Bardzo dobre kompendium poświęcone odkryciom geograficznym i z całą pewnością najładniejsza książka o wyprawach w nieznane spośród tych, które ukazały się na naszym rynku. Dzieło Edwarda Brooke-Hitchinga stanowi bezkonkurencyjne wprowadzenie do tematyki. Temat może i podręcznikowy, ale wykonanie nie ma nic wspólnego z nudnym wykładem.
Wprawdzie nie bierze czytelnika z zaskoczenia i nie uwodzi świetnym pomysłem, tak jak (tegoż autora) "Atlas lądów niebyłych" – niejedną historię odkryć już napisano – jednak przedstawia tę historię w atrakcyjnej i kompetentnie skonstruowanej formule. Dobór uwzględnionych podróżników i odkrywców jest bardzo tradycyjny, ale trudno silić się na oryginalność przy takich założeniach.
Względnie krótkim, kilkustronicowym artykułom o "największych wyprawach, odkryciach i poszukiwaniach na mapach" (podtytuł książki) towarzyszą rewelacyjne ilustracje. Nie tylko mapy – atrakcja główna – które bywały niegdyś prawdziwymi dziełami sztuki, lecz także liczne ryciny i zdjęcia. Właściwie – bo to kartografia jest punktem wyjścia – opis, pozornie rozbudowany, jest wtórny wobec mapy. Łatwiej znaleźć stronę bez tekstu niż bez ilustracji.
Obszerne ramy czasowe – od starożytności, aż po antarktyczną wyprawę Shackletona z początków XX wieku, która według autora "zakończyła epokę eksploracji heroicznej" – imponują. Na czymś trzeba skończyć, a ta cezura nie budzi protestów. Dostajemy trzydzieści dziewięć artykułów plus wstęp i posłowie na 255 stronach (liczonych wraz z bibliografią i indeksem). Tak skromna objętość zmuszała autora do trudnych wyborów i eliminacji. Zasadniczo jest to, co być powinno.
Pewnym zaskoczeniem, odstępstwem od tradycji, jest brak tekstu o podboju Meksyku. Tym bardziej, że jest Pizarro i Inkowie. Cortes został wspomniany, jest nawet plan Tenochtitlanu, ale opisu wyprawy nie ma. Bo nie było odpowiednio atrakcyjnej mapy z epoki? Możliwe, aczkolwiek można było wykorzystać azteckie wyobrażenia przestrzeni, mimo że europejskich map nie przypominają. Niedostatkiem jest również zredukowanie odkryć Polinezyjczyków, "wikingów Pacyfiku", do wzmianki w tekście. Przecież mamy dziś niezłe pojęcie o ich sposobach organizacji bezkresnych przestrzeni oceanu.
Recenzent stara się znaleźć słabości i niedostatki dzieła, o którym pisze. Powyższym uczyniłem zadość czytelniczym oczekiwaniom. Starczy, bo i nie ma się więcej do czego przyczepić. To drobnostki, które w znikomym stopniu obniżają wartość dzieła. Wydawnictwo Rebis stanęło na wysokości zadania i wydało książkę nie tylko szybko (oryginał ukazał się w 2018 roku), lecz także w dobrym tłumaczeniu Janusza Szczepańskiego oraz świetnej szacie edytorskiej. Podobnie jak dwie poprzednie pozycje. Jeśli dotąd nie mieliście okazji – koniecznie sprawdźcie.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz