"Honor poległych" autorstwa Robina D. Lawsa to jedna z wielu opowieści osadzonych w mrocznym świecie Warhammera, a prywatnie – jedna z moich pierwszych książek, których akcja rozgrywa się w Starym Świecie. Zanim jednak przybliżę wam nieco główny wątek, kilka słów na temat samego wydania.
Książka liczy sobie 350 stron oprawionych w miękką okładkę. Tłumaczenie jest bardzo dobre, choć korekta pozostawia miejscami trochę do życzenia. Parokrotnie natknąłem się na literówki, brakujące przecinki, kropki i niezbyt szczęśliwie sformułowane zdania. Uroki pierwszego wydania jak sądzę. Miejmy nadzieję, że w kolejnych – jeśli takie wyjdą – zostanie to poprawione, bo sama opowieść jest godna uwagi i szkoda, by takie drobiazgi psuły efekt całości. Cena została przez wydawcę ustalona na poziomie 29 zł, co w przypadku książek ze świata Warhammera jest niemal normą. Wystarczy spojrzeć na inne tytuły wydane przez Copernicus Corporation.
Tyle jeśli chodzi o szczegóły techniczne, teraz skupmy się na fabule. Już na pierwszej stronie "Honoru poległych" poznajemy Angelikę Fleischer. Ta atrakcyjna kobieta żyje bardzo nietypowo, utrzymując się z okradania poległych w wielkich bitwach żołnierzy – zarówno Imperium, jak i orków. Życie wiele ją nauczyło, toteż z pozoru wydaje się być zimna, wyrachowana i pozbawiona ludzkich uczuć. Że tak nie jest, przekonujemy się nieco dalej, gdy dziewczyna ratuje z rąk zielonoskórych maruderów młodego szlachcica, Franziskusa – jedynego ocalałego z kolejnej krwawej bitwy. Ich losy splatają się na dobre i to wokół tej dwójki kręci się od tej chwili cała akcja.
No właśnie: akcja. Tej w "Honorze..." jest miejscami aż za wiele. I nie, żeby mi to nie odpowiadało – wprost przeciwnie. Jeśli szukasz, drogi czytelniku, pozycji, która umili ci długą podróż pociągiem lub kolejny nudny, niedzielny wypad do cioci z rodzicielami, historia Angeliki będzie w sam raz. Zadowoleni powinni być również wszyscy miłośnicy RPG, zwłaszcza Mistrzowie Gry. Duża ilość ładnie opisanych, mniejszych lub większych potyczek na pewno wzbogaci język i ułatwi prowadzenie sesji, tudzież odgrywanie własnych postaci. To moim zdaniem jedna z największych zalet książek spod znaku wojennego młota. Inna rzecz, że wszystko tutaj wydaje się takie prawdziwe, takie rzeczywiste. Zapomnijcie o przepotężnych czarodziejach w cukierkowych szatach i mężnych paladynach w lśniących zbrojach. "Honor poległych" to brud, smród, woń uryny, wszechobecna śmierć i nieustanna walka o przetrwanie w świecie pożeranym przez Chaos. Tutaj nikomu nie można ufać, nikt też nie jest taki, jaki na pozór się wydaje. Miła odmiana po cyklu opowieści o takim jednym mrocznym elfie.
Wracając do samej bohaterki: Angelika faktycznie może się miejscami wydawać nieco zbyt "przepakowana". Takie stwierdzenie pada w innej recenzji tej książki i z jednej strony podzielam zdanie jej autora, z drugiej jednak uważam, że wizerunek dziewczyny został bardzo sensownie wyważony. Nasza złodziejka nie jest nieśmiertelna, nie raz i nie dwa ledwo żywa cudem wychodzi z opresji. W całej opowieści mamy przynajmniej kilka sytuacji, w których Angelika może skończyć rozrąbana na pół, uduszona, pobita na śmierć lub z mieczem między żebrami. I nie ma co żałować, że tak się nie dzieje – to w końcu główna bohaterka, wokół której kręci się cała akcja. Jak już jednak pisałem, dziewczyna solidnie obrywa w trakcie tych 350 stron opowieści, więc nikt nie powinien być zawiedziony.
Sama intryga, w którą Angelika i Franziskus zostają wplątani, wydaje się z początku niezrozumiała i niezwykle pokrętna. Dopiero pod koniec wszystko się wyjaśnia i muszę przyznać, że nie jest to tylko głupi pretekst dla opisania kilku potyczek, ale całkiem zgrabnie i sensownie wymyślony wątek. Nie sądzę, by po przeczytaniu całości ktokolwiek czuł niedosyt. Prywatnie żałowałem wręcz, że ten mały tomik to początek i zarazem koniec przygód tak oryginalnej pary. Czytało mi się naprawdę bardzo przyjemnie i jeśli kiedykolwiek dana będzie mi okazja ponownego spotkania się z obojgiem, na pewno z niej skorzystam.
Nie ukrywam, że książka mnie wciągnęła, a wymienione na początku błędy to jedynie drobne potknięcia, nie wpływające znacząco na efekt końcowy. Wszystkim, którzy gustują w realiach Starego Świata, ale także tym, którzy po szeregu pozycji z uniwersum Forgotten Realms chcieliby spróbować czegoś innego, szczerze polecam "Honor poległych". Od chwili zakupu książkę przeczytałem kilka razy i uważam, że warto wydać te 29 zł oraz zarezerwować sobie przynajmniej jeden wieczór na podróż do świata, gdzie honor i odwaga często przegrywają z wyrachowaniem i żądzą władzy. Że nie zawsze, o tym w kolejnej recenzji – tym razem „Powiernika krzywd" Gava Thorpe`a. Zapraszam.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz