Ile to już razy widzieliśmy gliniarza w przededniu odejścia na emeryturę? Wielokrotnie i dlatego wiadomo, co następuje – gliniarz miesza się w sprawy, które powinien zostawić ich własnemu losowi, jeśli marzy o spokojnej starości. Tak też rozpoczyna się "Ten żółty drań".
To protagonista stanowi największą różnicę pomiędzy poprzednimi odsłonami "Sin City" a "Tym żółtym draniem". Wcześniej obserwowaliśmy brutalne poczynania Marva i Dwighta, dwóch typów spod ciemnej gwiazdy, mierzących się z ludźmi podobnie okrutnymi, lecz to okrucieństwo przelewającymi na znacznie więcej żywotów. Tym razem na czele historii znajduje się dobry gliniarz Hartigan – aczkolwiek nie dowiadujemy się zbyt wiele o jego dawnej służbie i życiu prywatnym. Definiuje go początek komiksu, kiedy – rezygnując z odejścia na spokojną emeryturę i zajęcia się problemami zdrowotnymi – postanawia stawić czoła Roarkowi Juniorowi, synowi senatora i zarazem jednemu z najpotężniejszych ludzi w kraju. Wszystko po to, aby uratować jedenastoletnią Nancy z łap zwyrodnialca. Podobnie jak w przypadku Dwighta z "Damulki wartej grzechu" do działania pcha go chęć pomocy, ale prędko wpada w wir zemsty, która przyświeca każdemu z przewodnich bohaterów "Sin City". Różnią ich pobudki i przeszłość, jednak koniec końców czeka ich podobny los.