Harry Potter dorasta, a zatem jego przygody w czwartym tomie serii mają już niewiele wspólnego z tym, o czym mogliśmy czytać wcześniej. Nasz starzejący się z każdą książką bohater tym razem zostaje uwolniony od spędzenia całego lata w domu wujostwa. Wszystko za sprawą mistrzostw świata w quidditchu i drobnemu niedopowiedzeniu.
Harry, jak wszyscy wiedzą, jest fanem czarodziejskiego sportu wymagającego gry na miotłach, zatem co może być lepszego od mistrzostw świata w tej dyscyplinie? Chyba tylko samodzielna gra, ale Potter jest gotów zadowolić się kibicowaniem. I tutaj pojawia się drobny kłopot, a raczej trzy – Dursleyowie. Rodzina młodego Pottera jest nią tylko z nazwy i nie przywiązuje szczególnej wagi ani do wychowania i wykształcenia chłopca, ani tym bardziej do zapewnienia mu chociażby odrobiny rozrywki. Na szczęście Harry niedawno zyskał dodatkowego sprzymierzeńca i członka prawdziwej rodziny – Syriusza Blacka.
Jego ojciec chrzestny jest uważany za groźnego mordercę, co sprawia, że musi się ukrywać przed społecznością czarodziejów. Z drugiej strony, sama wzmianka na jego temat wywołuje w Dursleyach najgorsze przeczucia, bo gorszy od maga w ogóle jest tylko niebezpieczny i lubiący Harry’ego mag, który w dodatku mógłby się nagle pojawić i wywołać plotki wśród sąsiadów. Co prawda, Syriusz nie jest niebezpieczny, a oskarżony został w wyniku kilku fatalnych zbiegów okoliczności (z powodu których zginęli też rodzice młodego adepta magii), ale Dursleyowie akurat o tym nie wiedzą. Skoro nie pytali, to Harry jakoś o tym nie wspomniał. Oczywiście, szansa na pozbycie się podrzutka na część lata jest kusząca, ale z drugiej strony – uszczęśliwianie syna "tego Pottera" nie jest niczym dobrym. Jak zatem wybrnąć z tej patowej sytuacji? Harry, przez kilkanaście lat życia z najbardziej ograniczonymi myślowo mugolami na świecie, zdołał nauczyć się jednego: jeśli czegoś bardzo chce, musi to zdobyć podstępem. Kiedy zatem rozmowa o jego możliwym pobycie w domu Weasleyów i udaniu się na mistrzostwa przybiera nie najszczęśliwszy obrót, nasz młody bohater napomyka mimochodem o tym, że musi napisać list do swojego groźnego, ukrywającego się nie wiadomo gdzie, ale bardzo opiekuńczego ojca chrzestnego i sprawa zostaje załatwiona.
Mogłoby się zatem wydawać, że Harry w końcu przeżyje jakieś szczęśliwe lato, ale to byłoby chyba zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Wszystko zaczyna się jak w bajce. Chłopiec przebywa wśród ludzi, którym naprawdę na nim zależy, a jednocześnie ma okazję podróżować przy pomocy świstoklika, no i zobaczyć najlepszych z najlepszych szukających. Dla czytelników jest to też kolejna lekcja z cyklu: co o świecie magicznym warto wiedzieć, gdyż młody czarodziej nie tylko używa omnikularów i widzi Złoto Leprokonusów, ale też ma swobodny dostęp do wszelkich magicznych wytworów działalności Freda i George'a Weasleyów. Czy coś może zakłócić ten pełen atrakcji okres letnich wakacji? No cóż, gdyby nic się nie stało, to chyba pisałabym nie o tej książce. Na niebie pojawia się Mroczny znak, symbol, który kilkanaście lat temu widniał w miejscach odwiedzanych przez Śmierciożerców. Jednocześnie jest to tak jakby magiczna forma nekrologu, bo wszyscy wtedy wiedzieli, że tam, gdzie można znaleźć Znak, tam znajdzie się też zabitego człowieka lub wymordowaną rodzinę. To nie był nawet symbol Voldemorta, lecz łączącej się z nim śmierci i towarzyszącego jej nieustannego, blokującego zmysły strachu, który był wówczas najbardziej dominującym uczuciem. Kto wypuścił w niebo znak zwiastujący wielki powrót Czarnego Pana? Tego się niestety nie dowiadujemy, a to dopiero zapowiedź nadchodzących atrakcji.
Wakacje, jak to zwykle bywa, szybko się kończą. Zwłaszcza jeśli są wyjątkowo przyjemne, a zatem Harry, wraz z Ronem i Hermioną, chcąc nie chcąc, musi wrócić do Hogwartu. Szkoła Magii i Czarodziejstwa będzie w tym roku jeszcze bardziej wyjątkowa niż zwykle, gdyż po wieloletniej przerwie odbędzie się tutaj Turniej Trójmagiczny. Czy wy też sądziliście dotychczas, że Hogwart jest jedyną szkołą dla czarodziejów, i że trafiają tu wszystkie utalentowane w tej sferze jedenastolatki? Ja byłam o tym święcie przekonana, ale zdecydowanie się myliłam. Zresztą, byłoby to rzeczywiście dość trudne, jeśli wziąć pod uwagę, że społeczność magiczna jest dość imponujących rozmiarów. J.K. Rowling zatem przedstawia nam dwie pozostałe szkoły – bułgarski Durmstrang i francuski Beauxbatons. Tytułowa Czara Ognia ma służyć wylosowaniu trzech uczestników turnieju (po jednym z każdej ze szkół), spośród uczniów, którzy ukończyli siedemnasty rok życia. Harry tego warunku rzecz jasna nie spełnia, ale jak na wybitnie szczęśliwe lub pechowe (zależy jak na to spojrzeć) dziecko przystało, zostaje wylosowany. Co więcej, nie jest jedynym przedstawicielem Hogwartu, gdyż zostaje wylosowany jako czwarty. Teoretycznie coś takiego nie powinno mieć miejsca. No właśnie, teoretycznie. Czy zatem Hogwart jest jeszcze bezpiecznym miejscem? Harry nie ma czasu się nad tym zastanawiać, bo jest zmuszony do wzięcia udziału w Turnieju Trójmagicznym, a to zadanie zdecydowanie wykracza poza jego szkolne umiejętności. Może jednak liczyć na wsparcie przyjaciół, no i warto pamiętać, że to w końcu… Harry Potter.
Czwarta część sagi to powieść nie tylko najbardziej mroczna, ale też najbardziej dojrzała. Harry poznał już swoją przeszłość, dowiedział się o rodzicach tego, co wiedzieć powinien i musi zmierzyć się z kolejnymi problemami. Bohater nie jest już tym samym chłopcem, którego podrzucono kiedyś na próg Privet Drive 4. Teraz jest młodym człowiekiem, który odnalazł już własne miejsce w tym niecodziennym świecie, a nawet opanował i oswoił nową rzeczywistość. Tym samym życie Harry’ego przestaje ograniczać się do nauki i poznawania magicznego świata, lecz tym razem bohatera czeka udział w niebezpiecznych rozgrywkach. Ponadto, jak na nastolatka przystało, Harry przeżyje swoje pierwsze zauroczenie, a Hermiona będzie musiała wyjaśnić przyjaciołom, że kobiety to istoty dużo bardziej skomplikowane, niż dotychczas sądzili.
Powieść, podobnie jak wszystkie poprzednie, czyta się szybko i z ogromną przyjemnością. Jest przy tym dużo zabawy, choć w tej części, spod fabuły wyłania się mrok, a zatem wyczuwamy atmosferę strachu, bólu i śmierci, która zakrada się do podświadomości bohaterów. Obok grozy, mamy okazję doświadczyć miłości, przyjaźni i szczęścia, a sceny smutne i wzruszające przeplatają się z tymi komicznymi. Nie jest to już powieść dla małych dzieci, bo tak jak główny bohater, czytelnicy muszą do niej dojrzeć. Właśnie dlatego seria przygód o młodym czarodzieju nigdy się nie znudzi, ponieważ stawia czytelnikowi coraz wyższe wymagania.
Komentarze
No i wreszcie pojawiają się smoki! Chociaż Harry Potter mógłby nieco zastopować swoją chęć niesienia pomocy (kłania się etap, w którym ma uratować Rona, a przy okazji chce uratować jeszcze innych - np. Hermionę, po którą przecież płynie Wiktor Krum).
Moja ocena: 10/10
Wiem, że takie właśnie ,,rzeczy" dodają książce dodatkowej pikanterii i smaczku, ale krew mnie przy okazji zalewa. Naprawdę nie wiem, co mam o tej książce myśleć. Znam ją prawie na pamięć (efekt słuchania audiobooków do posiłków itp.), ale...
Dobry styl, przyjemne ,,proste" słownictwo, rozwijająca się fabuła i nagły plot twist na samym końcu sprawiają, że czyta się przyjemnie, co nie znaczy, że nie ma pewnych zgrzytów przy tłumaczeniu czy innych takich ,,dupereli" (jak by to większość nazwała).
7/10
Dodaj komentarz