Klezmer to w kulturze żydowskiej muzyk grający na przyjęciach, weselach i w karczmach. Pierwotnie termin ten oznaczał wędrownego muzyka obdarzonego wysokimi umiejętnościami, jednak w polszczyźnie określenie nabrało negatywnych konotacji i zaczęło być stosowane w odniesieniu do kiepskich muzyków grających jedynie dla pieniędzy. Joann Sfar w pierwszym tomie "Klezmerów" postanowił odczarować ten negatywny obraz i pokazać grupę zupełnie niepowtarzalnych muzyków, których losy splatają się w wyniku nieprzewidzianych okoliczności.
Na kartach "Podboju wschodu" czytelnik ma okazję poznać Noego Davidovicha, Barona Tyłka Swego, i towarzyszącą mu wyjątkową grupę muzyków: Havę, która opuszcza swą rodzinną wieś, by wyruszyć jego śladem; Yaakova, którego rabin wyrzuca z jesziwy, choć ten jest jego najlepszym uczniem; Vincenzo, wędrownego skrzypka i lunatyka, oraz Tchokolę, Cygana, który zbiegł przed pewną śmiercią z rąk Kozaków. Każdy z nich został z jakiegoś powodu wykluczony ze społeczności, do której przynależał, i teraz wspólnymi siłami muszą stworzyć grupę, będącą dla nich oparciem.
Joann Sfar czerpie inspirację z opowiadań Issaca Bashevisa Singera, żydowskich podań, a także z malarstwa Marca Chagala, jednak zdecydowanie nie stawia sobie za cel odtworzenia atmosfery nieistniejącego już świata, lecz idzie krok dalej. "Podbój wschodu" to komiks łączący wątki komiczne i tragiczne, w którym optymizm i czułość stale mieszają się ze smutkiem i okrucieństwem. Można zatem uznać, że pierwszy tom "Klezmerów" stanowi wierne odbicie ludzkiego życia, stanowiącego mozaikę skrajnych uczuć.
Jeśli ktoś po raz pierwszy spotyka się z twórczością Joanna Sfara, a komiksy kojarzył dotychczas przede wszystkim z niezobowiązującą rozrywką, to musi przygotować się na ogromne zaskoczenie. Największa trudność przy tego typu dziełach polega na tym, aby za pomocą niewielkiej liczby słów oraz przy użyciu obrazów pokazać głęboką i przejmującą historię, a to udało się autorowi wyśmienicie. Podróż zaczyna się od pierwszej strony, ale nie kończy na ostatniej, gdyż opowieść na pewno zostanie z odbiorcą na dłużej. Na pierwszy rzut oka historia sprawia wrażenie chaotycznej, jakby była mozaiką złożoną z wielu niezależnych elementów. Szybko orientujemy się jednak, że w tym świecie fragmenty układanki się przenikają, wszystko łączy się ze sobą i trudno jednoznacznie wyznaczyć początek i koniec opowieści, jakbyśmy cały czas trwali w jej wnętrzu. Przyglądamy się każdemu z kamieni tej niezwykłej układanki i chociaż każdy opowiada jedną historię, to dopiero gdy przeczytamy wszystkie, ujrzymy obrazek w całości.
Mozaikowość fabularną podkreśla także nietuzinkowa szata graficzna, ponieważ Sfar stawia na koślawe i odręczne pismo, które może sugerować, że ktoś w pośpiechu próbuje spisywać ustne opowieści. Być może robi to dziecko, pragnące utrwalić losy rodziny, choć brakuje mu wprawy i umiejętności?
Dynamikę opowieści potęgują ilustracje, sprawiające wrażenie chaotycznych i nieprzemyślanych, jak obraz wykonany akwarelami. W rzeczywistości są one jednak wynikiem doskonałego warsztatu autora, gdyż podkreślają surrealizm i ulotność opisywanego świata, który odszedł do przeszłości i pozostał już tylko mglistym wspomnieniem. Jednocześnie wspomniany świat nie ma wyraźnych granic, jakby opowiadana w nim historia uległa zapętleniu. Równie interesujący jest dobór barw: od żółci i pomarańczy, jakby autor cały czas eksperymentował ze światłem, do zieleni, odcieni niebieskiego oraz czerni. Tym samym ponownie mamy wrażenie, że wszystko stale się ze sobą przenika.
"Podbój wschodu" może stanowić wyzwanie dla czytelników nieobeznanych z twórczością Joanna Sfara, jednak zdecydowanie warto je podjąć. To komiks, w którym przeplatają się rozmaite uczucia, a każda przeczytana strona wywołuje w czytelniku silne emocje. Komiks wyróżniają przede wszystkim malarski rozmach oraz rzadka umiejętność podania słodko-gorzkiej refleksji związanej ze specyfiką ludzkiego życia w nietuzinkowej formie, a całość dodatkowo dopełnia odrobina czarnego, ironicznego humoru.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz