Dungeons & Dragons Online

4 minuty czytania

Brzmienie tych słów uwodzi momentalnie setki tysięcy graczy. Są ludzie, są gracze i są wielbiciele „papierowego” RPG. W szeregach tych ostatnich nie znajdzie się nawet jeden wyrodek, który nie zna, nie słyszał o, nie grał w Dungeons & Dragons. Pierwszy i do tej pory najpopularniejszy system fabularny świata – coś w tym jest, prawda? Jakaś magia.

Ja D&D nie znoszę, szczerze powiedziawszy, ale to jest moje osobiste uprzedzenie, niewarte komentowania i rozwodzenia się tu i teraz nad jego powodami. Wystarczy stwierdzić, że D&D nie znoszę, co automatycznie przekłada się na niechęć do wydanych do tej pory gier komputerowych opartych na jego zasadach – Baldur’s Gate, Icewind Dale, Świątynia Pierwotnego Zła, Neverwinter Nights. Wiem, że narażam się na ukamienowanie co najmniej, ale nie lubię tych gier, przyznaję otwarcie. Na szczęście będę mógł sobie spokojnie skończyć pisać ten tekst, w pościg puścicie się za mną później.

D&D nie znoszę, ale o dziwo chętnie zagrałbym w Dungeons & Dragons Online. Ta gadka to nie typowa ściema w stylu „ogólnie nie lubię, ale to mi się podoba”, która ma na zasadzie paradoksu czy tam innego przeciwieństwa stworzyć w czytającym wrażenie, że opisywana gra jest „aż taka dobra”. Serio mówię – mam ochotę zagrać w Dungeons & Dragons Online mimo mechaniki D&D. Dlaczego? Zaraz odpowiem na to pytanie, ale najpierw z największą odrazą muszę wydalić z siebie kilka faktów. Gra tworzona jest przez bostońskie studio Turbine, do tej pory znane z jednego z pionierskich MMORPG – Asheron’s Call. Ostatnimi czasy łyknęło ono dwie smakowite licencje – jedną tolkienowską, na podstawie której powstaje Middle-earth Online, i drugą od Wizards of the Coast na Dungeons & Dragons właśnie. Dzięki temu D&D Online oparte będzie (mniej więcej) na zasadach 3.5 edycji systemu, a osadzone w najnowszym świecie z jego bogatego universum – w Eberron. Tenże świat będzie także areną wielkich wojen w Dragonshard, o czym każdy szanujący się fan (i wróg także) D&D wiedzieć powinien.

Konkretnie zaś areną, po której przewalać się będą setki tysięcy graczy, będzie pokryty gęstą dżunglą kontynent Xen’drik. Jego perłą w koronie jest wielka portowa metropolia – Stormfront. To jedyne miasto w grze; to jednocześnie centrum, wokół którego kręcić się będzie wszelka akcja i wszyscy gracze, jakiej by profesji i rasy nie byli. Te ostatnie zaś są dość typowe – wojownik, paladyn, łotrzyk, czarodziej, kleryk i tak dalej, a do tego człowiek, elf, halfling, krasnolud i tym podobni. Jedynym odejściem od sztancy będzie tutaj wprowadzenie kilku ras specyficznych dla Eberronu właśnie, takich jak na przykład mordercze stalowe golemy Warforged, które po Ostatniej Wojnie zerwały sznurki marionetkarzy i zaczęły szerzyć postrach już na własny rachunek.

Do tej pory brzmi standardowo, prawda? Jeszcze jeden zwykły MMORPG plus nalepka D&D na zderzaku – komercyjna kicha znaczy się, tak? Otóż nie, właśnie nie.Turbine chcą by gra była czymś innym niż sztampową pokazówką megalitycznej licencji – i dlatego właśnie ta gra mi się podoba. Chłopaki z Bostonu stanęli sobie w miejscu wśród gigantycznego, galopującego stada twórców MMORPG, rozejrzeli się dokładnie i stwierdzili, że pójdą w bok. Hę? Jaki bok? O co chodzi? Proste – Turbine zmieniają kilka podstawowych zasad. Pierwsza rewolucja to właśnie ów Stormfront, jedno jedyne – jak już wspomniałem – miasto w całej grze. Brzmi dziwnie? Inne gry przecież mają miast kilka, jeżeli nie kilkanaście, a do tego całe setki osad i wiosek – a tutaj miasto jedno tylko? I jak te tysiące graczy mają się w nim pomieścić, hę? Ano, nie mają, bo podstawowe założenie jest takie, że na serwerze nie będzie tysięcy graczy, lecz marnych kilka setek. Kilka setek graczy to liczba w zasadzie niewielka, ale... no właśnie, zupełnie wystarczająca do dobrej zabawy, ba, nawet ją ułatwiająca. Wielki świat, tysiące graczy, dziesiątki tysięcy potworów – i jak się tu nie zgubić, co? Dlatego właśnie nie chce mi się grać w MMORPG – przeraża mnie ta ogromna skala. Wolałbym coś mniejszego, bardziej zacisznego, przytulnego – społeczność kilkuset osób, z których większość znam „osobiście”, a pozostałe ze słyszenia. Z większością z nich gadałem, z wieloma wyprawiałem się na różne misje, przez co nie czuję się zagubiony w stadzie. Taki efekt chcą osiągnąć twórcy gry.Bardziej kameralnie nie oznacza więc, że gorzej. Powiedziałbym, inaczej. Od całej reszty stada D&D Online odróżniać się będzie także innymi cechami. Ot, choćby taka walka – toczona w czasie rzeczywistym, w stylu Diablo jakiegoś, co jest zupełnie niepodobne nie tylko do większości MMORPG świata, ale też do... samego Dungeons & Dragons właśnie, w którym walczy się przecież tylko i wyłącznie turowo. Owa dynamiczna, ostra i poniekąd zręcznościowa, a do pewnego stopnia także taktyczna walka, stanowić będzie mocny punkt gry, ale... nie będzie za nią doświadczenia! Zapomnijcie o polowaniach na moby w celu podbicia sobie levelu – w Dungeons & Dragons Online ma być jak w singlowych Knights of the Old Republic czy Vampire: Bloodlines – XP jest tylko i wyłącznie przyznawane za zaliczenie questów. Spore odejście od obowiązującego schematu, prawda? A to nie koniec, bo są przecież jeszcze „misje wydzielone”, czyli obszary tworzone dla drużyny graczy udających się na quest, w których to obszarach są one osamotnione – nikt im nie wlezie do czyszczonego akurat z potworów i skarbów lochu, nikt nie będzie przeszkadzał. Na tej zasadzie organizowane są questy w Guild Wars, tak samo miały też wyglądać misje w niestety skasowanej Ultima X: Odyssey – dobrze, że takie rozwiązania się coraz bardziej popularne. Uh, mógłbym pisać jeszcze i pisać, o oprawie graficznej, o swobodzie penetrowania środowiska w mieście, pod nim, nad nim i wokół niego. Mógłbym rozwodzić się nad tym, jak Turbine zamierzają uwypuklić i uczynić prominentną klasą postaci Łotra, tak niedocenianego w innych MMORPG, mógłbym... ale mi się nie chce. Ani nie ma potrzeby takiej.

Ogólny obraz już macie, wiecie co i jak. Premiera gry planowana jest przez Atari na końcówkę tego roku, a zapisy na pierwsze alpha-testy właśnie rozpoczęły się kilka dni temu.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...