Za nami już kolejne Międzynarodowe Targi Książki, których tradycja trwa od 26 lat. I tak, jak ma to miejsce co roku, Halę Targową EXPO w Krakowie raz jeszcze wypełniły tysiące fanów literatury wszelakiej, szukając wszystkiego, czego tylko może zapragnąć dusza czytelnika. Tym razem patronką całego wydarzenia była Wisława Szymborska.
Jak należało się spodziewać, hale były pełne odwiedzających, szukających czegoś dla siebie. Utrudniało to momentami ruch, szczególnie w sobotę, ale organizatorzy podjęli się pewnych kroków na rzecz zmniejszenia tłoku. Szczególnie pomocne były w tym celu przygotowane zewnętrzne stanowiska, przy których podpisy na książkach składali najbardziej rozchwytywani autorzy, a także przygotowana na świeżym powietrzu strefa foodtrucków. Nie eliminowało to problemu całkowicie, a już na pewno nie zmniejszało pewnych kolejek, ale dzięki temu cały ten rozgardiasz wywierał mniejszy wpływ na sytuację ogólną.
Zewnętrzne stanowiska mogły sprezentować pełnię swoich właściwości tylko przy korzystnej pogodzie. W tym aspekcie można powiedzieć, że fortuna była względnie łaskawa. Ciężkie opady deszczu miały miejsce tylko w piątek. Co prawda kierowcy jadący po zalanej drodze bez żadnej troski o przechodniów mogli łatwo zafundować dotarcie lub powrót w stanie przemoczenia, to jeśli udało się tego wówczas uniknąć, to już było w porządku. Przez resztę targów pogoda może nie była zbyt zachęcająca, a do tego dość chłodna, ale nie na tyle by zniechęcić przybyszy.
Tłumy zainteresowanych niezaprzeczalnie oznaczały, że było po co przychodzić. Jak już wspomniałem, kolejki do popularnych autorów celem pozyskania dedykacji lubią się ciągnąć. Choć te największe zostały ustawione oddzielnie, bynajmniej nie oznacza to, że problem został rozwiązany do końca. Sporo stoisk mogło się pochwalić swoimi autorami, którzy spędzili niemało czasu na rozmowach z fanami, zachęcaniu do kupowania swych dzieł, jak i wypisywaniu dedykacji na kolejnych książkach. Co mnie trochę zdziwiło, to duże rozproszenie, w jakim działały osoby pod sztandarem samowydawców. Ci niezależni autorzy zdobili obie hale targów to tu, to tam, przez co ich dokładniejsze obejście stanowiło większe wyzwanie. Z drugiej strony, dzięki temu nieco mniej sobie wadzili i mogli się skupić na wtajemniczaniu kolejnych osób w zawiłości swych uniwersów. Szczególnie miło zapadło mi spotkanie z Anną Cichosz (autorką "Ziemi winowajców"), która pamiętała mnie z zeszłorocznej edycji targów, a także rozmowę na temat możliwości zakupu wiedźmińskich mieczy.
Zarówno ci więksi jak i mniejsi autorzy byli tam dla nas, swych fanów i czytelników. To zaś oznaczało, że wdanie się w krótką pogawędkę, bądź też sesja pytań i odpowiedzi podczas paneli, były witalną częścią tego wydarzenia. Jest to o tyle ważne, iż stanowi wrota do zainteresowania rozmaitymi sprawami i opisującymi je publikacjami. Z piątku zapadł mi w pamięć panel Anny Goc, która opowiadała o napisanej przez siebie książce zatytułowanej "Głusza". Praca ta jest poświęcona ukazaniu ludziom, jak świat postrzegają osoby głuche. W innym rejonie spektrum zapadło mi w pamięć spotkanie z Marcinem Mortką, podczas którego widownia podsunęła mu kilka ciekawych pomysłów na dalsze przygody swych bohaterów i ujawnił prace nad książką kucharską nawiązującą do przygód jego ekipy do zadań specjalnych.
Przy tak dużym zgromadzeniu ludzi nie może również zabraknąć okazjonalnych konkursów i turniejów. Wśród rozmaitych aktywności znalazły się choćby warsztaty z malowania figurek i budowania z klocków LEGO. To też nie było wszystko. Można było wziąć choćby udział w losowaniu kursu języka hiszpańskiego, lub też w małym quizie zorganizowanym z okazji 70-lecia Wydawnictwa Literackiego. Wówczas było też kilka okazji do śmiechu w związku z wyborem pytań, a także ewentualnymi podpowiedziami, które latały to tu to tam. Do najważniejszych wydarzeń w tym zakresie należał konkurs przygotowany przez Wolne Lektury w ramach ich programu "Czytamy polską poezję". Wyzwaniem w tym turnieju było sporządzenie utworu wierszowanego, bez odgórnie wskazanego tematu, zaś nagrodą główną był czytnik Kindle.
Ostatecznie rzecz ujmując, targi okazały się być dokładnie tym, co wszyscy ich fani znają i kochają. Dla mnie było to kilka bardzo zabieganych dni, podczas których niewątpliwie dobrze się bawiłem, a także odkryłem i spróbowałem kilku ważnych rzeczy w związku ze swoją biblioteczką i pasjami. Ciekawie było też zobaczyć takie postaci jak Makłowicz i Korwin-Mikke. Co więcej miałem również okazję spotkać kilka znajomych osób i, to tu to ówdzie, podsunąć i zdobyć kilka ciekawych pomysłów. Doskonale spędzony weekend, po którym już nie mogę się doczekać kolejnej edycji.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz