Ciemna uliczka, w której agresywny napastnik oddaje strzały do rodziców młodego Bruce'a Wayne'a na jego oczach. Rakieta z małym chłopczykiem wewnątrz ląduje na polu państwa Kent. Z pewnością znacie wydarzenia, które miały ogromny wpływ na przyszłość dwójki superbohaterów. A gdyby tak wszystko potoczyło się inaczej?
Od pierwszej strony zostajemy rzuceni w wir akcji – jesteśmy świadkami morderstwa Thomasa i Marthy Wayne'ów oraz lądowania małego Kala. Z pewnymi jednak różnicami – nieznane postacie zabijają mordercę rodziców Bruce'a i odbierają dziecko z rąk Kentów. Z czasem okazuje się, że mamy do czynienia z podróżnikami w czasie, którzy stają się rodzicami dla Batmana i Supermana. Ingerowanie w czasoprzestrzeń? A jakże. Najważniejszym skutkiem staje się dominacja herosów nad światem, ich ogromny pomnik postawiony nie z wdzięczności, a ze strachu przed tyranami. Sam Green Arrow nazywa ich ciemiężcami.
Przedstawienie bohaterów jako postaci negatywnych nie należy do rzadkich, ba, można wręcz mówić o stale postępującej eksploatacji tegoż pomysłu. Raz wypada on lepiej, innym razem gorzej, a „Władza absolutna”, trzeci tom serii poświęconej Batmanowi i Supermanowi, miewa momenty pasujące do obu końców skali. Z jednej strony oklepany motyw – podróże w czasie i spowodowane tym paradoksy zna chyba każdy. W komiksie potrafią one jednak przykuć uwagę, w końcu mówimy o dwójce superbohaterów, a w szczególności ich genezie. Interesujące sceny i rozważania łączą się, zwłaszcza w dalszej części albumu, w historię potrafiącą nawet wzruszyć czytelnika i zmusić do refleksji nad światem pozbawionym herosów. Cała opowieść jest bardzo dynamiczna, co jednak trochę przeszkadza w lekturze. Scenarzysta Jeph Loeb trzymał w dłoni sztampowy pomysł (podróże w czasie i zmiany zachowania bohaterów), ale obudowany wokół początków Batmana i Supermana jawił się on jako kawał świetnej historii. Tym bardziej można poczuć żal do autora, że historia pędzi tak szybko – w końcowej fazie, gdzie tempo nieco zwalnia, opowieść nabiera ciężaru i charakteru, angażując emocjonalnie odbiorcę. Szkoda, że w pogoni za efektownością zagubiony został melancholijny nastrój przebijający się nieśmiało zza kolejnych scen walki. Loeb spokojnie mógł rozpisać fabułę na dwa lub trzy tomy i ta wcale by na tym nie straciła. Ostatecznie opowieść wypada dobrze, a miejscami trzeba ją uznać za bardzo udaną, lecz nietrudno dostrzec i poczuć się rozczarowanym przez niewykorzystany potencjał. Banalny zwrot, ale idealnie oddający sytuację.
O ile drugi i trzeci tom przygód Supermana i Batmana łączy osoba scenarzysty, to już rysunki przygotował inny grafik, Carlos Pacheco, mający na koncie projekty zarówno w uniwersum Marvela (X-Men, Avengers), jak i DC (Green Latern). Trzeba przyznać, że całokształt jego prac wypada bardzo przyzwoicie – wyraźna kreska, ciekawe kadry wzmacniające przekaz i ciężar scen to tylko niektóre z zalet stylu Pacheco. Słowa uznania należą się również za cieniowanie oraz barwy wykorzystywane w albumie. Wszystko to składa się na komiks cieszący oczy nabywcy. Wprawdzie trzy zeszyty to niewielka próba, ale póki co jest to najbardziej udana oprawa, z jaką mieliśmy do czynienia w tymże cyklu.
Trzeci tom serii o dwójce ikonicznych herosów posiada szereg zalet i wad, sprawiających, że mamy do czynienia z udaną, miejscami świetną pozycją, która czasem jednak popada w sztampę i gubi się w narzuconym przez scenarzystę tempie. Naprawdę szkoda, że Loeb nie postanowił rozbudować historii na większą liczbę tomów, być może wtedy otrzymalibyśmy istną perełkę, zwłaszcza w połączeniu z ładnymi grafikami Pacheco. Pomimo wad i niespełnionego potencjału, to pozycja warta uwagi każdego fana superbohaterskich przygód.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz