Seria "Najwybitniejsi Naukowcy" duetu Jordi Bayarri i Dani Seijas jest narzędziem edukacyjnym dla młodych czytelników, mającym zapoznać ich z osiągnięciami wybitnych uczonych z przeszłości: Darwin, Einstein, czy Newton, lecz pojawiły się w niej i mniej stereotypowe dla tego typu zestawień postacie (np. Hypatia). Polskie wydanie, które uzyskało rekomendację dr. Tomasza Rożka, jest zakończone również jego komentarzem.
![ada lovelace. czarodziejka liczb](https://gfx.gexe.pl/2022/10/9/230447.1665349487.0914m.jpg)
Na komiks "Ada Lovelace. Czarodziejka liczb" składają się 34 strony komiksu, 5-stronicowe "Kto jest kim" autorstwa Tayry Lanuzy, 5 stron szkiców postaci oraz komentarz dr Tomasza Rożka do omawianej postaci. Fabuła jest niezwykle nieinteresująca, zawiera dużo informacji o tym, czym zajmowała sie Ada Lovelace, lecz interesującej w tym opowieści znikome ilości. Pojawia się drobny żarcik literacki na wstępie, reszta treści jest niezwykle "sztywna". Informacje o postaciach Tayry Lanuzy są zbyt encyklopedyczne, a szkice w tym przypadku zupełnie zbędne. Dodatkowy komentarz dr Rożka wpisuje się w ogólne tendencje utworu. Licząc strony należy uwzględnić, że komiks jest w formacie 20.5x14.5cm.
Na wartość tego komiksu próbowałem spojrzeć z kilku perspektyw. Jako dorosły czytelnik nie mam tutaj w ogóle czego szukać. Jako dziecko trudno powiedzieć, czy byłbym zainteresowany taką formą przekazu oraz jej tematem – z historii od zawsze interesowała mnie wojskowość. A gdybym był ojcem? Chyba tylko czworonożnego stworzenia z ogonkiem, robiącego "hau, hau" lub "miau, miau" – nie chcę tak bardzo, że nawet nie umiałbym sobie wyobrazić, jak wychowywać "kaszojada".
Idea komiksu jest zdecydowanie szczytna, jednak jego realizacja wątpliwa. Opowieść jest wyjątkowo dydaktyczna, poprawna, edukacyjna – nie dostrzegam zaś przestrzeni rozrywki. Dla nikogo: ani czytelnika dorosłego, ani dziecka. A muszę wziąć poprawkę, że dzisiejsze dzieci mają jeszcze więcej bodźców oddziaływujących na nie: dzieciak przeskakujący między "World of Tanks" na telefon, a "Fortnite" na komputerze szczerze wątpię, aby mógł czerpać z czegoś takiego jakąś rozrywkę. Wreszcie cena – choć jest ona możliwie najniższa, uwzględniając obecny rynek wydawniczy, wciąż jest nieadekwatna do wartości tej komiksowej broszurki. Być może komiks odnalazłby jakieś zastosowanie w szkole, jako materiał dydaktyczny. Recenzja ta jest w większości zbieżna z recenzją "Galileusz. Posłaniec gwiazd", tak jak w istocie bliźniacze są względem siebie te komiksy.
Jest to dosyć specyficzny komiks, który trudno ocenić, uwzględniając profil portalu. Myślę, że najwłaściwsza byłaby ocena 5/10 – oddaje ona mój ambiwalentny odbiór publikacji, będącej marnym komiksem dla zwyczajnego czytelnika, choć mogącej mieć w określonych warunkach swoje zastosowanie.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz