Dom Wschodzącego Słońca

3 minuty czytania

dom wschodzącego słońca

"Dom Wschodzącego Słońca" po raz pierwszy został wydany ponad dekadę temu nakładem wydawnictwa Runa. Teraz autorka postanowiła przypomnieć o swoim książkowym debiucie. Jak sama pisze, z szacunku do młodszej siebie oraz do czytelników opowieść pozostawiła w niemal niezmienionej formie, a wprowadzone zmiany są w zasadzie tylko kosmetyczne.

Pierwsze skojarzenie po zobaczeniu tytułu? Oczywiście ze starą, bardzo klimatyczną piosenką. Szybko jednak okazało się, że nie jest to słuszny kierunek. W piosence "Dom wschodzącego słońca" to (przynajmniej zdaniem niektórych) malownicza nazwa burdelu, natomiast u Aleksandry Janusz taką nazwę nosi budynek w mieście Farewell, w którym mieszkają bądź pomieszkują magowie.

Złożona z czterech opowiadań książka przedstawia losy grupki ludzi obdarzonych rozmaitymi rodzajami zdolności magicznych. Każda z postaci ma swoją historię i swoje pięć minut. Mamy więc zbuntowaną nastolatkę, która o mały włos mogłaby nigdy nie dowiedzieć się o swoim talencie, jest odrobinę narcystyczny lider grupy muzycznej – uzdrowiciel, który boi się krwi. Nocą miasto chronione jest przed złem przez tajemniczego szermierza, zaś kaleki mężczyzna nie ma sobie równych, jeśli chodzi o kwestie informatyczne. Grupę uzupełnia wierząca w siłę modlitwy zakonnica i Podróżnik, który podobno już dawno utracił swoją moc. Czy ktoś jeszcze? Niewykluczone, niecały tydzień po skończeniu czytania mam niejaki problem z przypomnieniem sobie pewnych szczegółów i tym razem nie jest to wina mojej kiepskiej pamięci.

Gdy zaczynałam lekturę, nie miałam pojęcia, że całość jest podzielona na części. Z miejsca zaciekawiła mnie historia nastolatki, która w niebanalny sposób radzi sobie z zagadkami znalezionymi na jakiejś stronie internetowej, czym zwraca na siebie uwagę rozmaitych, niekoniecznie przychylnych jej osób. Nie żeby to było przesadnie oryginalne, ale ukazanie reguł rządzących magią z perspektywy uczącej się dziewczyny byłoby dość sensownym rozwiązaniem. Zamiast tego następuje przeskok. Inny bohater, inna historia. I znowu, i raz jeszcze. Eunice, która przed chwilą nie miała pojęcia o istnieniu magii, teraz jest już z grubsza obeznana z realiami. Czytelnik wie trochę mniej.

Paradoks tej książki polega na tym, że przy dużym nagromadzeniu pomysłów i treści jest ona jednocześnie nudna i niewiarygodnie wręcz nijaka. W wykreowanej rzeczywistości znalazło się miejsce dla różnych typów magii, a czary oparte na samej wierze są równie dobre jak każde inne. Ważną rolę gra nauka i technologia, ale pojawiają się także wątki mitologiczne. Wyraźnie widać też, że choć skupiono się głównie na tym, co przydarzyło się osobom związanym z Domem Wschodzącego Słońca, to jest to jedynie wycinek większej całości, a rzeczywistość jest bardzo złożona. Autorka wykazała się dużą wyobraźnią i nie można powiedzieć, że były to pomysły złe.

A jednak coś poszło nie tak. Żadna z czterech opowieści nie zapada w pamięć. Na upartego pierwsze trzy dałoby się streścić jednym zdaniem, i to bez wielkiej straty dla treści. Ostatnia część jest wyraźnie bardziej dopieszczona, stanowi połowę całej objętości książki i okazuje się... równie nudna jak pozostałe. Trudno też przejąć się losem postaci, skoro zostały one przedstawione tylko wyrywkowo. Ponadto – a może przede wszystkim! – nie widać celu. Co prawda wydaje się, że możliwa jest kontynuacja, w której bohaterowie mogliby wziąć udział w wydarzeniach rzeczywiście dużej wagi, jednak jak na razie nie mam pojęcia, co autorka chciała osiągnąć poprzez tę powieść. Cóż tu po rozmachu, z jakim wymyślała kolejne elementy świata przedstawionego, skoro całość zwyczajnie do niczego nie prowadzi?

Z mojego punktu widzenia Aleksandra Janusz najlepiej wyraziłaby szacunek do samej siebie, gdyby nie zdecydowała się na ponowne wydanie swojej pierwszej książki, a w każdym razie nie bez gruntownego jej przeredagowania. Autorka wydała jeszcze kilka innych, nieco lepiej ocenianych tytułów, ale jak do tej pory nie zwojowała rynku fantastyki. A "Dom Wschodzącego Słońca" raczej zniechęca niż przekonuje do kolejnych spotkań z twórczością pisarki. Przez większość czasu wieje nudą, a gdy z rzadka robi się ciekawiej, wkrótce następuje przejście do następnego opowiadania i czytelnik pozostaje z uczuciem niedosytu.

Dziękujemy wydawnictwu Grupa Wydawnicza Foksal za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...