Niedawno – 31 marca – po wielu latach spekulacji i snucia domysłów na ten temat, wydano "Baldur’s Gate: Siege of Dragonspear", dodatek do klasycznych Wrót Baldura, tak uwielbianych przez fanów na całym świecie. Czy studiu Beamdog udało się sprostać zadaniu i połączyć w spójną, logiczną całość pierwszą i drugą część opowieści o wychowanku Goriona?
Co otrzymał każdy gracz wraz z dużą aktualizacją do gry? Udostępniono dwie nowe klasy postaci. Pierwszą z nich jest odmiana barda, zwana Skaldem, ze swą potężną pieśnią zwiększającą obrażenia i klasę pancerza sojuszników, drugą natomiast Szaman, druid wybierający zaklęcia niczym czarownik i posiadający swój unikatowy taniec, który pozwala mu na przywoływanie duchowych sojuszników na pole walki. Obie klasy postaci wydają mi się przesadnie mocne ze swoimi zdolnościami i możliwościami, jakie stwarzają.
Kolejną nowinką są dwa nowe poziomy trudności. Jeden z nich zwie się Trybem Opowieści i jest skierowany do graczy, którzy chcą się cieszyć fabułą i nie podejmować większego wysiłku w walce, nasze postacie w nim nie mogą umrzeć, są odporne na trucizny, strach i magię, mają ogromny bonus do rzutów obronnych i siłę ustawioną na 25. Całkiem odmiennie prezentuje się Dziedzictwo Bhaala, gdzie na drodze staną nam znacznie potężniejsi przeciwnicy, którzy wykorzystują bardziej zaawansowane taktyki, posiadają lepszy ekwipunek, znacząco zwiększoną liczbę punktów życia, lepsze odporności, więcej ataków na rundę. Jednym słowem – marzenie wszystkich, którzy lubią wyzwania. Osobiście przeżyłem ogromne zdziwienie połączone z radością, gdy grupa hobgoblinów najpierw rzuciła na mych magów oplątanie, a potem z bezpiecznej odległości trafiła w nich kilkoma olejami wściekłego płomienia, zabijając na miejscu. Nie wspomnę o tym, że wszyscy wrogowie zaczęli używać przedmiotów ze swego ekwipunku, często zostawiając nam tylko puste flakoniki miast mikstur leczenia czy niewidzialności. Widać tutaj, że panowie ze studia podpatrzyli, jak to robi konkurencja, i chwała im za to.
Fabuła "Siege of Dragonspear" rozpoczyna się zaraz po pokonaniu Sarevoka, ale jeszcze przed spotkaniem z arcymagiem Jonem Irenicusem. Jak wyjaśniono w prologu, na Wybrzeżu Mieczy pojawiło się nowe zagrożenie. Jest nim krucjata paladynki Caelar Argent, która planuje uratować dusze wprost z otchłani piekieł. Któż inny mógłby ją powstrzymać, jeśli nie Bohater Wrót Baldura? Szczególnie że z nieznanych przyczyn wysyła ona skrytobójców po naszą głowę i wypada, jak na awanturnika przystało, dowiedzieć się, po cóż jej nasze truchło.
Jak przystało na fana serii, grę rozpocząłem od pierwszej części, by zaraz po śmierci Sarevoka przenieść się do dodatku, gdzie spotkało mnie od razu zaskoczenie, gdyż w drużynie brakowało mi Imoen, a na jej miejscu pojawiła się Safana. Tłumaczone jest to tym, że nasza przyjaciółka zaczęła studiować magię i nie może sobie przerywać. Jest to niby ukłon w stronę drugiej odsłony gry, gdzie nasza siostra jest dwuklasowcem, jednak odnosi się wrażenie, że zrobiono to na chybcika, byleby było. Podobnie irytują dziury fabularne, które wręcz krzyczą, że ktoś nie zaznajomił się z fabułą podstawowej wersji dość dokładnie. Idąc dalej, można zapomnieć o wielu towarzyszach z pierwszej części, gdyż nasze drogi rozchodzą się zaraz po wypełnieniu prologu. Jak dla mnie było to bardzo smutne, gdyż wyraźnie widać, że twórcy ograniczają nam wybór, kto może ratować Wybrzeże Mieczy, a kto wyraźnie się do tego zadania nie nadaje.
Oczywiście nie mogło zabraknąć postaci z rozszerzonej edycji, czyli Baelotha, Dorna, Neera i Rasaada, ale poza nimi pojawia się czwórka całkiem nowych kompanów. Pierwsza na naszej drodze staje pani kapitan Schael Corwin, wysłana przez Wielkich Książąt Wrót Baldura, by wspierać nas w naszym zadaniu i kontrolować przebieg wyprawy z ramienia Płomiennej Pięści. Kolejnym towarzyszem dostępnym w dodatku jest gnom Glint Gardnersonson, połączenie kapłana ze złodziejem, któremu do wyprawy kazała dołączyć babka. Spotykamy też M’Khiin Grubdoubler, goblińską szamankę, która jest wystawiana do walki przez pewnego drowa. Jego też możemy zrekrutować. Jako ostatni na naszej drodze pojawia się Voghiln the Vast, skald na usługach Harfiarzy, który jest gotów wesprzeć nas w przywróceniu równowagi w krainie. Ze "starej" ekipy pojawia się Minsc, Dynaheir, Edwin, Jaheira, Khalid i Safana. Trzeba przyznać, że twórcy zadbali o interakcje pomiędzy naszymi towarzyszami, ale chwilami ich rozmowy stają się wręcz uciążliwe. Szczególnie w wykonaniu Glinta, który z uporem osła stara się stać Janem Jansenem pierwszej części, ale to mu nie wychodzi. Ogółem cała czwórka "świeżaków" średnio wypada. Natomiast przeciwniczka, Caelar Argent, jawi się jako postać naprawdę skomplikowana, chwilami aż żałowałem, że jest wrogiem, gdyż z radością przywitałbym ją w drużynie.
Fabuła dodatku jest dobrze skonstruowana, zadania poboczne są wciągające i całkiem ciekawe. Pozwalają nam poczuć, że naprawdę mamy wpływ na to, jak ukształtują się nasze przyszłe ścieżki. Niestety autorzy dodatku na samym wstępie wrzucają nas do najnudniejszego lochu, jaki można spotkać. Obszar jest tak prosty, że zamiast niego można by spokojnie umieścić we wstępie do rozdziału informację, że zabiliśmy ostatnich popleczników Sarevoka i właśnie zażywamy luksusów w pałacach książąt. Wygląd lokacji cieszy oko i znajdziemy tam ogromną różnorodność, od klaustrofobicznych ulic Wrót Baldura, po otwarte tereny, gdzie swobodnie snuje się poranna mgła. Muzyka w grze trzyma równie wysoki poziom, idealnie wpasowując się w klimat danej lokacji, nie wspomnę o nowych utworach, które tylko wzbogacają i tak genialną muzykę z podstawowej wersji.
Idealny dodatek? Niestety nie. Panowie z Beamdogu wydali grę pełną błędów, które czasem wręcz zabijają radość płynącą z rozgrywki. Miałem okazję trzykrotnie zwiedzić własny pulpit, utraciłem zapis i postać M’Khiin, którą musiałem przywołać przy pomocy kodu, pojawiło się dwóch Rasaadów, a bohaterowie blokowali się w drzwiach. Dodajmy do tego, że wraz z wydaniem "Siege of Dragonspear" przestał działać tryb dla wielu graczy. Największym grzechem zaś wydaje mi się cena – 20 euro za 20-godzinny dodatek do gry to dość dużo.
"Baldur’s Gate: Siege of Dragonspear" jest dobrym pomostem pomiędzy pierwszą a drugą częścią przygód Dziecka Bhaala. Mogłoby być o wiele lepiej, gdyby autorzy popracowali dłużej nad dopracowaniem szczegółów.
Plusy
- Caelar Argent
- Wygląd lokacji
- Zadania dodatkowe
- Interakcje w drużynie
Minusy
- Dużo błędów
- Cena
- Błędy fabularne
- Próby bycia zabawnym na siłę
Komentarze
Podobno Beamdog obiecało poprawić niedoskonałości, które ludzie odnotowali, więc póki co raczej nie opłaca nabywać dodatku za 70 zł.
Parto, to o seksualności to takie rozdmuchiwanie żaru, niby jest jedna poboczna postać, która mówi o tym, tylko jeśli ją zapytasz i potem nie pojawia się nawet na 5 minut, tak samo jak romans dla wszystkich postaci, już się pojawił wraz z wyjściem EE, jakoś nie przeszkadzało mi to wcale.
Powiedz mi tylko, co to jest za problem, że na interfejsie widzę Siła, Inteligencja etc., aż tu nagle Ready to Level Up? Nieciekawie .
Też słyszałem wiele dobrego na temat kreacji postaci Caelar Argent, coś na modłe Aribeth z HotU.
I jeszcze jedno pytanie, czy finalna bitwa/walka/starcie są trudne, czy też zbugowane?
Demony teleportowały się koło moich magów by zadać cios w plecy, zasypywanie mnie zaklęciami... jednym słowem miodzio, przy którymś już powtarzaniu walki raz mi się zbugował jeden mag, bo zaciął się i nie rzucał zaklęć ale to i tak mi nie pomogło za bardzo '...
Coś w tym jest porównaniu, po zastanowieniu, uważam, że powinna mieć ona inny charakter niż chaotyczny dobry w karcie postaci.
Przy eksporcie postaci to się zdarza często. xD
Widać puryści zachodni zbytnio wyolbrzymili problem, dzięki Niblla za informację
[Dodano po 2 tygodniach i godzinie]
Ech...moja radość była przedwczesna, bo podczas rozgrywki okazało się, że spolszczono tylko niewielką część dialogów i przedmiotów. Teraz mam w grze śmieszny polsko-angielski mix...
Edit:
Żeby nie było, wiem doskonale, że to dzieło fanów, a Baemdog tylko dodał je do gry.
Dodaj komentarz