Kolejny materiał zza kulis „Gry o tron” skupia się na istotnym aspekcie, bez którego nie może się obejść żadna większa produkcja. Tym razem mowa o ludziach będących w cieniu wielkich gwiazd i ich monumentalnych kwestii – statystach. Ta gromada pasjonatów, często za darmo wcielająca się w rolę szarych mieszkańców skorumpowanej krainy Westeros, robi ogromną różnicę, ponieważ czyni tę intrygę żywszą, a co za tym idzie bardziej realistyczną. Przyznacie sami, że gdyby nie oni, taka scena na placu Baelora Błogosławionego straciłaby na swoim dramatyzmie i błyskawicznie zamieniłaby się ponurą groteskę. Puste ulice brudnej Królewskiej Przystani czy wystawne przyjęcia bez szlachty w bogatych strojach, zakrawałyby o śmieszność i dosłownie zamordowałoby klimat. Piękno rzeczywiście tkwi w szczegółach.
Normalnie nie doceniamy pracy statystów, bo co nas obchodzi gość, który zrobi groźną minę, raz krzyknie jakiś banał czy heroicznie umrze od ostrza protagonisty i z plaskiem padnie twarzą prosto w błoto. Nikt nie będzie pod wrażeniem, niewielu ich zapamięta, a jeszcze mniej uroni łezkę. Jednak ich praca jest konieczna, a wcale nie należy do lekkich i przyjemnych. To brudna robota, wymagająca sporej koncentracji i drobiazgowej organizacji – istny koszmar logistyczny. Podobnie do gwiazd srebrnego ekranu, często muszą oni powtarzać do znudzenia kilkusekundowe scenki, poddawać się wielogodzinnej charakteryzacji, pracować od bladego świtu czy wytrzymywać kaprysy matki natury. Nagroda? Satysfakcja, pączek, kawka i nikłe prawdopodobieństwo poklepania po plecach przez jednego z reżyserów.
Cholera, i tak im okropnie zazdroszczę.
Plik wideo nie jest już dostępny.
Premiera drugiego sezonu „Gry o tron” już 1 kwietnia.
Komentarze
Kino słyszało już o przypadkach gdy na planie okazywało się, iż statysta ma świetne zdolności aktorskie i ktoś to zauważy.
Dodaj komentarz