Serią "Wehikuł czasu" zainteresowałem się dopiero od niedawna i po lekturze dwóch tytułów mam mieszane odczucia. Z jednej strony pochłonąłem całkiem interesującą rozprawę o klonowaniu "Gdzie dawniej śpiewał ptak" Kate Wilhelm, z drugiej zmęczyłem chaotycznie napisaną, prawie stuletnią dystopię "My" Jewgienija Zamiatina. Nie ma chyba co się dziwić, że dosyć sceptycznie podszedłem do haseł reklamujących najnowszą pozycję: "Wyróżniona pierwszą nagrodą Hugo" czy "Powieść, która zapoczątkowała cyberpunk". Cóż, sprawdźmy to!
XXIV wiek. Jak można by się spodziewać, Ziemia znacznie różni się od tej, którą znamy. Poza zaawansowanym rozwojem technologicznym autor prezentuje nowy gatunek człowieka – espera, czyli w naszym języku po prostu telepatę. Dzięki niemu od ponad siedemdziesięciu lat nie uświadczono morderstwa, a i inne przestępstwa są o wiele łatwiej wykrywane bądź wręcz zapobiega się nim, odczytując przypadkowo u przechodniów nieczyste myśli. W takim świecie poznajemy Bena Reicha, bardzo możnego biznesmena, który jednak od dłuższego czasu przegrywa na rynku z inną grubą rybą, D'Courtneyem. Wiedziony nienawiścią i uczuciem nieuchronnej porażki, postanawia zabić rywala.