Harry Potter i Więzień Azkabanu

3 minuty czytania

harry potter i więzień azkabanu

Tworzenie rokrocznie ekranizacji fenomenu światowej literatury to zadanie niezwykle karkołomne, nawet przy przepotężnych budżetach i samonapędzających się kasowych sukcesach. Choćby dwie kolejne części tej samej filmowej sagi kręcono "ciurem" i cięto dopiero na potrzeby kalendarza kinowych premier, trudno byłoby zachować przy tym spójność koncepcji i estetyki wykonania. Pomimo szaleńczego tempa narzucanego przez studio braci Warner, twórcy filmów o Harrym Potterze nie mieli komfortu taśmowej produkcji. Nowy reżyser, wymuszona śmiercią zmiana obsady jednej z ważniejszych ról, dorastający odtwórcy trzech głównych, wreszcie systematycznie powiększająca się objętość bazowego materiału przy wciąż sztywnych ramach czasowych do wykorzystania na seans, to potencjał na spektakularną katastrofę. Pierwsza ekranizacja przygód młodego czarodzieja zawiodła mnie na całej linii. Druga poradziła sobie już nieco lepiej, głównie za sprawą zmiany nastroju oraz afery, która wybuchła wobec domniemanego wzorowania się grafików na dumnym obliczu Władimira Putina przy projektowaniu twarzy skrzata Zgredka. Jak na tle tego wszystkiego wypadła część trzecia?

Zdecydowanie lepiej niż mogłem przypuszczać. Nie byłem w stanie uciec przed katuszami dubbingu, lecz ze sporą pomocą twórców udało mi się zepchnąć go gdzieś w głąb świadomości. "Harry Potter i Więzień Azkabanu" od pierwszych minut przykuwa uwagę zmianą stylistyki i sposobu, w jaki reżyser opowiada nam całą historię. Już po scenach z ciotką Marge i Błędnym Rycerzem widzimy, że tym razem z należytą starannością potraktowano tak ważny dla książki komizm sytuacyjny oraz dynamiczne gagi. Szybko dostrzegamy też wyraźną zmianę nastroju, na bardziej ponury, dojrzały, trzymający w napięciu. W jego konstruowaniu pomagają momentami świetne zdjęcia i montaż – dementorzy atakujący pociąg lub patrolujący niebo wokół Hogwartu, Harry obserwujący wycieczkę do Hogsmeade zza wahadła wielkiego zegara i tym podobne. Realizacyjnie film stoi więc na bardzo wysokim poziomie, przewyższając nawet poprzednie, skądinąd solidnie nakręcone widowiska.

harry potter i więzień azkabanu

Ponieważ oprawy audiowizualnej nie ma się co czepiać (efekty specjalne wyglądają niemal równie dobrze, jak dobrze brzmi muzyka Johna Williamsa), warto przyjrzeć się aktorom. Bohaterowie pierwszego planu nabrali już pewnych cech dorosłych aktorów z kilkuletnim doświadczeniem, można więc pokusić się o pierwsze poważniejsze oceny ich gry. W wypadku Daniela Radcliffe'a i Emmy Watson sprawy prezentują się nie najgorzej, zwłaszcza odnośnie odtwórcy roli tytułowej. harry potter i więzień azkabanu Filmowy Harry co prawda nie urywa widzom głów razem z płucami poziomem swojego występu, jednak narzekanie na efekty starań przed kamerą byłyby mocno naciągane.

Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o Rupercie Grintcie. Trzecia część ekranizacji potwierdziła to, co zapowiadała już druga – rudowłosy Anglik to tragiczny aktor, bynajmniej nie przez predyspozycje do grywania w dramatach. Do dziś zastanawiam się, jak to możliwe, że na każdym, absolutnie każdym jednym filmowym plakacie Grint informuje nas za pośrednictwem swej jedynej, nieśmiertelnej miny, iż w spodniach właśnie przybył mu kilogram czegoś ciepłego i bardzo niechcianego. Dowcipny, bystry Ron, którego znamy z powieści J. K. Rowling został zastąpiony przez wiecznie skrzywioną, stale gotową do płaczu i ucieczki sierotę, na widok której włączają się we mnie zwierzęce instynkty.

harry potter i więzień azkabanu

Zupełnie inne emocje gwarantuje za to Michael Gambon jako nowy Dumbledore. Choć nie jest to postać pierwszego planu, wyraźnie widać zmianę koncepcji jej odgrywania, dobrze wpasowującą się w bardziej dojrzały i tajemniczy nastrój całości. Gambon świetnie operuje głosem, gra oszczędnie, przyciągając uwagę, wiarygodnie oddając charakter dyrektora Hogwartu. Dość mieszane uczucia wywołał u mnie filmowy Syriusz – jedna z trzech, obok Dumbledora i Snape'a, mych ulubionych postaci. Zawsze byłem (i wciąż jestem) fanem Garry'ego Oldmana, jednak jego występ w tej roli nie przekonał mnie. Zbyt wiele razy w trakcie seansu powtarzano obrazek z drącym się z gazety maniakiem, zaś w mocno rozczarowującej, kulminacyjnej scenie w Wyjącej Chacie, Oldman nie wyszedł poza schemat zaślinionego wariata. Na całe szczęście w "Zakonie Feniksa" zaprezentował się już znacznie lepiej.

harry potter i więzień azkabanu

Znaczną poprawę w stosunku do części pierwszej zanotował także scenariusz. Co prawda i tutaj kilkukrotnie doznałem wrażenia popychania akcji kolanem przez pominięte rozdziały czy przycięte sceny, jednak film broni się spójnością akcji, zaś dla widza nieobeznanego z książką stanowi już bardzo solidne fabularnie widowisko. Widocznie zmieniła się też grupa docelowa – z dzieci na młodzież 14+. Mniej tu efekciarstwa, więcej starannej narracji, którą dostrzegli i pochwalili krytycy, a choć produkcja zdobyła "wyróżnienie" za najbardziej przepełniony błędami film 2004 roku, nie przeszkodziło jej to w zdobyciu Oscara za najlepsze efekty specjalne.

Za zmianą konwencji, reżysera i innych, wymienionych wyżej elementów, nie poszły zmiany w odbiorze obrazu przez widzów na całym świecie. Kolejne rekordy popularności, niemal 800 milionów dolarów zysku przy 130 milionach nakładu to dość, by zastanowić się, czy prowadzone modyfikacje były wystarczająco dobre, by trafić w znane już gusta tej samej widowni, czy też nie miały one znaczenia wobec wszechmocnej potęgi tytułowej marki. Odpowiedzi na to pytanie przyjdzie nam szukać w kolejnych odsłonach filmu, w których drobnych zmian i znaczących rewolucji będzie jeszcze więcej niż dotychczas.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
6.5 Średnia z 5 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...