Czy tylko ja znalazłem się teraz w takim momencie życia, że kompletnie nie wiem, w co powinienem zagrać? Jedną z opcji jest oczywiście dalsza część przygód Inkwizytora w DLC do "Dragon Age: Inkwizycja" pt. "Szczęki Hakkona". Ale wiadomo jak to jest z dodatkową zawartością – grania pewnie niewiele, a zapłacić trzeba. Czy było tak i w tym wypadku? Sprawdźcie co na ten temat sądzi nasz redaktor naczelny – Tokar.
Z najnowszym DLC do "Inkwizycji" jest trochę tak, jak z zamawianiem anonimowej marki piwa w ulubionej spelunie. Mając w pamięci znakomite rekomendacje barmana i miło spędzone wieczory przy delektowaniu się chmielową rozkoszą, dajesz porwać się chwili, płacąc podwójną cenę za jakiś browarek z dalekiego wygwizdowa, mimo że gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, iż za tę samą kwotę skoczyłbyś do monopolowego i kupił czteropak czegoś sprawdzonego. Co tam, a nuż hazard się opłaci? Intrygujący opis na etykiecie (poezja XXI wieku w najlepszej postaci), wyczepista nazwa oraz enigmatyczność unosząca się nad trunkiem robi swoje. Trzeba poszerzać horyzonty oraz próbować nowych rzeczy, więc nie rozpaczasz.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz