"Ręka Oberona" pozostawiła nas w dosyć ciekawym momencie. Doskonały tytuł, który pozwalał podejrzewać, że to stary król stoi za pojawieniem się niezwykłej mechanicznej ręki w Tir na Nog'th, nie naprowadził mnie na to, że Ganelon jest Oberonem. Ta informacja była szokiem dla Amberytów, którzy właściwie podejrzewali, że ojciec nie żyje. Jako najsprytniejszy z dzieci Jednorożca sporo namieszał, jednakże jego plany zmierzają już ku końcowi. Zamierza naprawić Wzorzec, ale wysiłek ten z pewnością go zabije. Jego potomstwo tymczasem ma zająć się walką z siłami Chaosu, aby nie przeszkodzili w przeprowadzeniu tej arcyważnej sprawy. Corwin otrzymuje zadanie specjalne – ma przejść przez Cienie w okolice bitwy, nie posługując się przy tym Atutami. Po drodze powinien dostać Klejnot Wszechmocy, gdy Oberon zakończy naprawę Wzorca, niezależnie od wyniku.
Niestety od razu muszę powiedzieć, że jest to najsłabszy tom pierwszego pięcioksięgu. Przez większą jego część Corwin idzie przed siebie, a po drodze zdarzają mu się niezbyt ciekawe przygody, wypełnione nudnymi dialogami. Siły Chaosu próbują powstrzymać syna Amberu przed doniesieniem Klejnotu Wszechmocy we właściwe miejsce. Polega to głównie na tym, że w czasie wędrówki bohater spotyka pojedyncze istoty, które średnio przebiegłymi podstępami próbują odciągnąć go od kontynuowania wyprawy. Jakby tego było mało, wiecie, z czym wiąże się szybka podróż przez Cienie? Tak, tak – piekielny rajd. W książce opisów tego zjawiska jest multum, na szczęście jednak dawkowane są małymi fragmentami. Wszystko to sprawia, że lektura zwyczajnie się dłuży. Choć we wszystkich poprzednich częściach nie miałem ochoty w ogóle odkładać powieści, tak tutaj ciągnąca się jak flaki z olejem fabuła zmuszała mnie do przerywania czytania.
"Dworce Chaosu" tracą chyba najbardziej na tym, że tak właściwie wszystko już wiemy. Poza jednym wyjątkiem na końcu, który faktycznie mnie zaskoczył, komplet figur został rozstawiony na szachownicy. Znamy głównego antagonistę, reszta zjednoczyła się przeciw niemu i koniec. Teraz czekamy jedynie na wynik całego starcia. W gruncie rzeczy fabułę tego tomu można spokojnie streścić w pięciu zdaniach, nie pomijając przy tym żadnej istotnej sprawy. Dzieje się tak dlatego, że cała wyprawa Corwina polega na spotykaniu postaci, które i tak nie pojawią się w następnej scenie, a interakcje z nimi nie należą do interesujących. Przykro przyznać, ale to zwykły wypełniacz mający odsunąć w czasie końcową bitwę.
Finałowa walka również pozostawia wiele do życzenia. Pamiętacie szturm Corwina i Bleysa na Amber w "Dziewięciu książętach Amberu"? Albo bitwę z siłami Chaosu w "Karabinach Avalonu", w której poległ Eryk? Tamte wydarzenia śledziłem z zapartym tchem. Nie było to może mistrzostwo świata w opisywaniu starć zbrojnych, ale spokojnie wystarczało, żeby mnie zadowolić. Tymczasem potyczka na końcu książki jest jakby potraktowana jakby po macoszemu i zupełnie, ale to zupełnie nieciekawa. Jedynie chęć poznania zakończenia skłania czytelnika do przewracania kolejnych kartek. Czy chociaż ono jest satysfakcjonujące? Myślę, że tak. Nie są to może nie wiadomo jakie fajerwerki, ale stanowią logiczny wynik wcześniejszych wydarzeń. No i w końcu wyjaśniają się wszystkie niedopowiedzenia, jak na przykład tożsamość sprawcy zamachu na Corwina itd.
Tłumaczenie autorstwa Piotra W. Cholewy jak zwykle mistrzowskie. I, co dziwne, tym razem okładka nawet pasuje do fabuły! Może nie konkretnie do wydarzeń, zawartych w tej części, oddaje jednak charakter całej sagi. Są Atuty, jest jednorożec, można w końcu przyklasnąć zagubionym projektantom.
Cóż, "Dworce Chaosu" są niestety najsłabszym tomem całego pięcioksięgu z Corwinem w roli głównej. Szkoda, bo cykl zasługiwał na naprawdę dobre, mocne zakończenie, które powinno wyrwać czytelników z butów. Być może świadczy to o tym, że Roger Zelazny nie miał już za bardzo pomysłu na kontynuowanie historii tego Amberyty oraz głównego wątku fabularnego. Stąd powinna ucieszyć was wiadomość, że kolejny pięcioksiąg traktuje o synu Corwina – Merlinie, dziecku związanym zarówno z Porządkiem, jak i Chaosem. Tak czy siak, jeżeli dobrnęliście tak daleko, to kiepsko byłoby nie poznać finału opowieści. Przygotujcie się jednak na spadek poziomu po zdecydowanie najlepszej "Ręce Oberona".
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz