"Gniew króla" to trzeci i ostatni tom "Trylogii Valisarów", która zyskała sobie moją umiarkowaną sympatię. Przyjemny klimat i powoli rozwijający się świat, chociaż na początku wydawał mi się naiwny, z czasem wciągnął mnie i przykuł do książki na dłużej. Niestety jeszcze szybciej uleciał z mojej głowy, przez co przed każdym kolejnym tomem musiałam sobie robić powtórkę. Od samego początku zarówno "Królewski wygnaniec", jak i "Krew tyrana", obfitowały w wątki oraz postaci, z których każdy wydawał się równie ważny co wszystkie inne. Sporo z nich niestety też miała dość przewidywalne zakończenia. Czy po zamknięciu trylogii, mimo wszystko warto po nią sięgnąć?
Jak zwykle zwieńczenie poprzedniego tomu zostawiło nas w dość ciekawym momencie: Evie, postanowiwszy zaufać przyjacielowi, którego większość uważała za szalonego, ląduje w całkiem nieznanej krainie. Co więcej, okazuje się, że jest w niej kimś ważnym. Z nie mniejszymi kłopotami boryka się Leo i jego przyjaciele – wyznanie Loethara zdruzgotało światopogląd chłopca, a właściwie już mężczyzny. Czy to możliwe, aby ten barbarzyński Imperator, który tak brutalnie zamordował jego rodziców i ośmieszył upośledzonego brata, mógł mieć w żyłach błękitną krew znakomitych przodków Leo? I który z nich wobec tego ma prawo do tronu Valisarów? Na domiar złego okazuje się, że nawet najbliższy przyjaciel Leonela, Kilt Faris, skrywał przed nim sekret – zdolności magiczne. Tylko jak potężne mogą się okazać?
Postacie rozwinęły się przez ten czas w znacznym stopniu. I chociaż na początku mnie specjalnie nie zaskakiwały, a wręcz byłam bliska stwierdzenia, że są płytkie i przewidywalne, teraz nieco poprawiłam swoje zdanie o nich. Długofalowo zmiany w nich zachodzące prezentują się znacznie ciekawiej. Chłopiec stał się mężczyzną, a pielęgnowane przez lata zgorzknienie i chęć zemsty zabija w nim dobroć, z której słyną Valisarowie. Co więcej, zacierają się tak wyraźne granice między dobrem a złem, czarnym a białym. Magia Valisarów i wierność ideom okazują się rakiem, powoli zatruwającym cały organizm. Kim stanie się Leonel przetrawiony przez nienawiść? Do czego zdolny będzie Piven? Droga wybrana pod wpływem impulsu może wszystkich zaprowadzić ku zagładzie lub zwycięstwu, jednak decyzje, które muszą podjąć bohaterowie, mnożą się w zastraszającym tempie.
Zatem zarówno bohaterowie, jak i otaczający ich świat uległ zmianie, a tym, co zdecydowanie się nie zmieniło, jest pociągający styl Fiony McIntosh. Celowo nie napisałam "wciągający", bo nie mogę powiedzieć, że jej powieść wciągała mnie bez reszty, jednak było w niej coś, co sprawiało, że w chwilę po każdym odłożeniu książki zaczynało mnie do niej znowu ciągnąć. Ton jest lekki, a grubość sprawia jedynie, że dłużej możemy się rozkoszować przyjemną lekturą. Opisy nie są skomplikowane, dzięki czemu świat staje się przejrzysty, a intrygi nie straszą skomplikowaniem. Jest tego medalu również druga strona – niestety raczej nie uświadczymy tutaj uczty synonimów czy nie odkryjemy, na nowo lub po raz kolejny, barwności języka polskiego.
Niemniej "Gniew króla" jest pozycją solidną i ciekawą. Teraz szczególnie z perspektywy wszystkich trzech tomów polecam ją wszystkim kochającym fantasy z nutą zimnych zamków, złych barbarzyńców i szlachetnych królów, a także tym, którzy fantastykę odkrywają jeszcze w ogóle. Ja przez wszystkie trzy tomy bawiłam się całkiem dobrze, chociaż nie mogę przeboleć lekkiej przewidywalności, przed którą przestrzegam też bardziej wgryzionych w gatunek czytelników. Jednak jak się spojrzy na to z pewnym przymrużeniem oka i dystansem, okazuje się, że "Gniew króla", a także cała trylogia Valisarów jest solidną pozycją, godną polecenia i poznania.
Dziękujemy wydawnictwu Galeria Książki za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz