Świeżutki i darmowy dungeon crawler "Dunbeonborne" nieoczekiwanym hitem Steama – czy zasłużonym?
"Dungeonborne" to w skrócie skrzyżowanie dungeon crawlera z ewakuacją, czyli gra o łupieniu lochów w określonym czasie i następnie znalezieniu sposobu na opuszczenie planszy. Jeśli zostaniemy na mapie za długo, to zginiemy. Jeśli nie poradzimy sobie z komputerowym przeciwnikiem, zginiemy. Jeśli spotkamy innego gracza, to najpewniej... Tak, możemy zginąć. Jeśli mieliście resztki wiary w ludzkość, ta gra pozwoli wam się ich wyzbyć. Gdy "Dungeonborne" nie wybacza, żądni łupu konkurenci nie odpuszczają. Śmierć to nie koniec, choć tracisz cały zabrany na wyprawę ekwipunek. Sztuka grania w ten tytuł to wrócić z łupami i samemu nie paść czyimś łupem.
System walki oferuje szeroki wachlarz stylu: miecz i tarcza, wielki miecz, broń dystansowa lub magia, broń miotana. Niestety, ewidentnie premiowana jest walka na dystans. Skoro naszym zamiarem jest przede wszystkim przeżyć, to nadrzędnym celem jest nie pozwolić na to, by przeciwnik się zbliżył. Zwłaszcza, gdy punktów życia przeciwnika nie znamy. Kusiło mnie podejść do walki mieczem w starciu z mimikiem, ale dobrze, że pozostałem przy kuszy – okazał się mieć więcej punktów życia, niż sądziłem. Siły jego obrażeń nawet nie chciałem już na sobie sprawdzać.
Brzmi wybornie, a do tego za darmo i nie zajmuje wiele miejsca na dysku. Zatem najbliższe kilka godzin rozgrywki w ten tytuł da nieco radochy z czegoś nowego, a kolejne coraz bardziej udane wyprawy pozwolą odczuć satysfakcję. Im więcej się jednak w coś gra, zwłaszcza gdy nie jest to produkt najwyższych lotów – a "Dungeonborne" jest dzieckiem informatycznej piwnicy – tym więcej dostrzega się zgrzytów. Lecz czy należy się nimi przejmować?
Estetyka świata jest mało oryginalna, nie mogę się oprzeć wrażeniu (ale nie weryfikowałem tego), że czerpie z gotowych modeli, jeśli nie bezpośrednio, to odwołując się ku najbardziej generycznym wzorcom. Ich umieszczenie na planszy jest chaotyczne, co zupełnie zaburza klimat uniwersum, o ile takowe w ogóle istnieje. Lecz nie o tym jest ta gra. Trzeba po prostu przymknąć oko, bo wydaje mi się, że warto. Co ciekawe, "Dungenborne" oferuje dość rozbudowany kreator postaci.
Jak to często z podobnymi produkcjami bywa – rozważałem to już kiedyś przy "Bloodhunt" – nurtuje mnie pomysł na podtrzymanie życia tej gry ze strony twórców. Tak jak i wtedy, tutaj też w pewnym momencie formuła się wyczerpie. Tak przykładowo wspomniany "Bloodhunt" przeszedł od bardzo dobrego przyjęcia na początku swej drogi (Early Access, późne lato 2021) do rezygnacji z dalszego rozwoju i usunięcia mikrotransakcji w maju 2023 roku.
Napisawszy powyższe świeżo po premierze, mogłem sprawić, że nasz portal miałby tekst na równi z informacyjnymi gigantami. Ten akapit zacząłem pisać już we wrześniu. Sprawdziła się najwyraźniej moja przestroga. Duże portale gonią za nowością, nie patrząc się wstecz. Stąd też, kiedy wpiszemy "Dungenborne" w zakładce "Wiadomości" w przeglądarce, przeczytamy zapowiedzi i zachwyty. A jaki jest stan dzisiejszy?
Powróciłem, by sprawdzić, jak się gra rozwija. I nie stwierdziłem, aby cokolwiek się istotnie zmieniło, poza jednym. Część graczy wciągnęła się w zabawę i jest w stanie skutecznie ją odebrać innym. To nie jest kwestia umiejętności, a po prostu zgromadzonego sprzętu. Nie jestem tytanem grindu, a mój dostawca internetu leci sobie w kulki i nie realizuje usług, co może zaburzać właściwy odbiór wydarzeń. Zerknąłem więc do recenzji na Steamie...
Ostatnie recenzje ich agregator określa jako "W większości negatywne". Co do ich treści, do wszystkiego co już wymieniłem dodać muszę, że bardziej zawzięci gracze opanowali również tworzenie wyjątkowo złośliwych buildów, których twórcy nie zbalansowali.
Na koniec zajrzyjmy na SteamDB:
- 21 lipca 2024: 39325 graczy
- 21 sierpnia 2024: 15510 graczy
- 21 września 2024: 5101 graczy
- 21 październik 2024: 1508 graczy
To jest równia pochyła, która robi się coraz bardziej stroma.
Komentarze
Dodaj komentarz