wszystkim za mało było cech wspólnych, by faktycznie wpakować całość do komiksowych przygód Geralta. Ciekawostka czeka nas na tylnej stronie okładki, bowiem pojawia się oznaczenie mówiące o tym, że w rękach mamy produkt dla dorosłych – i to nawet wtedy, gdy Geralt nie ma na swoim koncie kolejnej kobiety. Twarda okładka nawiązuje stylem do poprzedniego tomu i mamy ciąg dalszy numeracji, więc obie pozycje obok siebie na półce prezentują się bardzo dobrze.

"Dzieci lisicy" to niestety nie do końca udana komiksowa adaptacja fragmentu "Sezonu burz". Historia jest dużo płytsza, bohaterowie mniej wygadani, zaś główny adwersarz to jedynie kolejna maszynka do produkcji iluzji. Zabrakło większej dawki grozy i sensownego zakończenia, ale na pewno można pochwalić wartką akcję i dużą różnorodność lokacji. Ponownie jest to historia na raz, ale jeśli macie za sobą ostatni tom przygód pióra Sapkowskiego, to chyba lepiej zakup sobie podarować i te sugerowane przez wydawcę 49,99 PLN przeznaczyć na kolejną książkę.

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
7 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Lepszy niż "Dom ze szkła". Czyta się naprawdę przyjemnie, czuć, że to wiedźmińska przygoda (no cóż, to adaptacja opowiadania z "Sezonu burz"). Jest humorystycznie, postacie budzą sympatię (Geralt i Addario), a sytuacja z podróżą i kłopotami autentycznie wciąga. Ponownie jest problem z ilustracjami, które bywają zanadto uproszczone, żeby nie powiedzieć: niedopracowane. Też zauważyłem błąd w kolorystyce, że jedna postać ma w trzech scenach różny kolor włosów. Wpadka niedopuszczalna, a i w dialogach z dwa razy chyba coś jest nie tak (raz tekst się nie zgadza z rozmówcą, a w drugim przypadku sam nie wiem).

Tak czy inaczej, mi się podobało – 7/10.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...