Umarł szogun, niech żyje szogun? Oj, nie do końca. Po tym, jak tancerka burzy, nastoletnia Yukiko zamordowała poprzedniego przywódcę, Shima zaczęła pogrążać się w chaosie. Były kochanek dziewczyny, Hiro, jest jednym z kandydatów do objęcia władzy, cieszy się też poparciem Gildii. Ale czy tego poparcia udzielą także wszystkie klany? Co z rebeliantami, którzy niewątpliwie będą chcieli wtrącić swoje trzy grosze?
Tymczasem Yukiko, której imię jest na ustach wszystkich mieszkańców Shimy i która dała ludziom nadzieję na zmiany, nie umie poradzić sobie z ciążącym na niej brzemieniem. Rozpacz po śmierci ojca usiłuje utopić w kolejnych butelkach alkoholu, ale coraz większym problemem staje się też jej niezwykły dar – umiejętność porozumiewania się w myślach z innymi stworzeniami, w tym z tygrysem gromu, z którym tworzy niezwykły duet. Dziewczyna powoli zaczyna tracić kontrolę, w wyniku czego staje się zagrożeniem zarówno dla siebie, jak i dla osób w jej otoczeniu. Pojawia się więc poważny dylemat: dołączyć do rebeliantów Kagé w walce o obalenie starego porządku czy udać się na poszukiwanie rozwiązania problemu z Przenikaniem?
Gdzie nie spojrzeć, wszędzie coś się dzieje i wszędzie roi się od intryg. W pałacu trwają przygotowania do politycznego ślubu, ale nie brak tam i osób, które zrobią wszystko, by do niego nie doszło. W Kigen, stolicy Shimy, panuje chaos spowodowany wstrzymaniem dostaw lotosu przez Gildię. Mieszkańcy na różne sposoby próbują radzić sobie z sytuacją. Niektórzy dołączają do rebeliantów, inni próbują dorobić się na cudzym nieszczęściu. Z kolei daleko w górach Iishi, w siedzibie Kagé, przeciwnicy starego porządku muszą szybko zacząć działać, bo wygląda na to, że zabicie poprzedniego szoguna niewiele zmieniło w kraju...
Rewolucja potrzebuje bohatera – kogoś, kto ją zapoczątkuje i da nadzieję społeczeństwu – ale bez wsparcia jeden człowiek nic nie zmieni. Zwłaszcza gdy rzeczony człowiek ma, jak pisałam, poważne problemy z samym sobą. O ile więc w "Tancerzach burzy" postacią pierwszoplanową była Yukiko, o tyle w przypadku "Bratobójcy" protagonistów jest więcej. Sporo miejsca poświęcono znanym już bohaterom, takim jak Kin czy Michi, ale pojawiają się też osoby nowe, wśród których chyba najważniejsza jest młodziutka Hana. Siłą rzeczy pojawia się też wiele nowych wątków. Najbardziej interesujący wydał mi się właśnie ten związany ze wspomnianą Haną. Ciekawe jest już samo to, co robi w związku z przewrotem w kraju, ale dodatkowo stopniowo poznajemy jej przeszłość. Bardzo zgrabnie przedstawiona postać, muszę przyznać.
Mnogość wątków nie pozostała bez wpływu na objętość książki – "Bratobójca" jest o jakieś dwieście stron dłuższy od pierwszej części cyklu. Z jednej strony bardzo mi to odpowiada, bo daje to możliwość jeszcze lepszego poznania świata wymyślonego przez Jaya Kristoffa. Dowiadujemy się m.in. nieco więcej o gaijinach, tajemniczych cudzoziemcach, z którymi Shima od lat jest w stanie wojny. Mam wrażenie (i nadzieję), że temat będzie kontynuowany w trzecim tomie "Wojny lotosowej". Podobnie z tytułowym bratobójcą – dowiadujemy się, kto nim jest, ale nie wiemy, co konkretnie się wydarzyło. Z drugiej jednak strony w pewnym momencie odniosłam wrażenie, że przez ten urodzaj postaci i wydarzeń trochę rozmywa się istota całej tej historii. Niby trwa rewolucja, ale bardzo dużo rzeczy odciąga od niej uwagę i chwilami wydawało mi się, jakby główny wątek był pauzowany. Jedna korzyść z tego jest taka, że w końcu zrozumiałam, o co chodzi z plusami dodatnimi i plusami ujemnymi.
W ogólnym rozrachunku jednak "plusy dodatnie" zdecydowanie przeważają. W dalszym ciągu uważam, że Kristoffowi udało się stworzyć historię wielowymiarową. Bez niepotrzebnego moralizowania przedstawił problemy, które dręczą także nasz świat – walkę o władzę, przepaść między klasą rządzącą a innymi warstwami społeczeństwa, degradację środowiska czy dążenie do rozwoju bez oglądania się na koszty. Ale przede wszystkim – jest to ciekawa i bardzo klimatyczna opowieść, którą warto przeczytać po prostu dla rozrywki. Osobny plus dodatni dla wydawnictwa Uroboros, które chyba wkrótce stanie się moim ulubionym. Mają (prawie zawsze) nosa do dobrych książek i na dodatek bardzo ładnie je wydają.
Dziękujemy wydawnictwu Grupa Wydawnicza Foksal za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz