Transmisja

3 minuty czytania

transmisja

Minęło 70 lat od wojny atomowej, a ludzie mają się... w zasadzie tak samo jak przed jej rozpoczęciem. Wiadomo, technika poszła jeszcze bardziej do przodu, zmianie uległ styl życia, ale rzeczywistość nie przypomina tej przedstawianej w filmach czy literaturze postapokaliptycznej. A w każdym razie nie w Azji i Europie. Tutaj mało kogo interesuje los mieszkańców Ameryki Północnej, Afryki czy Władywostoku, które to miejsca padły ofiarą działań wojennych.

Jednym z nielicznych, którzy mają odwagę zapuszczać się na tereny Stref Zakazanych jest Timur Denikin, dziennikarz internetowego portalu. Jego wyprawy są zazwyczaj stosunkowo krótkie, ale gdy okazuje się, że zyski z pisanych przez niego reportaży nie satysfakcjonują zarządu, jedynym wyjściem staje się zmiana dotychczasowej formuły. Teksty mają zostać zastąpione nagraniami, czymś w rodzaju reality show, a to wymusza dłuższy pobyt w strefie zagrożenia. Na dodatek mieszkańcy Ameryki, którą obiera na swój cel, nie mogą dowiedzieć się, że istnieją miejsca, których nie dotknęła katastrofa – a to wymusza kamuflaż i okrojenie bagażu.

Gdy wszystko dopięte jest na ostatni guzik, Timur rozpoczyna swą podróż, rejestrując wszystko ukrytą dobrze kamerą. Przemieszcza się od miejsca do miejsca, przemierzając przygnębiające zgliszcza i zatrzymując się w kolejnych osadach. Pisząc o jego pracy, użyłam słów "reality show" i "reportaż" – i w rzeczy samej książka jest po części jednym i drugim. Mieszkańcy cywilizowanej części świata mogą traktować jego podróż jak kolejny program, w którym uczestnicy (w tym wypadku jeden) wypełniają kolejne zadania lub walczą o przetrwanie. Survival, w którym jednak nie ma czuwających nad bezpieczeństwem graczy lekarzy. Patrząc z innej perspektywy, jest to reportaż, który pokazuje siedzącym w domach, bogatym i przede wszystkim bezpiecznym ludziom, że gdzieś tam każdą kroplę wody i każdy kęs jedzenia trzeba sobie nawet nie tyle wypracować, co wywalczyć.

Mimo że upłynęło tyle czasu od tragedii, nie ma mowy o podniesieniu się społeczeństwa z kolan. Trudno powiedzieć, że żyją – raczej egzystują. Nie wybiegają myślami w przyszłość, dni spędzają na ciężkiej pracy i zdobywaniu żywności, której zawsze jest za mało. Wizja snuta przez autora jest prawdopodobna, choć niepozbawiona drobnych rys. Mieszkańcy tej strefy są raczej niscy, mają odpychającą, niezdrową fizjonomię (spowodowaną trybem życia i promieniowaniem, które wciąż jest wysokie) i zdecydowanie nie grzeszą inteligencją. Są prymitywni, w zasadzie bliżej im chyba do zwierząt niż „normalnych” ludzi. I właściwie przez większość czasu ich zachowanie potwierdza ten opis, kilka razy jednak pojawiała się w mojej głowie myśl, że niekoniecznie jest on sprawiedliwy, a nawet że nie do końca zgadza się z niektórymi wydarzeniami. Czy ktoś kierujący się wyłącznie instynktem przetrwania szuka miłości? Odniosłam też wrażenie, że kilka razy autor wymyślał pewne sytuacje, gdyż były wygodne dla dalszego rozwoju fabuły, za nic przy tym mając prawdopodobieństwo. Para uprawiająca seks w biały dzień z pełną świadomością, że zgodnie z zasadami ich religii zostaną za to ukarani śmiercią? Na dodatek w sytuacji, gdy po zmroku mogli to bezkarnie robić do woli? Nie sądzę.

transmisja

Nie mam natomiast zastrzeżeń do kreacji głównego bohatera. Wychowywał się w komfortowych warunkach, poza strefą dotkniętą skutkami wojny, nie dziwią zatem jego początkowe skrupuły moralne, obrzydzenie względem "niestandardowych" pokarmów itp. Jednocześnie nie jest delikatnym chłopczykiem i miał tyle odwagi, by zdecydować się na tak niebezpieczne podróże. Potrafi dostosować się do dynamicznie rozwijającej się sytuacji i choć niejednokrotnie z ogromnymi problemami – udaje mu się przetrwać. To nie niezniszczalny superbohater, ale facet, który swoje słabości rekompensuje inteligencją i wolą przetrwania.

Pomimo drobnych w gruncie rzeczy zastrzeżeń druga książka Marcina Strzyżewskiego – po wydanym przez Novae Res "Dziewiątym życiu czarnoksiężnika" (którego nie czytałam i – przyznaję – czytać nie planuję, bo nie mam żadnego zaufania do tego wydawnictwa) – nie rozczarowuje. Czyta się ją szybko i raczej przyjemnie, o ile można tak powiedzieć o powieści utrzymanej w konwencji postapo. Autor nie odkrywa może Ameryki, ale też nie zawsze jest to potrzebne.

Dziękujemy wydawnictwu Czwarta Strona za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...