Uniwersum "Assassin's Creed" jest dziełem, z którym wiążę sporo miło spędzonego czasu. Choć za ostatnie gry nie miałem okazji się zabrać, zapoznanie się z ich fabułą nadal uważam za interesujące. Tak więc miło jest też chwycić za książki, które je opisują. Tym razem zamierzam opowiedzieć o ostatnim dziele spod tego sztandaru, ”Assassin's Creed: Valhalla – Saga Geirmunda”, której autorem jest Matthew J. Kirby.
Połowa IX wieku. Anglia i jej królestwa doświadczają raz za razem brutalnych najazdów ze strony wikingów, szukających złota, chwały i ziemi. Wśród nich przyszło się znaleźć także Geirmundowi Heloskóremu. Młodzieniec ten wywodzący się z linii norweskich królów, nie mając nadziei na schedę po ojcu, rusza z Danami, by znaleźć swoje miejsce na świecie oraz spotkać przeznaczenie. Po drodze zaś przychodzi mu zetknąć się z mityczną istotą, która podaruje mu tajemniczą bransoletę, będącą źródłem olbrzymiej mocy, ale także wielkich kłopotów. Podczas walki na służbie legendarnego króla Guthruma przyjdzie mu wykazać się sprytem i odwagą, aby przetrwać w kraju rozdartym wojną w walce, której początki sięgają ery bogów.
Świat ukazany w świecie książki w kontekście całej serii jest czymś, czego do tej pory nie mieliśmy okazji doświadczyć. Anglia w IX wieku to niezbyt przyjemne miejsce – pełne wojen i przemocy. Przepastne puszcze mieszają się tam ze skromnymi wioskami, ośrodkami handlowymi oraz ruinami pozostawionymi przez starożytnych. Daje to ciekawy miszmasz i spore pole do manewru. Wątki nadnaturalne występują zaś w tak małym stopniu, że niemal mogłoby ich nie być.
Pokazujący się w opowieści bohaterowie nie rozczarowują. Sprezentowany tu asortyment postaci skupia się przede wszystkim na wojownikach, ale w żadnym razie nie są oni jedyną siłą napędową. Od czasu do czasu natrafimy także na osoby, które oddały się nauce i wierze. Co więcej, rozbieżność pod kątem wieku i doświadczeń między poszczególnymi osobami sprawia, że zderzenie między nimi często zapewnia rozmaite perspektywy i komentarze na dane sytuacje. Antagoniści nie prezentują sobą być może wybitnego poziomu, ale kierują się konkretnymi celami i do pewnego stopnia obowiązują ich jakieś zasady.
Pod kątem większego przesłania raczej nie uświadczymy niczego niezwykłego. W tym aspekcie mamy do czynienia przede wszystkim z koncepcją przeznaczenia, które każdy musi spełnić, wiary w nie, oraz jak odnosi się do tego wyznawana przez kogoś religia. Temu towarzyszy idea dorastania w obliczu kolejnych doświadczeń i przygód. Nie jest to coś, co zaskakuje jakimś niezwykłym podejściem, ale w dalszym ciągu jest poprowadzone w dobry, wciągający i pouczający sposób. Dzięki temu dzieło nabiera lepszego całokształtu.
Gdy czytałem tę książkę, w oczy rzucała mi się bardzo jedna, podstawowa rzecz – oderwanie od reszty uniwersum asasynów. Nie zrozumcie mnie źle, nawiązania występują, niemniej wymaga to skupienia i dobrej znajomości całej konwencji, inaczej się ich nie wyłapie. Historia na tym nie traci, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że dzieło to mogłoby równie dobrze odnieść sukces jako zwykła, niezależna powieść historyczno-przygodowa z pewnymi elementami fantasy. Czy uznacie to za cechę pozytywną czy negatywną, to już zostawiam wam. Sama zaś opowieść łatwo się czyta i jest wciągająca. Tak więc mogę ją bez żadnych problemów polecić każdemu.
Dziękujemy wydawnictwu Insignis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz