Są kryminały i kryminały. Dokładnie taka myśl przeszła mi przez głowę po zapoznaniu się z pierwszą historią zawartą w "Detektywie Fellu". A to nie jedyna rzecz, która zapada w pamięć po tym komiksie.
Na album składa się osiem rozdziałów opowiadających o detektywie Richardzie Fellu, który został przeniesiony do jednostki położonej w Snowtown. Owe miejsce jest jednym z najgorszych, w jakie można się zapuścić. W starych i popadających w ruinę budynkach żyje cała rzesza degeneratów, przestępców, narkomanów, morderców i im podobnych. Lokalny posterunek liczy sobie jedynie paru ludzi, w dodatku średnio przejętych swoimi obowiązkami. Czy nowy detektyw zdoła to odmienić?
"Detektyw Fell" to pozycja nietypowa. Jej bohaterowie to niemal sami wykolejeńcy lub ludzie zmęczeni życiem w Snowtown, choć jednocześnie akceptujący tamtejsze niepisane prawa. Można pokusić się o stwierdzenie, że sam region jest jednym z rzeczonych bohaterów. To miejsce, w którym diler nie boi zapytać się gliny, czy ten chce działkę, a jakiekolwiek próby pozyskania świadków przestępstwa są skazane na niepowodzenie. Wszystko, co w komiksie posępne, krwawe czy bezduszne, zostało maksymalnie podkręcone. Detektyw stara się rozwikłać kolejne sprawy przypadające na poszczególne rozdziały, lecz tu pojawiają się pewne zgrzyty. Otóż 16 stron na każdą z nich to odrobinę za mało, by czytelnik poczuł się ukontentowany. Śledztwa rozpoczynają się przyzwoicie, później zainteresowanie rośnie, by nagle nadchodził króciutki finał, niepozwalający wybrzmieć opowieści. Wystarczyłoby dosłownie dwie/trzy strony więcej, a efekt mógłby być znacznie lepszy.
Protagonista z czasem staje się ciekawą figurą. Stara się pomagać ludziom i kieruje nim nie tylko pragnienie przenosin do innej jednostki. Fell bierze w obroty wszystkich nowo poznanych, tak zwykłych cywilów, jak i przestępców. Zdaje się bliski rozsypki i sam coś ukrywa, lecz w pierwszym tomie nie dowiadujemy się, co dokładnie. Po zapoznaniu się z paroma rozdziałami dopadły mnie wątpliwości. Detektyw czasem obrywał, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że los za bardzo mu sprzyja, choć może to dziwnie brzmieć w kontekście osoby zesłanej do takiej dziury jak Snowtown. Nie minęło nawet dziesięć stron, nim mogłem stwierdzić, że Ellis był gotów na taki zarzut i postanowił rzucić kolejne kłody pod nogi bohatera, by ten nie tylko poczuł gorycz porażki, lecz także musiał żyć ze świadomością, iż sam ją sobie zgotował.
Warren Ellis zaliczył jednak parę potknięć przy kreacji bohatera, bowiem ten swoją dedukcją mógłby czasem zawstydzić Sherlocka Holmesa, z tym, że proces myślowy tego drugiego był o niebo lepiej przedstawiany. W dodatku trafiają się pewne niespójności w postępowaniu gliniarza, gdyż ten najpierw gotów jest pomagać każdej osobie, którą spotkała krzywda, zaś pod koniec albumu w jednej z podobnych sytuacji manifestuje obojętność. Być może to początek przemiany Fella i tkwi w tym wina samego Snowtown, lecz trudno to stwierdzić bez zapoznania się z dalszymi historiami. Te niestety nie zostały jak dotąd opublikowane przez Muchę Comics, ponieważ w naszym kraju komiks się nie przyjął.
Jako przyczyny tego stanu łatwo wskazać choćby zamysł fabularny i wykonanie komiksu. Dla wielu okaże się on za mocny, zbyt kontrowersyjny czy daleko idący pod względem przedstawionych wyczynów kryminalistów. Morderstwo pokroju strzału z pistoletu czy ataku nożem w Snowtown przydarza się bardzo często, tylko że na nikim nie robi wrażenia. Ellis na każdym kroku dostarcza czytelnikom dowodów na znieczulicę społeczną. Poza tym część śledztw Fella dotyczy zbrodni dokonanych w bardziej bestialski sposób, a i sam detektyw nie zawsze postępuje zgodnie z literą prawa. Nie jest to jednak typowe noir z brudnym gliniarzem czy femme fatale w rolach głównych, lecz istny pokaz degeneracji zamkniętego społeczeństwa.
Z historią korespondują ilustracje, które także mogą okazać się niezjadliwe dla wielu fanów powieści graficznych. Psychodeliczne, często niewyraźne, rozmazane i niedbałe kadry ilustrują obłęd, jakim jest życie w Snowtown, równocześnie przygniatając czytelnika swym ciężarem. Dużo jest tu niedbalstwa czy tylko z grubsza zarysowanych konturów. Surrealizm wykonania i kadry przypominające paranoiczne majaki znajdą zarówno swoich oddanych fanów, jak i zagorzałych przeciwników.
Trudno przejść obojętnie wobec "Detektywa Fella". To jeden z najmocniejszych i najbardziej ponurych komiksów kryminalnych, jakie przyszło mi czytać. Warto spróbować, jeżeli szukacie angażującej emocjonalnie historii detektywistycznej.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz