Niejednokrotnie napotykamy komiksy, których autorzy zdają się przekonani, że poruszają doniosły temat. Ambicje twórców często jednak nie znajdują pokrycia w fabule przez miałkie postacie, przegadane sceny i dziesiątki innych powodów. Trafiają się też pozycje, w których komiksiarze stawiają na czystą rozrywkę, lecz mimochodem zahaczają o ciekawy temat.
Takie jest właśnie "Death or Glory", napisane przez Ricka Remendera ("Black Science", "Głębia"). W pierwszym tomie scenarzysta przedstawia nam Glory, dziewczynę wychowaną w otoczeniu kierowców wielkich ciężarówek, starającą się zdobyć fundusze niezbędne do przeszczepu organu dla umierającego ojca. Legalne pozyskanie setek tysięcy dolarów w ciągu tygodnia nie wchodzi w rachubę, więc Glory dokonuje napadu na dilerów narkotyków, powiązanych z jej byłym mężem.
Po krótkim opisie można nieco mylnie wziąć "Death or Glory" za generycznego akcyjniaka. Mylnie, ponieważ Remender we w gruncie rzeczy prostą historię o napadzie na przestępców i jego konsekwencjach wplata wątki związane z koczowniczym trybem życia kierowców ciężarówek, przemierzających całe stany i żyjących na uboczu aparatu państwowego. W wywiadach Remender przyznawał się do czerpania inspiracji z chociażby "Konwoju" oraz "Thelmy i Louisy". Problemy z opieką zdrowotną czy edukacją, spowodowane egzystencją na uboczu systemu, są konfrontowane z pragnieniem niezależności i wolnym duchem kierowców. Nieco, ponieważ temat ten, choć stanowi wyróżnik "Death or Glory", w dalszym ciągu pozostaje dodatkiem dla komiksowego odpowiednika filmu akcji klasy B. Ma dziać się dużo, bohaterowie muszą zbierać cięgi, ale nadal brnąć do przodu na przekór stukniętym antagonistom. I z tego zadania Remender wywiązuje się przyzwoicie – nie ma miejsca na nudę, kolejne pościgi przeplatają się ze strzelaninami i mordobiciami, a bohaterowie mierzą się z przerysowanymi i czasem nieudolnymi czarnymi charakterami.
Graficznie to udany, lecz nierówny tytuł. Bengal świadomie i z dobrym skutkiem operuje paletą kolorów, przez co kadry są utrzymane w paru różnych tonacjach, spośród których postacie wyróżniają się dzięki intensywniejszym barwom. Czasem daje się we znaki pustka drugiego planu, choć to tylko drobne marudzenie. Komiks wprawdzie nie należy do tych, które zjada się oczami, ale i trudno mu cokolwiek poważniejszego zarzucić.
Pierwszy tom "Death or Glory" to zaskakująco przyjemne otwarcie. Nie wszystko jest tu dobre, co więcej trafiło się parę wyjątkowo słabych momentów – w tym deus ex machina – a jednak nie przeszkodziło to Remenderowi w dostarczeniu niezłego komiksu rozrywkowego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz