Azur Lane

3 minuty czytania

Azur Lane, czyli wypływamy na szerokie morze... absurdu.

azur lane

Ludzkość zaatakowały syreny, lecz dzięki Kostkom okręty wojenne otrzymały ludzką formę i świadomość, co pozwoliło odeprzeć tę agresję. Nowy konflikt wybuchł jednak pomiędzy ich frakcjami: Eagle Union (USA) i Royal Navy (Wielka Brytania) vs. Sakura Empire (Japonia) i Iron Blood (Niemcy/III Rzesza). Naturalnie, ludzka forma okrętów mogła być tylko jedna: do granic możliwości i przyzwoitości ślicznych i rozkosznych anime-dziewczyn, z których blisko połowa to "loli". Absurdy będą wiodły zaś do tego poziomu, że już po pierwszym odcinku czułem mózg, który wypływał mi uszami i nosem. Później, już przy drugim odcinku, nawet gdy siostra miziała w seksualnym podtekście siostrę, ta przykra przypadłość mi już nie doskwierała – bo pomiędzy uszami została do tego czasu tylko pustka. I choć z pozoru brzmi to jak krytyka, to jednak nią nie jest, gdyż nie była to wpadka autorów, a świadoma realizacja określonej koncepcji artystycznej. A z tymi siostrami, to wiecie, ważne fabularnie. Naprawdę, nie wierzycie?

azur lane

Recenzowany Azur Lane to oczywiście adaptacja znanej i popularnej gry, na dodatek mobilnej. Jej znajomość nie jest jednak warunkiem obejrzenia tego serialu, podobnie nic nie obliguje by sięgnąć po nią również i potem. Serial jest tylko po części zależny od swojego źródła, ale zdolny do zupełnie samodzielnej egzystencji. Każdy odcinek leci jak rakieta w przeplatańcu walki, słodkości, fanserwisu i nieodzownej dla anime siły przyjaźni.

Wymieszane wizualizacje normalnych anime-dziewczyn z anime-loli odzwierciedla, z grubsza jak się zdaje, klasy okrętów i służy wskazaniu tych różnic. Tak więc pancerniki czy lotniskowce są "normalne", a już na przykład niszczyciele przedstawione są jako "loli". Do tej drugiej grupy zaliczono również brytyjski lekki lotniskowiec Unicorn, która – forma żeńska, bo w Azur Lane jest lekkim lotniskowcem ale przede wszystkim "loli" zarazem – na dodatek nie rozstaje się z, a jakże, pluszowym jednorożcem.

azur lane

Fabuła ukazuje akcję z perspektywy koalicji Eagle Union i Royal Navy walczącej z Sakura Empire oraz Iron Blood. To w sumie ciekawe, bo animacja jest przecież japońska. Jednak dane jest nam ujrzeć również perspektywę drugiej strony, do której w zasadzie nie czuje się wrogości, bo to nie ten typ anime. Nie łączy się to jednak z jakąś próbą przemycania treści politycznie propagandowej, czy historycznie rewizjonistycznej, w rodzaju tworzenia pod przykrywką jakichś nacjonalistycznych podtekstów. Ugrupowania zresztą nie tworzą jednolitego monolitu z mentalnością roju, który chciałby wykończyć rój konkurencyjny. Mamy więc szereg scen indywidualnej fraternizacji, czy może raczej siostrzeństwa, do którego dochodzi bez względu na stosunki pomiędzy frakcjami. Anime bawi się militariami, ale nie militaryzmem. Przy fascynacji bronią, negatywnie przedstawia wojnę i nacjonalizm, jako krzywdzące i pozbawione sensu. Nie przypisujmy temu jednak zbyt wiele i w tę stronę. Po pierwsze, tworzy to odpowiedni balans opowieści i pozwala zachować dobry smak. Po drugie, słodkie i grzeczne anime-dziewczynki mają być słodkie i grzeczne. A jeśli nie są, to chociaż niech będą zboczone, jak Akagi. Taka jest już ich rola do odegrania, o czym scenarzysta zdecydował, a ja tylko ten fakt diagnozuję.

azur lane

W aspekcie militariów, Azur Lane nie staje się jednak marynistyczną wersją Girls Und Panzer. W tym względzie jednak, najsilniejszym przejawem związków z rzeczywistością są typy i nazwy okrętów, czy nieco żartów-nawiązań, jak np. odwołanie do Eksperymentu Filadelfia albo pojęcia paradoksu statku Tezeusza. Pojawiają się też, sprawnie przerobione i wplecione w fabułę, fakty dotyczące historii niektórych z okrętów.

Jeśli chodzi o bohaterki, to wyróżniałbym trzy główne wątki fabuły. Na pierwszy plan wysuwa się owiana heroicznym nimbem, ale w rzeczywistości zmagająca się z własnymi traumami Enterprise. Druga ścieżka, to historia chcących się zaprzyjaźnić niszczycieli z przeciwnych frakcji: Javelin, Laffey i Ayanami. Wreszcie trzecim jest intryga Akagi, antagonistki tego serialu, ale określenie jej tym mianem jest nieco bardziej skomplikowane w kontekście charakteru i finału tych wydarzeń. Jest ona przy tym naprawdę świetnie nakreśloną postacią. Poszczególne wątki toczą się równolegle, a nie jako oddzielne łuki i wszystkie otrzymują rozstrzygnięcie, tak więc jeśli nawet nie powstanie następny sezon, choć jest ku temu przestrzeń, to ta opowieść została zamknięta.

Azur Lane jest średniakiem bez aspiracji na cokolwiek więcej, co nie jest z mojej strony podszyte zarzutem. Kreska jest ładna, a animacja dobra, opening oraz ending jednak przeskakiwałem, ale na pierwszy raz piosenek warto posłuchać. Brak dłużyzn, zawsze coś się dzieje – albo bitka, albo fanserwis. Osobiście uważam, że oglądanie tego było dobrze spędzonym czasem i myślę, że siódemka będzie stosowna – tak, by nie przecenić, ale i nie skrzywdzić tej produkcji. Czy polecam? Zdecydowanie! Pierwsze dwa odcinki potraktowałem jako do obejrzenia w pociąg. Resztę oglądnąłem sobie na Wielkanoc, gdzie muszę przyznać, że Azur Lane zepchnęło na bok "The Eminence in Shadow".

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...