Miroslav Žamboch to, wedle mojej opinii, jedna z najważniejszych postaci, jakimi może się pochwalić czeska literatura fantastyczna. Na przestrzeni ostatnich 15 lat wydał kilkanaście powieści i zbiorów opowiadań, które przyniosły mu sławę porównywalną do tej, jaką cieszą się choćby Ziemiański, Piekara czy Sapkowski. Każdy, kto miał w rękach jego książki wie, co go wyróżnia – klimat tak czarny, że mocna kawa wydaje się przy nim biała i bohaterowie, którzy zawstydzają największe legendy srebrnego ekranu. Ostatnimi czasy nad Wisłą doczekał się ponownego wydania kilku jego ciekawszych dzieł, teraz pora na jego najnowsze osiągnięcie. Mianowicie pierwsza część książki ”Bakly. Szukając Śmierci”.
Bakly. To imię które wielu wymawiało, trzęsąc się przy tym ze strachu. Gladiator, agent, czarownik, to tylko kilka zajęć, które uczyniły go legendą. Tym razem ścieżka prowadzi go do Grafzatzy – wielkiego miasta portowego w Cesarstwie Crambijskim. To ogromna metropolia przypominająca wielką planszę do gry, a wchodząc na nią zetknie się z wieloma graczami – baronówną Münchauzen, która chce ratować podupadłą posiadłość rodzinną, czarownikami badającymi artefakty mogące pomóc w przyszłej wojnie oraz wszelkiej maści kryminalistów i zabijaków. To gra, którą Bakly bardzo dobrze zna – rozgrywka, gdzie trup ściele się gęsto, a zasady nie obowiązują. A choć zmęczenie coraz bardziej mu ciąży, raz jeszcze zbierze w sobie siły. Dla tych, których szanuje i dla tych, na których mu zależy, ponownie rzuci się do bezlitosnej walki. I nie przepadnie tak łatwo.
Z tą książką wracamy do przemierzania uniwersum, które Žamboch tworzył z ogromnym staraniem już w kilku poprzednich dziełach. Trzeba jednak przyznać, że tym razem jest to bardziej wyczuwalne. Mamy do czynienia z większą liczbą odniesień do dawnych przygód zarówno Bakly’ego, jak i Koniasza. Jest to tym bardziej unaocznione przez dodane tu i ówdzie przypisy. Przyjemny smaczek, którego wcześniej brakowało (spotkanie obu bohaterów było w pełni opisane tylko w "Pasjonacie", jednej z historii z "Krawędzi żelaza").
Świat ukazany nam w książce to coś, co u tego autora zawsze stoi na mocnej pozycji i w tym wypadku nie jest inaczej. Praktycznie cała fabuła ma miejsce w jednym mieście, jednak przy jego rozmiarach i charakterze nie stanowi to żadnego problemu. Ulice tętnią życiem kiedy powinny, zamierają podczas upałów i starają się załatwiać sprawy po cichu, gdy jest taka potrzeba. Można naprawdę poczuć, jakby się chodziło po prawdziwym mieście mijając ludzi z ich sprawami na głowie. To duży plus.
Bohaterowie nie budzą rozczarowania. Pod tym względem można dostrzec pewną zmianę w konstrukcji historii. Bakly w dalszym ciągu jest najważniejszą postacią, co podkreśla też fakt, że on jeden wyraża się w pierwszej osobie. Nie można jednak nie zauważyć, że jego "czas antenowy" zajmuje nie więcej niż połowę książki, i jestem dość hojny. Mimo to fabuła na tym nie traci. Do naszej dyspozycji trafia kilka wartych uwagi postaci. Są to osoby doświadczone, dobrze obeznane z życiem. Czasem zastanawiają się nad tym co robią, ale podjęli już decyzje i mieli dostatecznie dużo czasu, by zobaczyć ich słuszność.
Ciekawie ukazano wątki poświęcone magii. W tym świecie czarownicy niegdyś rządzili światem, lecz po wielkim konflikcie na wiele lat stracili swoją pozycję, a wraz z nią ogrom wiedzy. Teraz powoli wracają do łask i znów przyjdzie odegrać im ważną rolę w nadchodzącej wojnie. Całość ubarwia również zainteresowanie w dziedzinie pod tytułem: magia w życiu codziennym.
Žamboch to autor, którego twórczość znam od lat. Nie raz mierzyłem się z jego spiskami i bohaterami – każde z tych spotkań przynosiło mi satysfakcję. Tak samo było i tym razem. Pozorny spokój na początku, który z hukiem zostaje zniszczony, krwiste postacie, które niejednym potrafią zaskoczyć, tajemnice i zagadki czekające na rozwiązanie. Dobrze też wypadł podział na części. Pod koniec dostajemy większość odpowiedzi na najważniejsze pytania, a jednocześnie wciąż jest sporo rzeczy, które muszą się wydarzyć. Na pewno będę wyczekiwał kontynuacji i jestem pewien, że to samo poczuje każdy, kto weźmie tą książkę do ręki.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz