Czerwony Hotel

3 minuty czytania

Przerażanie ludzi to trudna sztuka, podobnie jak wywoływanie śmiechu. A jeżeli sprawa dotyczy słowa pisanego, poprzeczka umieszczona jest jeszcze wyżej. Nie tak łatwo wystraszyć czytelnika, gdyż wymaga to znacznego kunsztu w posługiwaniu się słowami, które wprowadziłyby nastrój grozy i niepewności, wzbudzając chęć przewrócenia kolejnej strony, jednocześnie powodując gęsią skórkę. Doświadczenie na tym polu ma Graham Masterton, znany nie tylko z cyklu Manitou o krwawym indiańskim szamanie narodzonym ponownie we współczesności, ale także innych mniej lub bardziej popularnych pozycji z pogranicza powieści grozy i horroru. Za sprawą wydawnictwa Rebis w Polsce ukazała się trzecia książka opowiadająca o Sissy Sawyer, podstarzałej hipisce z paranormalnymi mocami, pt. "Czerwony Hotel".

Fabuła pozycji rozpoczyna się, gdy staruszkę odwiedza jej przyrodni bratanek Billy wraz ze swą dziewczyną, cajunką T-Yon. Dziewczyna w sekrecie zwierza się medium ze swoich kazirodczych, groteskowych koszmarów, prosząc jednocześnie o wyjaśnienie ich znaczenia. W tym celu Sissy rozkłada karty DeVane, które jednoznacznie wskazują, że brat cajunki, Everett, znajduje się w niebezpieczeństwie. Mniej więcej w tym samym momencie w Luizjanie Everett przygotowuje się do otwarcia odrestaurowanego gościńca – Czerwony Hotel. Niestety, w ostatnim momencie ginie jedna z pokojówek, pozostawiając po sobie wyłącznie zakrwawiony dywanik. Kolejne dni przynoszą coraz to dziwniejsze zdarzenia, które utwierdzają Sissy, że w sprawę zamieszane są duchy poprzednich właścicieli, które z goła nie pragną pomocy w przejściu na drugą stronę.

Hotele i duchy to dość popularny temat zarówno w filmie, "Pokój 1408", jak i literaturze, "Lśnienie". Masterton nie wprowadza w tym temacie nic nowego. Ponownie mamy do czynienia z niespokojnymi duszami, dziwnymi dźwiękami roznoszącymi się po pokojach czy znikaniem poszczególnych postaci, by po jakimś czasie powróciły one w dość krwawy sposób. Aspekt przenikających się wymiarów również nie należy do najświeższych, gdyż był wykorzystany m.in. we wcześniej wspomnianym filmie, lecz w "Czerwonym Hotelu" obejmuje on całą budowlę, nie tylko pojedyncze pomieszczenie. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie kart DeVane znacznie różniących się od klasycznego tarota. Każda interpretacja kart jest inna dla poszczególnych ludzi. Dla jednego może oznaczać szczęście w pracy, a dla drugiego problemy rodzinne. Wizerunki umieszczone na kartonikach są bardzo szczegółowe. Czasem aż nazbyt, gdyż w niektórych przypadkach elementów jest tak wiele, że nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak duża musiałaby być to karta, by je pomieścić.

Postacie w książce są stworzone w sposób realistyczny. Ma się pewność, że w swoim życiu spotkało się podobny typ charakteru i zachowania. Dzięki temu ważniejsze postacie nie są tylko tłem, lecz ludźmi z krwi i kości, którzy mogą wzbudzić sympatię bądź też nie. Najbarwniejszą bohaterką "Czerwonego Hotelu" jest oczywiście Sissy Sawyer, która bardzo przypomina mi pannę Marple z serii kryminałów Agathy Christie. To ten rodzaj starszych kobiet, które, mimo swojego podeszłego wieku, tryskają energią fizyczną i umysłową. Medium pali jak smok, jest niekiedy chamska i potrafi powiedzieć kilka cięższych słów. Nie jest to zapewne słodka babcia rozkochana w pieczeniu ciast.

Szczerze mówiąc, "Czerwony Hotel" nie przeraził mnie w ogóle. Jest to oczywiście ciekawa historia o paranormalnych bytach, lecz nawet gęsto lejąca się krew czy makabryczne sceny z wnętrznościami w roli głównej nie wywołują tego dreszczyku emocji. Może jestem zbyt sceptycznie nastawiony do całej tej duchowej otoczki, uznając ją za zbyt wymyślną. Jedną z opowieści, która naprawdę wzbudziła we mnie przerażenie, jest "Małpa" Stephena Kinga. Brak w niej właśnie wcześniej wspomnianej otoczki, a strach wzbudza coś tak trywialnego jak zabawka. Tego typu historie zyskują moje największe uznanie i żywią się moim strachem.

"Czerwony Hotel" to dobra książka o hotelowych duchach, która może nie przeraża, ale jest niezłą lekturą na letnie popołudnia czy wieczory. Mastertona stać na więcej, co udowodnił już w innych swoich pozycjach, a w najnowszym utworze jedynie podtrzymał swój kunszt kreacji postaci z krwi i kości. Mimo to, jeżeli kogoś interesuje świat paranormalny bądź zauroczyła go postać niekonwencjonalnego medium, warto sięgnąć po tę pozycję. Ponadto mam pewną słabość do podstarzałych bohaterek, które posiadają nieutemperowane upływem czasu charaktery.

Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
6.5 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...