Grawitacja

3 minuty czytania

Przestrzeń kosmiczna od zarania dziejów wzbudzała ciekawość ludzi. Eksploracja czegokolwiek we wszechświecie wydawała się przez długi czas niemożliwa. Ba, ogrom kosmosu prawdopodobnie nigdy nie przestanie powalać. Na szczęście cały czas stawiamy malutkie kroczki w kierunku uszczknięcia choćby malutkiego kawałka z tego ogromnego tortu. Wystarczy napomknąć komercyjną misję "Mars One", zakładającą umieszczenie kolonistów na czerwonej planecie do 2024 roku. Wielka niewiadoma, jaka czai się poza naszą atmosferą, daje również olbrzymie pole do popisu wszelkim pisarzom czy reżyserom. Jednym z nich jest Alfonso Cuarón, który stworzył film katastroficzny, rozgrywający się w próżni.

grawitacja

Załoga statku kosmicznego "Explorer" dostała zadanie naprawy Teleskopu Hubble'a. Wśród nielicznej ekipy znajduje się weteran lotów, Matt Kowalski (George Clooney), oraz doktor Ryan Stone (Sandra Bullock). Podczas wykonywania misji Houston informuje ich, że Rosjanie zestrzelili własnego satelitę i teraz sporo złomu krąży z niesamowitą prędkością po ziemskiej orbicie. Spowodowało to reakcję łańcuchową – zniszczeniu ulegały kolejne satelity, co doprowadziło do śmiercionośnego opadu na amerykańskich kosmonautów. Gdy łączność z Ziemią została przerwana, Matt oraz Ryan muszą sami poradzić sobie w przerażającej pustce i znaleźć sposób na powrót do domu.

grawitacja

Choćbym bardzo próbował, z powyższego opisu nie da się wykrzesać więcej. "Grawitacja" fabularnie zwyczajnie nie istnieje. Jest to pełen banałów zapychacz, będący pretekstem do pokazywania widoków kosmosu. Za przykład niech posłuży użalanie się pani doktor nad śmiercią swojej czteroletniej córki, która zginęła... podczas zabawy w berka. Pomijam zasadność istnienia tego wątku – prawdopodobnie miał przybliżyć postać kobiety widzom – jeżeli tak było, sposób, w jaki to zrobili, był najgłupszym z możliwych. Nadmienię jeszcze, że w filmie nie powinniście szukać realizmu. Nie ma go tu za grosz – dostajemy poruszającą serce scenę, w której Ryan zaczyna płakać, a łzy unoszą się w zerowej grawitacji. Wszystko pięknie, lecz to zwyczajnie nie jest możliwe, co udowodnił na filmie chociażby Chris Hadfield. Nie czepiam się, taka konwencja, jedynie przestrzegam.

Mocno okrojony scenariusz nie odwraca za to uwagi od widoków przestrzeni kosmicznej, które faktycznie zapierają dech w piersi. "Grawitacja" to niesamowite przeżycie audiowizualne. Sam jeden początkowy rzut oka na naszą niebieską planetę sprawia, że szczęka opada na podłogę i mamy problem z uniesieniem jej do końca seansu. Nie bez kozery film ten okrzyknięto następną rewolucją po "Avatarze". Doskonały obraz dopełniany jest świetnym przygotowaniem dźwiękowym. Wrażenie nieskończonej pustki potęgowane jest przez ciszę, przerywaną przytłumionymi głosami bohaterów, dobiegającymi spod hełmów, oraz leniwymi bluesowymi kawałkami. Majstersztyk.

Szkoda, że w momencie zastąpienia oszałamiających widoków protagonistami, poziom filmu niebezpiecznie spada. Zupełnie nie rozumiem oscarowej nominacji Sandry Bullock dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. To wystarczające potwierdzenie, że nagrody te już dawno zeszły na psy. Bardziej do gustu przypadła mi rola latającego złomu – zaprawdę kreacja na medal. Lepiej spisał się za to George Clooney – przy czym "lepiej" oznacza po prostu "poprawnie". W żadnym wypadku nie jest to rola, która zapisze się w naszych umysłach na długie lata. Prawdopodobnie obsadę zapomnimy tuż po zakończeniu seansu.

grawitacja

Pewien smaczek stanowi spin-off "Grawitacji", wyreżyserowany przez syna Alfonso, Jonása Cuaróna, siedmiominutowy "Aningaaq". W pewien sposób produkcja ta niweluje cały ogrom kosmosu, pokazując, z kim na Ziemi połączyła się Ryan w czasie jednej ze scen. Szkoda, że krótkometrażówka jest przeraźliwie nudna i tak naprawdę nic by się nie stało, jakby jej zabrakło.

"Grawitacja" to doskonały przykład przerostu formy nad treścią. Prześliczne widoki, dopełniane ścieżką dźwiękową, to jedyne, co może zaoferować nam ten film. Jeżeli nastawicie się od początku na zupełny brak fabuły i realizmu, nie zawiedziecie się. Produkcja ta pomimo całych swoich wad zapewnia niesamowite przeżycia, na długo zapadające w pamięć. Po prostu wyłączcie jakiekolwiek myślenie i podziwiajcie!

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
7.33 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Film tylko niezły. Świetne zdjęcia i niektóre motywy, ale nic więcej. Nie poczułem głębi, raczej uznałem to za film ze zdjęciami z Discovery Ch. Sandra Bullock nie pasowała mi do tej roli, podobnie jak wątek relacji między kosmonautami.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...