Polska literatura spod znaku magii i miecza ostatnio zyskuje sporą popularność. Nie tylko na domowym podwórku, ale również na rynku światowym. To spore osiągnięcie, dlatego naszym rodzimym autorom zwykle warto się przyjrzeć. Dziś na mój warsztat trafił pierwszy tom ”Strażników” pióra Anny Olszewskiej.
Świat, w którym największą potęgą cieszą się ludzie. Istoty, które jedynie ich przypominają, muszą godzić się na życie na marginesie społeczeństwa. Nauka, technologia i typowe pokusy pchają do kolejnych zmian, a ze zmianami zawsze jest tak, że nie wszystkim się podobają. Zaś jak do mozaiki dodamy byty z innych wymiarów, to już się robi naprawdę paskudnie. Ładu pomiędzy wszystkimi krainami strzegą tajemniczy Strażnicy, jednak i oni mają swoje własne cele. Tym razem należy do nich odnalezienie zaginionej towarzyszki dotkniętej amnezją. Ta jednak nie będzie siedzieć w miejscu. Z pomocą nowych znajomych próbuje znaleźć odpowiedzi na własną rękę. A do czego może prowadzić taka mieszanka? Odpowiedź jest prosta: w najlepszym razie do zamieszania, a w najgorszym chaosu i zniszczenia.
Świat ukazany w książce jest tworem własnym autorki, co daje jej spore pole do popisu. W ramach fabuły przemierzamy najróżniejsze miejsca, od pałaców po grobowce, co pozwala docenić włożony w to ogrom pracy. Każda z lokacji ma swoją specyfikę, żyje własnym życiem i w mniejszym lub większym stopniu reaguje na działania, które są w różnym stopniu związane z głównym nurtem wydarzeń.
Ponieważ historia opowiedziana w książce dzieli się na kilka wątków, przez całość przewija się całkiem sporo bohaterów. Prezentują sobą oni różne postawy i podejścia do życia. Choć początkowo poszczególne teatry działań nie wydają się być ze sobą powiązane, z czasem nitki, które je łączą, stają się wyraźne, co działa na korzyść całości.
Fabuła nie skupia się na jednym, konkretnym przesłaniu czy nauce. Przez historię przewijają się koncepcje poszukiwania wiedzy, heroizmu, ciekawości świata, dyskryminacji, pogoni za utraconymi rzeczami i poczucia obowiązku na przekór wszystkiemu. Jest to oczywiście sensowne, lecz nieco rozmywa obraz.
Choć zdecydowanie wolę powiedzieć o książce kilka miłych słów, to tym razem mam z tym problem. Powód jest dość prosty – uznałem ją po prostu za nudną. Ciężko mi dokładnie stwierdzić dlaczego. Na pierwszy rzut oka jest tam wszystko, co powinno uczynić historię co najmniej ciekawą, lecz ostatecznie tak nie jest. W trakcie lektury przerywałem ją kilka razy, chcąc się zabrać za jakieś ciekawsze pozycje. Ani razu tego nie żałowałem i miałem problemy z powrotem. Nie twierdzę, że nie znajdzie się nikt, kto miło spędzi przy niej wieczór, ale doradzam ostrożność.
Dziękujemy wydawnictwu Novae Res za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz