Kaczor Howard

3 minuty czytania

kaczor howard

Jeżeli spytałbym was o najlepsze filmy Marvela, ich lista z pewnością byłaby bardzo różnorodna. Ta sama sytuacja powtórzyłaby się przy prośbie o wymienienie ulubionego superbohatera uniwersum. Jestem jednak przekonany, że zdecydowanie mniejsza część z was potrafiłaby mi powiedzieć, jaki był pierwszy pełnometrażowy film na podstawie komiksów Marvela. Niektórzy celowaliby pewnie w produkcję z Kapitanem Ameryką. Muszę wam zaprzeczyć – co więcej, jeżeli nie znacie odpowiedzi, nie domyślicie się jej. Otóż w 1986 roku powstała amerykańska komedia science fiction w reżyserii Willarda Huycka, a wyprodukowana przez Lucasfilm, czyli George'a Lucasa. Nazywała się "Kaczor Howard" i była najgorszym początkiem filmowego uniwersum, jaki sobie można tylko wyobrazić.

kaczor howard

Kaczor Howard jest, zaskakująco, antropomorficzną kaczką, mieszkającą na planecie kaczek – Duckworld. Pewnego dnia w wyniku nieudanego ziemskiego eksperymentu zostaje wessany razem ze swoim fotelem w przestrzeń kosmiczną. Wiązka laserowa ściąga go prosto na ulice Cleveland. Po małych perypetiach i wykorzystaniu swoich umiejętności w dziedzinie Quack Fu, Howard zaprzyjaźnia się z kobietą – Beverly Switzler. Kaczor tęskni jednak za domem i w końcu grupie lokalnych mózgowców udaje się poznać sposób, w jaki można by go było odesłać z powrotem. Jednakże ta próba również kończy się gorzej niż niepowodzeniem – na niebieską planetę trafia więziony gdzieś w kosmosie demon, planujący zniszczyć wszelkie życie na Ziemi. Howard nie ma innego wyboru, jak uratować nasz świat przed zagładą.

kaczor howard

"Kaczor Howard" niestety nie jest komedią. Obawiam się, że jedyne określenie, jakie do niego pasuje, to kpina. Przez pierwsze kilkanaście minut bawiłem się całkiem nieźle, ale była to radość typu "co ja, do cholery, oglądam?!". Już na samym początku zdziwiłem się, że kaczki na swojej planecie nie są animowane, a są poprzebieranymi w ich stroje karłami. Nadaje im to wybitnie groteskowego wyglądu. Poziom humoru, pojawiającego się w produkcji, określany jest już w początkowych momentach – gdy oglądamy Howarda czytającego numer "Playduck" czy kiedy z portfela wypada mu małych rozmiarów kondom (odpakowany!). Niestety potem klasa gagów pikuje jedynie ostro w dół, nigdy nie wznosząc się ponad żałośnie nisko ustawioną poprzeczkę.

kaczor howard kaczor howard

Film ma również bardzo źle ustaloną równowagę między akcją a wolniejszymi momentami. Obawiam się, że te drugie przeważają i w większości są zupełnie niepotrzebne. Gros z nich dotyczy rozmów między Beverly a Howardem. Problem w tym, że dziewczyna jest chyba najgłupszą istotą, na jaką mógł natknąć się kaczor na Ziemi. W związku z tym dialogi są nie tylko kretyńskie i dziwaczne, ale też strasznie nużące. Kręcimy głową w niedowierzaniu z idiotyzmu "Kaczora Howarda" także podczas spotkań protagonisty z innymi przedstawicielami naszej rasy. Co dziwne, ich reakcje są bardzo różne. Niektórzy reagują z miejsca przerażeniem – rozumiem, że nigdy nie widzieli dziecka czy karła w przebraniu kaczki? Inni z kolei traktują go, jakby wcale się nie wyróżniał – przykładem niech będzie pośredniczka pracy, rozmawiająca z nim jak z wymigującym się od roboty bumelantem. Szczytem jest jednak scena, w której Howard wysiada z autobusu – wszyscy krzyczą, przestraszeni i odsuwają się jak najdalej od przejścia. Jednakże kiedy kaczor postawi płetwy na chodniku, zostaje wyśmiany przez grupę pasażerów pojazdu, wyglądających przez szybę.

kaczor howard

Beverly może być najgłupszą istotą na Ziemi, jednak szczerze mówiąc grze wcielającej się w nią Lei Thompson nie mogę wiele zarzucić. Podąża za debilnym scenariuszem, ale ma swoje momenty. Najlepszą postacią z obsady jest z pewnością Jeffrey Jones, odgrywający doktor Jenninga. Brawa szczególnie za drugą część filmu, gdy ma większe pole do popisu i spisuje się bardzo dobrze. Nie będę zdradzał szczegółów na wypadek, gdybyście mieli nieszczęście oglądać "Kaczora Howarda". Nie wiem natomiast, kto wpadł na pomysł stworzenia z bohatera Tima Robbinsa kompletnego kretyna. Nie mogłem uwierzyć, że to ten sam aktor, którego znam z "Drabiny Jakubowej" czy "Skazanych na Shawshank". Jest to najbardziej denerwująca postać na ekranie i czasem było mi wstyd, że ją oglądam.

kaczor howard

"Kaczor Howard" otrzymał szereg negatywnych "nagród" – słusznie! Postać Howarda oglądało się nieźle jedynie jako cameo w "Strażnikach Galaktyki", gdzie był jednym z eksponatów Kolekcjonera. Cały film mu poświęcony jest totalną porażką. Na plus mogę zaliczyć niezłą ścieżkę dźwiękową i grę Jeffreya Jonesa. Parę razy parsknąłem śmiechem – niestety najczęściej w momentach niezamierzonych przez twórców. Najzabawniejszy jest demon z kosmosu, który wygląda jak plastelinowy stwór wyrwany prosto z "The Neverhood". Chociaż z drugiej strony mógł zrobić karierę – jako jeden z przeciwników Geralta w filmowym "Wiedźminie" sprawdziłby się doskonale. Cóż, nie ma co się rozpisywać więcej – nie polecam! Nędzna kopio Kaczora Donalda – wracaj na swoją planetę zmutowanych kaczek!

Ocena Game Exe
3
Ocena użytkowników
4.33 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Ogladając to jako dzieciak nie było tak źle (10 lat?), ale teraz pewnie bym nie dotrwał do końca filmu za sentyment niech ma 5
0
·
Mam podobnie Pamiętam jak za dzieciaka oglądałem ten film na Polsacie i raczej pozytywnie odebrałem całą historię jak i postać dziwacznej kaczki. Dziś pewnie by to tak nie wyglądało. W ogóle to dopiero od niedawna wiem, że Kaczor Howard to świat Marvela (dla mnie zaskoczenie). Ponoć w kolejnych "Strażnikach Galaktyki" będzie go więcej.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...