Od gier sygnowanych marką „Drakensang”, jak do tej pory, odbijałem się dosyć boleśnie. W przypadku „The Dark Eye” dotarłem do czwartego aktu, po którym doszedłem do jasnej konkluzji, że nigdy nie zrozumiem fenomenu tej produkcji. Muszę przyznać, że „The River of Time” to tytuł przynajmniej o klasę lepszy i spędziłem przy nim kilkanaście przyjemnych godzin, aczkolwiek także jego nie udało mi się nigdy ukończyć. Obie gry nadal leżą na zaszczytnym miejscu mojej „półki wstydu”, a ja wciąż zachodzę w głowę – dlaczego się tak stało, skoro w gruncie rzeczy to solidne cRPGi?
Dochodzę do wniosku, że to nie wina mechaniki, ale specyfiki całej Aventurii. Za dużo w nim słodyczy i epickich przygód, a niewiele brudu i zapadających w pamięć postaci. Wszystko tam jest tak strasznie poukładane i oklepane, jakbym robił inspekcje w koszarach. Zawsze brakuje tego pierwiastka szaleństwa, który zaskakuje, intryguje i zmusza do eksploracji.
Dlatego też do „Drakensang Online” podchodzę z dużą dawką zdrowego sceptycyzmu, bo nic nie zwiastuje, aby powyższy stan rzeczy miał ulec zmianie. Jednakowoż sporej grupce pasjonatów uniwersum taki „status quo” będzie z pewnością na rękę, co jest w sumie dobrym ruchem firm Bigpoint, gdyż tak po prawdzie to z myślą o nich tworzony jest „Drakensang Online”. Jeżeli należysz do tej niemałej rzeszy fanów, z pewnością ucieszy Cię fakt, że dzisiejszego dnia do sieci trafił najnowszy zwiastun tej produkcji wraz z porcją nowych screenów.
Tak na marginesie, ciekawa sprawa. Narody germańskie niby słyną z solidności, a najpierw JoWooD wypuszcza skandaliczny zwiastun „Upadku Setarrif”, a teraz chłopcy z Radon Labs zaliczają kolejną gafę. „Anderworld”? Ulala... nieładnie.
Pojawiła się również pierwsza część „dzienników developerskich”, w której pokrótce zapoznamy się z całym zespołem pracującym nad „Drakensang Online” i jego ciężką pracą.
Więcej informacji znajdziecie na oficjalnej stronie internetowej.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz