Klasyka nie zawsze dobrze się starzeje. Bywa, że po latach stykający się z nimi odbiorcy nie będą w stanie przeżyć tego samego, co fani z okresu premiery dzieła. Tak też dzieje się w przypadku "Gwiazdy jak pył" Asimova – klasycznego dzieła science-fiction. Jak czytało się ją ponad siedemdziesiąt lat po premierze? O tym w niniejszej recenzji.
Isaac Asimov był prawdziwym człowiekiem renesansu. Decyzja jego rodziców o emigracji, gdy ten miał trzy lata, związała tego rosyjskiego Żyda rodem ze Smoleńszczyzny ze Stanami Zjednoczonymi. Jego intelektualny wkład w kulturę dla Ameryki i świata był zaś wielki, acz dla miłośników fantastyki to przede wszystkim dzieła science-fiction jak cykl "Fundacja". Asimov był jednak wszechstronnie uzdolniony: był zarazem prezesem American Humanist Association i profesorem biochemii.
"Gwiazdy jak pył" z cyklu "Imperium Galaktyczne" to jedna z jego pierwszych powieści – choć tego nie powinniśmy brać w ocenie pod uwagę, skoro już wcześniej wydał słynne "Ja, robot". O czym są "Gwiazdy..."? Tyrannejczycy opanowali większość kosmosu. Akcja zaczyna się, gdy rządca Widemos z planety Nefelos został przez nich stracony za zdradę. W tym samym czasie ktoś przygotowuje zamach na życie jego syna. Chłopak podejmuje walkę o przetrwanie i śledzony przez Tyrannejczyka Aratapa poszukuje anty-Tyrannejskiej opozycji w kosmosie, w czym towarzyszą mu dziewczyna, z którą relację przyjmą skomplikowany obrót, i stary ekscentryk.
Powieść ma rozbudowaną sieć powiązań występujących na jej kartach postaci i związanych z nimi intryg, a bohaterowie aż do samego końca nie odsłaniają wszystkich swoich kart. Charaktery są dość rozbudowane, złożone i nieokreślone jednoznacznie moralnie. Jest to jednak historia dość kameralna i krótka. Autor skupiał się bardziej na konstrukcji opowieści i bohaterów, niż świata przedstawionego – co biorę za duży plus, gdyż ten wątek zwykle interesuje mnie najbardziej.
Warto jednak nadmienić pewien smaczek w powieści, do którego Asimov uczynił po latach sprostowanie. Opierając się na ówczesnej wiedzy naukowej przedstawił on pozbawioną życia planetę typu ziemskiego, na której był azot i tlen, lecz nie było dwutlenku węgla. Tymczasem jak się okazało po latach, jest to niemożliwe – w rzeczywistości jej atmosfera składałaby się z azotu i dwutlenku węgla, lecz nie mogłaby zawierać tlenu. Asimov opisywał więc wszechświat oszczędnie, lecz pieczołowicie czuwał nad jakością tej charakterystyki.
Mocno rozczarowało rozwiązanie jednej spośród zagadek, która zaskakująco okazała się arcy-amerykańska. Ten sam motyw mógłby przyjąć formę bardziej uniwersalną – a przez to znośniejszą, a jednak nie! Autor uczynił to, co uczynił. Być może po prostu taki duch czasu, kiedy pisał? Innym przejawem ducha epoki jest wizja planety Ziemia, która została zniszczona w wyniku konfliktu jądrowego.
Mocnym atutem powieści jest język autora oraz jakość przekładu, dzięki którym książkę czyta się wartko od pierwszej do ostatniej strony. Dobrze wypadły również wykreowane przez Asimova postacie, których osobowości po prostu zapadają w pamięć. Dziś "Gwiazdy jak pył" to dojrzała opowieść ze świetnie wykreowaną intrygą, lecz bez jakiegoś głębszego, dostrzegalnego dna o jakimś wyjątkowym przesłaniu. Żadnego arcydzieło, które dziś zakwalifikowałoby pisarza do grona wybitnych autorów. Pomimo tego, warto się z tą książką zapoznać, nawet jeśli nie gustuje się w gatunku science-fiction. Jako przygodówka fantasy, nawet 8/10.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz