"Cykl Demoniczny" Petera V. Bretta okazał się wielkim sukcesem. Od "Malowanego człowieka" po "Otchłań" – zyskał sobie dobre recenzje, grono oddanych fanów i obietnicę ekranizacji. Coś, co jednak zwykle towarzyszy tworzeniu światów o takiej skali, to powstawanie luk w opowieści. Pozwala to na późniejsze tworzenie dodatkowych książek. Mieliśmy już do czynienia z takim zabiegiem w "Wielki Bazar, Złoto Brayana". Teraz przyszła pora na powrót tej konwencji w "Dziedzictwie posłańca".
Chodźcie moi drodzy, zbierzcie się dokoła. Wszyscy już usłyszeliście o wojnie z otchłańcami. Demony pokonano, a bohaterowie mogą spocząć. Ale nie myślcie, że słyszeliście wszystko, o nie. Podejdźcie, a opowiem wam historię młodego Briara, który żył w mrokach nocy. Usłyszycie o rogu dającym nadzieję w najczarniejszą noc. I wysłuchacie, jak mieszkańcy Potoku Tibbeta stawiali odpór złu, gdy nadeszła Sharak Ka.
Ukazany świat nie odbiega specjalnie od tego, co już mieliśmy okazję podziwiać podczas tej serii. Choć do tej pory nie odwiedziliśmy rodzinnej wsi Briara, gdzie rozgrywa się większość pierwszej historii, to nie jest ona zbyt odmienna od siół, które przyszło nam zobaczyć, gdy poznawaliśmy główny wątek. Nie jest to w żadnym przypadku wada. Daje to poczucie znajomości, co z racji faktu, iż są to historie poboczne, jest raczej wskazane.