Tolkien jako filolog-badacz i poeta oraz opracowanie jego tekstów. Tym w skrócie można byłoby nazwać napisaną przez niego "Bitwę pod Maldon. Powrót Beorhtnotha", pod redakcją Petera Grybauskasa, opublikowaną końcem stycznia na polskim rynku za sprawą wydawnictwa Zysk i S-Ka.

Osoby J.R.R. Tolkiena nikomu przedstawiać chyba nie trzeba. Znany przede wszystkim jako fantasta i twórca Śródziemia, dał się już polskiemu czytelnikowi poznać również od innej strony. Już dobrą dekadę temu na polskim rynku ukazało się jego tłumaczenie "Beowulfa", również za sprawą ww. wydawnictwa.
Jednak względem legendarnego poematu, "Bitwa pod Maldon" jest tematem o wiele bardziej niszowym. Tekst tego utworu nawet nie zdołał się zachować w całości, więc w zasadzie nawet nie wiemy w pełni, jaką niósł treść i przekaz.
Książka składa się z następujących części:
- Wstępu wprowadzającego do tekstu właściwego rozdziału.
- "Powrót Beorhtnotha", czyli w zasadzie krótki tekst, który czyta się wartko. Fikcja pióra Tolkiena na bazie "Bitwy pod Maldon". W gruncie rzeczy jednak, wiele rzeczy czytelnikowi-turyście, takiemu jak ja, umknie. Mam tu na myśli wartość filologiczną tekstu oraz odniesienia do reszty twórczości tego pisarza, a także kontekst Beowulfa.
- esej "Ofermod" Tolkiena.
- "Bitwa pod Maldon" w prozaicznym przekładzie Tolkiena wraz z uwagami wstępnymi i przypisami.
- Kilkadziesiąt stron tekstu – jako recenzent przyznam szczerze, że mnie on swoją treścią pokonał – dotyczącego twórczości staroangielskiej. Bardzo przepraszam jako twórca recenzji, ale spójrz czytelniku na ten fragment z tych stron, z którymi się mierzyłem: "To prowadzi nas do niezwykle interesującej kwestii aliteracji na głoskę g w poezji staroangielskiej – kwestii, której nie poświęcono dotąd uwagi, na jaką zasługuje. Tu bowiem mamy kolejną zmianę fonetyczną [...]". I tak przez kilkanaście stron. Niezwykle interesujące, prawda? Albo: "Znacznie poważniejsze są naruszenia zasady związane z miejscem "headstave" w drugim hemistychu. Kardynalna reguła starszej tradycji [...] brzmiała, że pierwsza aliteracja [...]".
- Porównanie wersji "Powrotu Beorhtnotha" oraz jego wersja rymowana, wszystko to oczywiście z notatek Tolkiena.
Wybaczcie drodzy czytelnicy nutę sarkazmu. Zawiesiłem nim bowiem zapowiedź tego akapitu. Do kogo ta książka jest w ogóle adresowana? W rezultacie bowiem, "Bitwa pod Maldon" to dość specyficzna pozycja na polskim rynku wydawniczym, zwykle dość zachowawczym w doborze tekstów. Bo kogóż ta publikacja może zadowolić? Naturalnie, może kupić ją każdy – lecz po co? Myślę więc nad tym, kto w ogóle może być – nie jednostkowo, lecz jako zbiorowość – potencjalnym adresatem, świadomym nabywcą, który tego chce i to dostanie.
Przede wszystkim mogliby to być tolkieniści, pragnący poznać wszystkie jego pisma. Tych, to prawda, nie brakuje. Będą mogli pobawić się w kabałę odczytywania co mogło być genezą czego. Dalej zaś, ale to nie w ogóle, a w węższym gronie, miłośnicy historii staroangielskiej, a względnie wikińskiej, musieliby być jednak otwarci na kwestie filologiczne. Względnie, być może, poloniści.
Uważam, że mamy do czynienia z publikacją nastawioną raczej do grupy ekskluzywnej, niż szerokiej bazy odbiorców. Zwykły czytelnik może zwrócić swe oczy na nazwisko Tolkiena – dużymi literami, żeby ślepy dostrzegł – i niestety, dosadnie mówiąc, wręcz "naciąć się".
Na taki wąski charakter wydania wskazuje też chyba jego jakość. Dobry papier, twarda oprawa ze wspaniałą obwolutą, piękna okładka, wstążka-zakładka w książce. To pozycja również o niewątpliwej wartości estetycznej w zbiorze twórczości Tolkiena na czyjejś półce.
Przechodząc do oceny, mamy tutaj do czynienia z książką o wartości chyba w jakimś stopniu naukowej, w kontekście badania zainteresowań i twórczości Tolkiena. Przy okazji możemy poznać historyczny tekst, jakim jest tytułowa "Bitwa pod Maldon", która chyba nie dostałby polskiego tłumaczenia inaczej, niż w ten sposób.
Jak taką publikację miałbym w ogóle ocenić? Czytelniczo – widząc olbrzymi potencjał, poza w miarę sensownymi wstępem, "Powrotem...", "Ofermodem" i "Bitwą pod Maldon" przyznam szczerze, że... niewiele zrozumiałem. Po prostu nie trafiło w moje zainteresowania, moją wiedzę, bym był w stanie to pojąć.
Z drugiej strony, sam mam swoją inną grupą zainteresowań – mniejsza o to – gdzie wiele pozycji raczej później niż prędzej pojawi się w polskim przekładzie. Chcę przez to powiedzieć, że osobiście raczej wymęczywszy się niż zabawiwszy przy tej lekturze, rozumiem sens, by dawać ją do przekładu i publikacji. Bo w tym, w czym odnajduję przyjemność, wielu cierpiałoby podczas lektury tego, jak ja przy tej pozycji zbiorczej twórczości Tolkiena.
Doceniając za to sięgnięcie po niszową raczej pozycję o niewątpliwej wartości merytorycznej w kwestii twórczości Tolkiena oraz kultury staroangielskiej, daję jej najwyższą notę. W tym przypadku mój subiektywny odbiór tekstu jako-takiego nie może przyćmić jego wartości w szerszym ujęciu.
Jednak ludzie chcący po prostu więcej Tolkiena Od Śródziemia, albo jakichś Wikingów-Ragnarów... Możemy przejść dalej, naprawdę.
Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz