Ian McDonald zabiera swoich czytelników w podróż po Brazylii, a raczej powinnam napisać – Brazyliach. Jego opowieść to połączenie wartkiej sensacyjno-przygodowej akcji z wypowiedziami natury filozoficznej i egzystencjalnej. Pytanie o sens śmierci jest już nieaktualne, teraz zastanawiamy się nad tym, czy wbrew pozorom wieczne życie nie jest gorsze od samej śmierci.
Akcja powieści rozgrywa się równolegle na trzech planach czasowo-przestrzennych, zatem zaczynamy od 2006 roku, gdzie uzależniona od botoksu prezenterka telewizyjna Marcelina Hoffman stara się przeforsować pomysł na kolejne, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjne reality show, dzięki czemu wespnie się szybko po szczeblach kariery. Wszystko jest tutaj wiarygodne: od telewizyjnego wyścigu szczurów pod tytułem "radź sobie albo giń", przez dylematy natury etycznej, bo może kariera za wszelką cenę to nie był jednak najlepszy sposób na życie, aż do wylewającej się z ekranów papki, którą możemy obserwować na co dzień, oglądając testy białych rękawiczek i połamane kończyny po skokach do wody. To jest prawdziwa rozrywka naszego świata. Cała historia komplikuje się jednak dużo bardziej, gdy przenosimy się do 2033 roku i razem z Edsonem próbujemy rozkręcić kolejny niebezpieczny biznes, a każdy nasz ruch kontrolują specjalne urządzenia. Nie ma wolności i niezależności, jest tylko monitoring i tworzenie kolejnych wariantów swojej osobowości. Jakby tego było mało, to w 1732 roku czeka na nas zakonnik Louis Quinn, poszukujący w groźnej amazońskiej dżungli zbuntowanego kapłana, który ubzdurał sobie, że ma prawo do decydowania o życiu i śmierci innych w zależności od tego, czy jego zdaniem na nie zasłużyli.
Czy Ian McDonald pokazuje nam kilka wariantów tego kraju, bo mówimy o wycinkach z różnych etapów historii? Wtedy byłaby to powieść jakich wiele, a "Brasyl" zdecydowanie nie mieści się w kategorii książek zwyczajnych, typowych czy też przeciętnych. Czas i przestrzeń nie odgrywają tutaj aż tak istotnego znaczenia, ponieważ wszystko jest swego rodzaju pętlą. Kolejne dzieje krzyżują się i przeplatają, a nasz świat jest tylko jednym z wielu wariantów rzeczywistości. Przypomnijcie sobie jeden moment, w którym musieliście podjąć ważną decyzję, a teraz wyobraźcie sobie miliardy innych możliwości. Macie zatem siebie tu i teraz, ale też być może siebie w innym mieście, na innym kierunku studiów, bez studiów, w szpitalu, w więzieniu, w kosmosie, w kostnicy, na obiedzie u mamy, w teatrze z żoną, po rozwodzie w sądzie… Sporo tego, prawda?
McDonald zadaje swoim czytelnikom bardzo proste pytanie: co, jeśli…? Co, jeśli: nie jesteśmy jedyni, wyjątkowi, powstało wiele rzeczywistości i nasza jest tylko którąś kopią pierwotnego zamysłu. Wizja pisarza stawia pod znakiem zapytania całe dotychczasowe podejście ludzkości do samych siebie i kwestii wiary. Byliśmy bowiem przekonani o swojej niepowtarzalności, wierzyliśmy, że nasze decyzje mają znaczenie, a my sami kształtujemy rzeczywistość. Być może nie jest to jednak prawdą, żadna religia nie uratuje nas przed zagładą, a nasz los został zapisany w każdej możliwej wersji. My po prostu trafiliśmy na jakąś konkretną i musimy w niej przebywać, a to, co robimy, nie ma w tym wszystkim najmniejszego znaczenia.
"Brasyl" to dzieło wymagające od czytelnika pełnego skupienia, wejścia w ten świat bez oglądania się na realną rzeczywistość. Lektura w pociągu czy autobusie może się zatem w tym wypadku nie sprawdzić, ponieważ grozi albo niezrozumieniem treści, albo przegapieniem odpowiedniej stacji. Jest to także jedna z historii zapewniających na jakiś czas książkowego kaca, czyli uczucie, że opowieść jeszcze się nie skończyła, a co więcej – dopiero może się na dobre zacząć.
Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz