Kolejna seria pisana przez Ricka Remendera dotarła do końca. Po finałowej odsłonie komiksu "Fear Agent" Non Stop Comics zafundowało czytelnikom piąty i zarazem ostatni tom "Głębi", opatrzony podtytułem "Światłość niesie światłość".
Warto nadmienić, że już poprzednia część mogła stanowić swego rodzaju domknięcie serii, jednak twórcy nie zdecydowali się na pozostawienie czytelników z tak otwartym zakończeniem. Wrócili zatem do wykreowanego świata, aby w zeszytach #20–26 doprecyzować losy rodziny Caine'ów, choć z nie tak dobrym efektem, jak można by sobie tego życzyć.
Spalony Legion jest zdeterminowany, by zetrzeć w proch pozostałości ludzkości. Stel Caine musi z kolei stawić czoła wrogowi, z którym za żadne skarby nie chciałaby walczyć – frustracja jej córki prowadzi do otwartego konfliktu. Czy i tym razem niepohamowany optymizm Stel pozwoli ocalić resztki rodzaju ludzkiego?
"Głębia" od początku intrygowała światem przedstawionym, w którym ludzie musieli szukać bezpiecznego przyczółka w głębinach. Postapokaliptyczny sztafaż przyciągał, podobnie jak znakomita, choć może dla niektórych nazbyt przypominająca concept arty, szata graficzna Grega Tocchiniego i Dave'a McCaiga. Jednak od strony scenariopisarskiej nie udało się utrzymać równego poziomu. Początek serii obiecywał wiele, lecz później fabuła rozcieńczyła się w gąszczu kolejnych zdrad, intryg i frakcji. Niestety "Światłość niesie światłość" wpisuje się w poczet mniej udanych odsłon "Głębi".
Zakończenie uznaję za bezpieczne i w najlepszym razie satysfakcjonujące, ponieważ na ostatniej prostej Remender zwyczajnie przedobrzył z kilkoma elementami. Ciągłe podkreślanie optymistycznego podejścia do życia Stel irytuje, a ilość walk i wybuchów nasunęła mi skojarzenia ze wspomnianym "Fear Agentem". Wielka szkoda, bo opowieść była prowadzona w innym tonie, lecz koniec końców Remender i tak wkroczył na dobrze sobie znaną ścieżkę z mnóstwem akcji przetykanej mniej lub bardziej wiarygodnymi zachowaniami bohaterów. Przed sięgnięciem po piątą część postanowiłem odświeżyć dotychczasowe odsłony, co tylko uwypukliło wrażenie, że "Światłość niesie światłość" zgubiła nastrój opowieści, za mocno odbiegając w kierunku akcyjniaka w ciekawym sztafażu.
Na ostatniej prostej scenariuszowi zabrakło świeżości, przez co często miałem wrażenie, że znaczna część komiksu mogłaby się bez przeszkód rozgrywać w świecie niedawno czytanego przeze mnie "Fear Agenta" autorstwa Remendera. Punktów wspólnych pomiędzy ostatnimi rozdziałami obu historii jest zresztą sporo, co tylko potęguje rozczarowanie zakończeniem. Warstwę graficzną cechuje nieco mniejsze przywiązanie do detali i dopieszczania kolorystycznego plansz, aczkolwiek na tym polu komiks w dalszym ciągu broni się z powodzeniem. Niestety fabularnie nie jest tak dobrze. Na przestrzeni poprzednich części Remender rozbudował historię i świat o dodatkowe frakcje, które z czasem zaczęły mu wadzić i których obecność w końcu doprowadziła do nieszczególnie potrzebnych konfliktów. Bez nich opowieść o ludzkości wychodzącej z głębin i próbującej sięgnąć gwiazd mogła się obyć bez trudu. W konsekwencji ostatni tom przyjemnie się ogląda, ale podczas lektury towarzyszy uczucie zmęczenia materiału.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz