Gregor i Klątwa Stałocieplnych

4 minuty czytania

okładka, gregor i klątwa stałocieplnych

Niedawno do kin trafiła ostatnia część "Igrzysk śmierci", czyli drugi "Kosogłos". W związku z tym popularność Suzanne Collins prawdopodobnie zacznie się zmniejszać. Ci jednak, którzy zdążyli zacząć przygodę z mniej znanymi "Kronikami Podziemia" i spodobały im się one, zapewne pragną dotrzeć do samego ich końca. Wydawnictwo IUVI wychodzi nam naprzeciw i wydaje kolejny tom sagi – "Gregor i Klątwa Stałocieplnych". Poprzednie dwie księgi zostały raczej ciepło przyjęte przez czytelników – zarówno rodziców, jak i ich dzieci. Jak prezentuje się trzecia już część serii, będącej swoistą parafrazą "Alicji w Krainie Czarów"?

Gregor opuszczając poprzednim razem Podziemie otrzymał kolejny zwój. Tym razem była to Przepowiednia Krwi. Chłopiec nie oszukuje się już i doskonale wie, że będzie musiał niedługo wrócić do tajemniczej krainy pod Nowym Jorkiem. Teraz jednak nie postrzega tego jako zła koniecznego – jedenastolatek martwi się o swoich przyjaciół – zaginioną Luksę, Andromedę, Tempa oraz wyobcowanego ze społeczeństwa Aresa. Najnowsza klęska trapiąca Podziemnych nazwana została Klątwą Stałocieplnych. Jest to po prostu zaraza, która – jak sama nazwa wskazuje – dotyka jedynie stałocieplnych mieszkańców tych mitycznych obszarów, a więc ludzi, nietoperze i szczury. Gdy choroba rozwinie się u najbliższych Gregora, nastolatek bez wahania wyruszy w kolejną wyprawę, na której ma nadzieję zdobyć lekarstwo.

Jak zwykle mam jeden główny zarzut do książki – epatowanie nadmiernym okrucieństwem, niedostosowanym do docelowej grupy odbiorców, a więc od dziewięciolatków wzwyż. Czym przejawia się to w "Gregorze i Klątwie Stałocieplnych"? Nasz protagonista widząc efekty choroby – fioletowe sączące się bąble czy odchodzące płaty skóry – obficie wymiotuje, zalewając okna, ściany i podłogę. Jedenastolatek wymiotujący z obrzydzenia? No i oczywiście jak zawsze ludzie i zwierzęta umierają pokrwawieni od zadanych im w walce ran. Trafia się nawet zębacz, który zostaje rozszarpany przez roślinne kwasy trawiące. Zupełnie nie pojmuję, po co tak wiele śmierci pojawia się na kartach powieści. Czasem rozumiem, co pisarka chciała osiągnąć likwidując danego bohatera, ale nie musiała tego robić na tak wiele wymyślnych sposobów. Dzieciaki i tak w swoim czasie zdążą tego wszystkiego doświadczyć (chociażby zapoznając się z "Igrzyskami śmierci").

Powiem szczerze, że zaczęła mnie również nużyć wtórność serii. Ileż można czytać o tym, że grupa wyrusza po coś w niebezpieczne rejony Podziemia, przeżywając po drodze różnorodne (najczęściej bardzo drastyczne) przygody? Przydałoby się w końcu zmienić tę wytartą płytę. Miałem nadzieję, że stanie się to już tutaj, gdyż po raz pierwszy w tytule brak jest słowa "przepowiednia". Niestety myliłem się. Na szczęście poza powielaniem schematów nie jest tak źle. Suzanne Collins stara się zaskakiwać i nie prowadzi fabuły przewidywalnie, jak po sznurku, co zresztą pokazała już w "Gregorze i Przepowiedni Zagłady". Tam bardzo udanie zakręciła zakończeniem i równie dobrze poradziła sobie w trzeciej części serii. Poznajemy także nowe gatunki zwierząt krainy pod Nowym Jorkiem – chrupacze (myszy) oraz rzezacze (mrówki). Mam jednak wrażenie, że ich potencjał nie został do końca zużytkowany. Oba gatunki wykorzystywane są przez autorkę do jednego zadania, po czym porzucane bez zgłębiania ich pobudek czy minimalnie lepszej charakterystyki.

gregor i klątwa stałocieplnych

Na szczęście, jak przystało na opowieść dla najmłodszych, książka nie jest pozbawiona morałów. Najważniejszy z nich kontrastuje z tą wszechobecną śmiercią – lepiej zastanowić się kilkukrotnie i próbować rozwiązywać sprawy dyplomatycznie, niż od razu sięgać po broń i uciekać się do używania siły. Ważne jednak jest też to, że nie zawsze słowem czy podstępem można wykpić się z trudnej sytuacji – w ostateczności trzeba stanąć do bitwy. Suzanne Collins od "Gregora i Niedokończonej Przepowiedni" informuje dzieci, jak bardzo przewrotną rasą są ludzie. W swoim życiu zetkniemy się z osobami bardzo uczciwymi i życzliwymi, pomagającymi wszystkim ze szczerego serca, ale również takimi, którzy tymi cechami tylko maskują swoje zepsucie. Nie jestem pewien, czy dziewięciolatek zdoła wyciągnąć prawidłowe wnioski z historii, lecz raczej dobrze, że od małego będzie wiedział, iż nie każdy na jego życiowej drodze chciałby dla niego samych pozytywnych rzeczy. Bardzo podoba mi się też próbowanie opanowania emocji, nie działanie pod ich wpływem i spojrzenie na pozostałych ludzi pod innym kątem, nie przez pryzmat swoich odczuć czy egoizmu.

okładka, gregor i klątwa stałocieplnych

Poprzez antropomorfizację zwierząt pisarka stara się przekazać dzieciom cały przekrój społeczeństwa. Karaluchy są bardzo strachliwe, ale gdy sytuacja tego wymaga, starają się zmężnieć i obronić ukochanych. Z drugiej strony, jako te słabsze, są cały czas wyśmiewane i wymaga od innych pewnej odwagi, aby stanęli w ich obronie. Zębacze reprezentują z natury złą, zgorzkniałą warstwę społeczną (jak im się dziwić, skoro nazywają się na przykład Parch albo Krwiopijka), ale również i w ich szeregach znajdują się jednostki przejawiające dobroć. Ripred czy Dygotka są doskonałymi przykładami – pod płaszczykiem złośliwości i niedostępności kryją się złote serca. Ludzie oraz nietoperze są bardzo podobni, stąd też pewnie ze sobą trzymają. Jak w rzeczywistości, jesteśmy najbardziej śliską i zdradziecką rasą, działającą najczęściej egoistycznie, mając inne nacje w głębokim poważaniu. Autorka przez rodzinę Gregora i tę Luksy przedstawia także różne skomplikowane sytuacje rodzinne, mówiąc jak sobie z nimi radzić oraz dodając otuchy.

Podsumowując, "Gregor i Klątwa Stałocieplnych" używa nieco wytartych klisz. Ponownie dostajemy tę samą historię, różniącą się po prostu szczegółami. Charakterystyka nowych gatunków zwierząt jest bardzo powierzchowna. Nie nadaje opowieści odpowiedniej głębi. Bardzo dobrze, że autorka wprowadza dużo morałów i treści edukacyjnych dla dzieci. Nie boi się też poruszać śliskich tematów, z jakimi najmłodsi powinni być zapoznawani od najwcześniejszych lat. Ci, którym spodobały się dwie poprzednie części, z pewnością nie będą zawiedzeni i pochłoną powieść o Gregorze raz-dwa. Tych bardziej sceptycznych raczej nie uspokoję – nowy tom nie przypadnie im do gustu bardziej niż poprzednie. Decyzję o lekturze pozostawiam wam.

Dziękujemy wydawnictwu IUVI za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
8 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...