Dziedzictwo tom 2

3 minuty czytania

okładka, dziedzictwo

"Dziedzictwa" tom drugi... Jakby tu zacząć... Zespół Daab w piosence "Podzielono świat" śpiewał kiedyś, że nigdy nie zgodzi się na taki stan rzeczy bieg. Najwyraźniej ktoś, kto w MAGu podejmował decyzję o podziale książki, nie miał w pamięci refrenu tego utworu. Gdzieś w bezmiarach internetu przeczytałem wpis jakiegoś użytkownika, który stwierdził, że ta książka jest oszustwem – że wcale nie napisał jej Paolini, tylko zupełnie ktoś inny. Mogę was uspokoić – nie jest tak, niemniej jednak jestem mocno zawiedziony zakończeniem sagi o Smoczych Jeźdźcach.

Zanim zacznę narzekać, przedstawię wam krótki zarys fabuły. Jak pamiętamy, z naszych sojuszniczych sił została porwana Nasuada. Przywódczyni Vardenów trafiła do Urû'baenu, gdzie dostała się pod wątpliwie miłą opiekę króla. Jest to jedyna część, w której w końcu poznamy samego przepotwornego Galbatorixa. Kobieta musi wykazać się wielką odpornością na różne ataki oraz podstępy Imperatora. Eragon od kotołaka Solembuma dowiedział się o Skale Kuthian i zdecydował się tam polecieć razem z Saphirą oraz Eldunari Glaedra. Czas nieustannie ucieka, a Cieniobójca zostaje wystawiony na próbę poznania własnego "ja" podczas wizyty we Vroengardzie. Tymczasem armia buntowników maszeruje na stolicę Imperium pod wodzą Rorana, Jörmundura, Orrina i innych ważnych osobistości.

Po raz kolejny powtórzę, że podział książki na dwie części okazał się katastrofalny w skutkach. Po osiągnięciu, powiedzmy, punktu kulminacyjnego (choć i tak pewnie wszyscy domyślają się, jak zakończy się saga – w końcu widać, że u Paoliniego panuje zasada nietykalności głównych bohaterów), zostało mi jeszcze ponad sto stron, a więc prawie jedna trzecia książki! Dodam do tego, że było to 100 stron okupionych prawdziwą męką, bowiem nuda z nich wiejąca przyprawiała o senność, a naprawdę nie chciałbym śnić o tym, co przeczytałem. Rzecz jasna, nie ze strachu. Co ciekawe, tym razem panowie z wydawnictwa umieścili na końcu słownik, którego zabrakło w przypadku tomu pierwszego, ale zapomnieli o mapie, będącej w poprzedniczce. O co w ogóle chodzi?

Czytając drugi tom ma się wrażenie, że pisarz starał się zawrzeć w nim większość nieukończonych wątków. Bardzo źle wpłynęło to na odbiór całości, gdyż tempo akcji naprawdę jest zbyt szybkie. Takie rozwiązanie spowodowało również dużo nieścisłości, a wszystkie wydarzenia są szyte bardzo grubymi nićmi. Wyjaśnienia oraz rozstrzygnięcia wielu spraw podsuwane nam przez Paoliniego wydają się czasem pisane na poczekaniu. Możliwe też, że autor po prostu sam zapędził się w ślepy zaułek i nie za bardzo wiedział, jak z niego wybrnąć; stąd też musiał sięgać po niedorzeczności – w końcu magiczne światy teoretycznie przyjmą wszystko. Do tego zakończenie jest wręcz niesmacznie... wzorowane (żeby nie powiedzieć – zerżnięte) na twórczości chyba najbardziej znanego na świecie pisarza fantasy.

Z rozczarowaniem przyznaję, że główna bitwa o Urû'baen jest głupia, a to, co Eragon znajduje w Skale Kuthian woła o pomstę do nieba. Galbatorix jest jednym z gorzej poprowadzonych czarnych charakterów, jakich miałem okazję poznać. Szkoda, bo autor sagi pokazał już, że potrafi wykreować ciekawą postać (vide Angela). Na szczęście "Dziedzictwo" dramatu część druga nie jest nieustannym pasmem porażek. Opis Vroengardu (poza Skałą Kuthian) kilkanaście lat po wielkiej walce Smoczych Jeźdźców jest całkiem smaczny i lekkostrawny. A co poza tym? Na pewno Angela, która chyba jako jedyna jest wspaniale poprowadzona, a jej wątek stanowi pewną całość.

Ciężko powiedzieć mi coś więcej bez zdradzania elementów fabuły. Wystarczy napisać, że oceniam książkę na 4, głównie ze względu na wszelkie głupstwa i półśrodki, którymi posłużył się Paolini, żeby zakończyć (wymęczyć?) sagę. Całemu "Dziedzictwu" przyznałbym oczko albo półtora wyżej. Wydaje mi się, że ci, którzy jeszcze nie zdecydowali się na sięgnięcie po zakończenie cyklu, powinni się wstrzymać. Lepiej pamiętać o Eragonie takim, jaki był w poprzednich częściach. Fani Smoczych Jeźdźców i tak po nią sięgną, a i może im się spodoba – w końcu w internecie można znaleźć także sporo pochlebnych ocen. Na koniec dodam jeszcze, że Christopher Paolini nie porzuca świata Alagaësii, gdyż zamierza napisać inne książki w tym uniwersum. Chociaż jest on sklejką innych światów (Tolkien, McCaffrey), to wydaje mi się, że pisarz, gdy przysiądzie i nie będzie się spieszył, może wysmażyć coś ciekawego (czemu nie o Helgrindzie czy Angeli?), a na pewno ciekawszego od "Dziedzictwa".

Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
4
Ocena użytkowników
7.14 Średnia z 7 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Medivh popieram cię w stu procentach. Zakończenie było do bani. Zresztą cała książka też. Wątek Rorana, który walczy wciąż z nieśmiertelnym Barstem był straszny, potworny i idiotyczny. Walka Barsta z Isandii też była do kitu. A to, że na końcu Arya zostaje Królową elfów i Jeźczynią chyba nie wymaga komentarza. A poza tym czy Eragon nie pomyślał o starej twierdzy Morzana na kryjówkę. Przecież był dobrze chroniony, a dzięki prawdziwemu imeniu Pradawnej Mowy mógł ją odnaleźć i w spokoju się osiedlić. Wątek z pasem Belotha Mądrego( chyba tak to się pisze), też mi się nie podobał. Co prawda było kilka dobrych momentów, jak np. odkrycie przez Galbatorixa prawdziwego imienia Pradawnej Mowy, ale i tak to nie równoważy tych złych momentów. Dla mnie Paolini po prostu musiał to wszystko zepsuć. Tyle czasu się męczył, a i tak jego wypociny, były straszne. Jedyna rzecz w tej całej historii, która mnie rozbawiła to kiedy zobaczyłem w Empiku napis. Dziedzictwo tom 1 najbardziej oczekiwana książka roku. No litości.

[Dodano po 3 minutach]

Aha i jeszcze jedno głupi było to, że Eragon znalazł w Krypcie Dusz smocze jaja i Eldunari. Mogło być coś bardziej oryginalnego.
0
·

Cytat

Wątek Rorana, który walczy wciąż z nieśmiertelnym Barstem był straszny, potworny i idiotyczny. Walka Barsta z Isandii też była do kitu.


Tak, szczególnie, że królowa elfów poległa razem ze swoimi najlepszymi (!) wojownikami, a wieśniak Roran oczywiście spuścił mu manto. Litości Nawet nie chce mi się komentować reszty niedociągnięć tego czegoś, co powinno być dobrym zakończeniem niezłej sagi, a jest... złe.
0
·
Dokładnie, ale nie wiem czemu Paolini się uparł przy Roranie. W Najstarszym zabija bliźniaków dwoma ciosami. W Brisingrze powalił sam 197 (z tego co pamiętam) wykwalifikowanych żołnierzy, a sam miał przecież doświadczenie bojowe dżydżownicy. Aha no i jeszcze zabija Raza'ca (chyba tak to się pisze) i za pomocą bandy wiochmenów zdobywa niezdobywalny zamek. Coś pominąłem?
0
·
Mnie jeszcze urzekło, jak Birgit zemściła się na Roranie, robiąc mu kuku nożykiem na rączce. Nie ma co, polała się krew. W sumie, jak teraz na to patrzę, to Roran jest największym przekoksem w całej książce. Brakowało jeszcze, żeby zabił trzeciego Cienia
0
·
 No. Badziewne. 
0
·
O ile dużo można wybaczyć, i na jeszcze więcej patrzeć z przymrożeniem oka, to zakończenia takiego jakie nam autor zafundował wybaczyć się nie da. Nie dość, że czytając je mam wrażenie, że to nieudolna kalka, to jeszcze absolutnie niczym nie zaskakuje. Jeździec i królowa w jednym? Ona może, ale Eragonowi to już nie wolno, bo Jeździec nie powinien być władcą? :> Było by ciekawiej gdyby musiała się na jedno zdecydować.
0
·
Szczególnie, że przez wszystkie poprzednie tomy mówiła, że nie ma szans na to, żeby była królową.
0
·
Przyznam, że sporo myślałem nad tym, gdzie będzie ta krypta dusz i Vroengard przyszedł mi na myśl, ale wydało mi się to zbyt banalne. Zauważyliście, że na mapie jest mnóstwo różnych skał. Zirytował mnie też pomysł w pierwszej części gdzie, wyskakuje Angela z najlepszym mieczem na świecie i przeciwstawiając się sile, której nie mogli się przeciwstawić Eragon, Arya i Solebum zabija kapłana. Orrin też mnie wkurzał przez, cały czas nie ma się pewności, czy aby nie zrobi czegoś głupiego. Jego pomysł z posłańcem był jednym z najgłupszych pomysłów jakie w życiu słyszłem. Jednak muszę przyznać, że podobał mi się wątek z tym jak Eragon odgadywał swoje imię. Bo ważne jest widzieć cel w swoim życiu.
0
·
fakt porazka w dodatku nic nowego o Angeli, czytalem ta ksiazke cala noc i czuje nic wiecej jak rozczarowanie
Straszny krol procz jednego robaka podczas tortur i imienia pradawnej mowy przez iles setek lat panowania nie wynowil
Rorar pro koks przy nin nawet najlepsi elfi wojownicy wymiekaja itp itd chyba bylbym bardziej zadowolony gdybym nie czytal tego zakonczenia
0
·
Taak najpiękniejsze były Snagli, te wielkie ślimaki i te robaczki, czerwie grzebaki. Roran.. pf... . Islan.. Ilala... no królowa elfów ginie w 3 sekundy po małym ciosie młotkiem mieczem czy cholera wie co. Rozczarowałem się, bo niewyjaśniona jest sprawa Angeli (prawdomówczyni?) i dalszych losów smoków.
Sam polecam serię Flanagana : " Zwiadowcy"

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...