"Son of Batman" to animowany film, będący próbą adaptacji tytułowego syna Mrocznego Rycerza Gotham. Trzeba dodać, że próba ta wypadła dość blado i pokazuje tylko wycinek historii tej ciekawej postaci. Jedno z ludowych powiedzeń głosi, iż jabłko nie spada zbyt daleko od jabłoni. Czy "Son of Batman" wart jest obejrzenia?
Pierwsze minuty pozwalają nam zajrzeć do szkoły Ligi Zabójców, gdzie jej wielowiekowy przywódca, Ra's al Ghul, dogląda szkolenia przyszłych wojowników. Stojącemu obok młodziutkiemu Damianowi Wayne'owi obiecuje, że pewnego dnia wszystko to, co widzi, będzie należało tylko do niego. Chłopak nie ma okazji do tego, by zbyt długo nacieszyć oczy tym widokiem, bowiem na placówkę napadają zamaskowani napastnicy. W wyniku ich ataku szkoła zostaje poważnie zniszczona, wielu uczniów zabitych, jednak najdotkliwszą stratą okazuje się śmierć przywódcy Ligi. Jak już pewnie się domyśliliście, Damian pragnie zemsty, jednak Talia al Ghul postanawia, że jej syn bezpieczniejszy będzie w Gotham u boku ojca, który do tej pory nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia.
Film dość luźno nawiązuje do kanonu ustalonego przez komiksy, nie wnikając zbyt mocno w proces "tworzenia" Damiana i jedynie sugerując, że Bruce nie do końca miał pojęcie o tym, co wyprawiała z nim uwodzicielska Talia. "Son of Batman" to jednak film akcji, więc nie dane nam będzie ujrzeć przekonywującej i pełnej zwrotów akcji historii o budowaniu relacji ojciec-syn lub raczej relacji mentor-zabójca. Także sam wątek romansu Talii i Bruce'a właściwie nie istnieje, chociaż film w dwóch momentach – być może nieświadomie – doskonale oddał prawdziwość tego związku i motywacji, jakie kierowały Talią przy wyborze "partnera".
W kwestii walk należy lekko przymknąć oko na ślamazarność przeciwników oraz ich wyczekiwanie na to, aż oberwą. Po filmie animowanym nigdy nie należy spodziewać się pełnego realizmu, jednak w ten sposób każde starcie wygląda efektownie, zaś twórcy zadbali o różnorodność aren, przez co nie nudziłem się ani sekundy z poczuciem, że gdzieś już wcześniej to widziałem. Pokazano także dziurawienie kończyn i utratę oka, przez co należy zastanowić się, czy "Son of Batman" to film dla młodszych, czy też nieco starszych widzów.
Animowanemu stylowi nie można zbyt wiele zarzucić. Batman wygląda szablonowo, biust Talii został odpowiednio wyeksponowany, zaś Alfred i pozostałe postacie drugiego tła nie różnią się zbyt mocno od tego, co oglądaliśmy w poprzednich filmach czy serialach. Pewien niedosyt pozostawia dość pustawe Gotham oraz fakt, iż większość "mięsa armatniego" to zamaskowani zabójcy, których można kopiować całymi tysiącami. Także grota Batmana, jak słusznie zauważa w filmie sam Damian, wydaje się dość mała i skromna. Funkcjonalność funkcjonalnością, ale przecież gdzieś te wszystkie pojazdy i gadżety muszą się zmieścić.
Podsumowując, "Son of Batman" to jedynie początek historii Damiana Wayne'a, która może się okazać interesująca głównie dla tych z was, którzy nie śledzą uniwersum przedstawionego w komiksach i do tej pory sądzili, że poczciwy Bruce nie tylko nie zamierza się ustatkować, ale także powiększać swojej rodziny. Duża ilość walk oraz szybka zmiana otoczenia nie są jednak w stanie ukryć liniowości i wtórności scenariusza oraz kilku fabularnych luk, gdzie należałoby nieco zwolnić tempo akcji i pozwolić sobie na bardziej rozbudowane dialogi. Nie żałuję swojego czasu z "Son of Batman", jednak jest to zdecydowanie film na raz, który do uniwersum nie wnosi zbyt wiele i zbyt wiele w umyśle widza po obejrzeniu nie pozostawia.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz