Więc tak. Kilka miesięcy przed premierą pierwszej części odświeżonej wersji “Final Fantasy VII” przedstawiciele Square Enix twierdzili, że prace nad kolejnym epizodem pójdą zdecydowanie szybciej, gdyż firma wiele się nauczyła przez te wszystkie lata i opracowała wydajny harmonogram, więc nie będziemy musieli czekać następne pół dekady na następny odcinek. Potem przyszła premiera i tytuł okazał się prawdziwym hitem, pobijając rekord sprzedaży dla produkcji ekskluzywnych – cyferki zgadzały się bardziej niż przewidywano to wcześniej i było co oblewać. Fajno.
Mijają dwa tygodnie i nagle przychodzą pierwsze refleksje.
Hej, wiecie co, gracze? Z tej strony Tetsuya Nomura, gość odpowiedzialny za remake. Mam spoko pomysł. Podzielimy tego klasyka na jeszcze więcej mniejszych fragmentów...
...ale to dla waszego dobra! Przyśpieszy to proces developerski, szybciej dostaniecie kolejny epizod i będziecie na bieżąco. Ten plan nie ma złych stron. Jest podyktowany tylko i wyłącznie troską.
Natomiast wie pan, co ja o tym myślę, panie Nomura?
Zobaczyliście, że gra sprzedaje się lepiej niż ciepłe bułeczki, a gracze dostali swój zastrzyk z nostalgii. Choć pierwsza działka nie była za darmo, to wiecie, że i tak będą przychodzić po kolejne. To dlaczego nie podzielić ich na mniejsze części, zainkasować więcej kasy i wziąć tę dojną krowę, jaką jest “Final Fantasy VII”, w jeszcze większe obroty?
Jasne, takie są prawa rynku, więc Square Enix może to zrobić. Nie oszukujmy się, ludzie i tak zdecydują się na zakup, co najwyżej mocniej będą kręcić nosem. Tylko firma mogłaby przestać mydlić oczy i zachować te tłumaczenia dla siebie zamiast owijać je w gustowny korporacyjny papier. To podłe.
Źródło: www.vg247.com
Komentarze
Dodaj komentarz