W świecie znanym z "Głębi" ludzkość żyje w odmętach oceanów. Po bardzo dobrym otwarciu serii mogło się zdawać, że fabuła będzie się pogrążać i na dobre utkwi w przeciętności, gdyż każdy z dotychczasowych tomów był odczuwalnie słabszy od poprzedniego, często na skutek nienaturalnego przeciągania przewodniej linii fabularnej. Dlatego do czwartej części podchodziłem ze sporymi obawami, a tu proszę – miłe zaskoczenie.
Powiedzmy sobie szczerze: nie oznacza to, że "Głębia" nagle staje się pozycją wybitną – ale na pewno ciekawą. Przede wszystkim dzieje się sporo i ma to znacznie większy sens, szczególnie w porównaniu do trzeciego tomu. Odpowiedzialny za scenariusz Rick Remender zawiązuje nowe wątki i stara się logicznie zamykać stare, a ogólne wrażenia z lektury "Zewnętrznych aspektów wewnętrznych postaw" są pozytywne. Wydawało się, że seria popada w swego rodzaju marazm i będzie dryfować, tymczasem łapie wiatr w żagle i są jeszcze nadzieje na wartki finał. Na przestrzeni kolejnych wydań zbiorczych łatwo o zastrzeżenia odnośnie do "pozbywania się" postaci, co Remender robi dosyć często i czasami bez wyczucia właściwego czasu. Jeśli na początku cyklu zmiany wśród obserwowanych bohaterów były uciążliwe, tak teraz odnoszę wrażenie, że scenarzysta w końcu wyklarował grupkę tych najważniejszych postaci, którzy będą nam towarzyszyć do końca. Choć pewnie jeszcze kogoś się pozbędzie.
Chciałoby się rzec, że graficznie to wciąż stara, dobra "Głębia". Właściwie pod tym względem cykl utrzymuje praktycznie taki sam poziom, może z wyjątkiem szerszych planów. Poza paroma wyjątkami czwarta część jest bardziej kameralna i dostajemy sporo mniejszych kadrów z dialogami. W takich przypadkach ilustracje są bardziej uproszczone, jednak Greg Tocchini wciąż wykonuje solidną pracę. Dzięki kolorom Dave'a McCaiga plansze ożywają i ponury, podwodny świat wywołuje zarazem przygnębienie, jak i pozwala optymistycznie spojrzeć na losy bohaterów. Osobne pochwały należą się wydawcy za umieszczenie sporej porcji alternatywnych okładek oraz szkiców Tocchiniego.
Tym razem dostajemy parę mocnych scen i zwrotów akcji, obleczonych solidnie skonstruowaną fabułą i postaciami pobocznymi. Wszystko nadal kręci się wokół niedobitków rodziny Caine, lecz sporo pojedynków czy pościgów nadaje komiksowi odpowiedniej dynamiki. A zakończenie? Nie rozczarowuje i nawet pobudza apetyt na interesujące rozwinięcie już w kolejnym tomie. Jest też sporo obaw, czy czasem Remender znów nie zacznie rozwlekać opowieści ponad miarę, ale czwartym tomem zapewnia sobie kredyt zaufania.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz