W obecnych czasach często mamy problemy z docenieniem współczesnej literatury. Jak niegdyś stwierdził Lem, najlepiej sprzedają się zmarli cudzoziemcy piszący w sposób perwersyjny. Choćby popularność dzieł Sapkowskiego jest w takiej sytuacji raczej wyjątkiem. Zaś niejednokrotnie jest to z naszej strony błąd. Polska literatura fantastyczna bez większych problemów dorównuje swoim kuzynkom z zagranicy. Do podtrzymywania tych standardów służą nam tak mniej lub bardziej oficjalne fora, jak i różnorakie konkursy. Jednym z przykładów, że te działania są skuteczne jest choćby „Andumênia. Przebudzenie” autorstwa Moniki Glibowskiej. Książka ta, będąca zwycięzcą I edycji konkursu „Czwarta strona fantastyki” jest intrygującą lekturą, która umie wciągnąć człowieka na długie godziny.
Królestwo Andumênii stoi na skraju upadku. Skarb państwa jest na granicy bankructwa, gospodarka kuleje a armia jest zaledwie cieniem swojej dawnej świetności. W tej sytuacji wszystko pogarsza jeszcze widmo nadchodzącej wojny z sąsiadującym Imperium Zineanu. Władczyni jest zmuszona podjąć zdecydowane kroki. Na mocy jej decyzji wybudzono ze śpiączki generałów, będących bohaterami wojny sprzed 120 lat. Czy dzięki nim osłabione państwo zdoła się cofnąć znad krawędzi?